Może skupiać tylko dziesięć osób – dyrektorów, menedżerów, asystentów. Wystarczy, że będą zaufanymi ludźmi prezesa i poprą każdy pomysł zarządu, a ten będzie miał już otwartą furtkę do przeprowadzenia zmian, na których może stracić zdecydowana większość pracowników. Czym są tzw. żółte związki zawodowe?
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Duża spółka zatrudniająca kilka czy nawet kilkanaście tysięcy osób proponuje zmianę regulaminu wynagradzania pracowników lub chce zamrozić np. wypłaty z funduszu socjalnego. Firma argumentuje to np. trudną sytuacją na rynku i koniecznością zaciskania pasa. Swoją propozycję konsultuje z kilkoma działającymi w zakładzie związkami zawodowymi, które solidarnie uznają, że nowe zmiany są niekorzystne dla pracowników. Negocjacje trwają, ale obie strony nie potrafią dojść do porozumienia. Z sojuszu związkowego wyłamuje się jednak jeden mały, marginalny tak naprawdę związek skupiający np. kilkunastu pracowników...