Już nie tylko pracownicy służby celnej, ale także spedytorzy i agenci celni - grupa zawodowa od lat świetnie prosperująca w Gdyni - protestują przeciwko ministerialnym pomysłom uszczelniania systemu podatkowego. Zapowiedzi rządu odbierane są w tym środowisku ze zdumieniem, rozdrażnieniem i zażenowaniem. Jednym z najnowszych projektów, na którym branża morska nie zostawia suchej nitki, jest pomysł prowadzenia solidarnej odpowiedzialności za podatek VAT przez importera, agentów celnych i spedytorów. Ma to rzekomo ukrócić masowe oszustwa i okradanie budżetu państwa, przede wszystkim na morskich przejściach granicznych. Przepisy wejdą w życie prawdopodobnie w przyszłym roku, a na agentów i spedytorów padł blady strach.
- To nie do pomyślenia! - mówi Justyna Drelich, spedytorka z Gdyni, która skontaktowała się z redakcją Kuriera Gdyńskiego
- Importer zrobi przekręt na podatku VAT, a ja mam za to odpowiadać? Jakim cudem? Jak mam w pełni zweryfikować uczciwość importera, skoro bazuję tylko na dostarczanych przez niego informacjach? Może on sfałszować dokumenty i co wtedy? Spedytorzy i agenci dodają, że na nowych regulacjach ucierpi cała branża, w której tylko w Gdyni zatrudnione są setki osób. Często są to małe, kilkuosobowe firmy, które przez lata wyrabiały sobie kontakty w tym trudnym biznesie, aby właściwie prosperować. Teraz jeden niezawiniony błąd i wiążąca się z nim decyzja o zrekompensowaniu VAT może prowadzić do bankructwa. Interweniować z prośbą o zmianę rządowych projektów postanowili już parlamentarzyści z Gdyni, Dorota Arciszewska - Mielewczyk i Marcin Horała. Zdaniem Arciszewskiej - Mielewczyk nowe regulacje tworzą ryzyko podatkowe niewspółmierne do korzyści, osiąganych przez agentów celnych i spedytorów.
- Obsługa odprawy celnej jednej partii towaru, czy kontenera, przynosi nieraz kilkaset, co najwyżej kilka tysięcy złotych zysku - zauważa Dorota Arciszewska - Mielewczyk. - Późniejsza odpowiedzialność podatkowa - w razie nieuczciwości, czy bankructwa importera - może osiągnąć dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych. Jedna niefortunna transakcja może prowadzić do bankructwa i likwidacji firmy. Co więcej, według ekspertów takie zapisy mogą być też szkodliwe dla polskiej gospodarki i trójmiejskich portów. Przestraszeni karami spedytorzy wprowadzać będą bowiem towary na obszar Unii Europejskiej przez niemieckie porty, np. Hamburg, unikając płacenia podatków w Polsce, a dalej transportować towar drogą lądową. Argumenty te jednak nie przemawiają, póki co, do strony rządowej. Wiceminister finansów Leszek Skiba poselskie interwencje skwitował stwierdzeniem, że nie widzi podstaw do odstąpienia od solidarnej odpowiedzialności za podatek VAT. Podkreśla, że ewentualne kary na spedytorów i agentów nakładane będą mogły być tylko w sytuacji, gdy obsługują oni mniej zaufanych importerów, nie posiadających przywilejów uproszczonych odpraw. Jego zdaniem, w interesie administracji państwa jest, aby takich kontrahentów jak najsumienniej weryfikować i nie można przedkładać zysku agencji celnych nad straty budżetu kraju.
- Możliwość rozliczenia podatku VAT z tytułu importu towarów w deklaracji podatkowej bez konieczności uiszczenia go w urzędzie celnym jest przywilejem adresowanym do wiarygodnych importerów - podkreśla Leszek Skiba.
- To nie do pomyślenia! - mówi Justyna Drelich, spedytorka z Gdyni, która skontaktowała się z redakcją Kuriera Gdyńskiego
- Importer zrobi przekręt na podatku VAT, a ja mam za to odpowiadać? Jakim cudem? Jak mam w pełni zweryfikować uczciwość importera, skoro bazuję tylko na dostarczanych przez niego informacjach? Może on sfałszować dokumenty i co wtedy? Spedytorzy i agenci dodają, że na nowych regulacjach ucierpi cała branża, w której tylko w Gdyni zatrudnione są setki osób. Często są to małe, kilkuosobowe firmy, które przez lata wyrabiały sobie kontakty w tym trudnym biznesie, aby właściwie prosperować. Teraz jeden niezawiniony błąd i wiążąca się z nim decyzja o zrekompensowaniu VAT może prowadzić do bankructwa. Interweniować z prośbą o zmianę rządowych projektów postanowili już parlamentarzyści z Gdyni, Dorota Arciszewska - Mielewczyk i Marcin Horała. Zdaniem Arciszewskiej - Mielewczyk nowe regulacje tworzą ryzyko podatkowe niewspółmierne do korzyści, osiąganych przez agentów celnych i spedytorów.
- Obsługa odprawy celnej jednej partii towaru, czy kontenera, przynosi nieraz kilkaset, co najwyżej kilka tysięcy złotych zysku - zauważa Dorota Arciszewska - Mielewczyk. - Późniejsza odpowiedzialność podatkowa - w razie nieuczciwości, czy bankructwa importera - może osiągnąć dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych. Jedna niefortunna transakcja może prowadzić do bankructwa i likwidacji firmy. Co więcej, według ekspertów takie zapisy mogą być też szkodliwe dla polskiej gospodarki i trójmiejskich portów. Przestraszeni karami spedytorzy wprowadzać będą bowiem towary na obszar Unii Europejskiej przez niemieckie porty, np. Hamburg, unikając płacenia podatków w Polsce, a dalej transportować towar drogą lądową. Argumenty te jednak nie przemawiają, póki co, do strony rządowej. Wiceminister finansów Leszek Skiba poselskie interwencje skwitował stwierdzeniem, że nie widzi podstaw do odstąpienia od solidarnej odpowiedzialności za podatek VAT. Podkreśla, że ewentualne kary na spedytorów i agentów nakładane będą mogły być tylko w sytuacji, gdy obsługują oni mniej zaufanych importerów, nie posiadających przywilejów uproszczonych odpraw. Jego zdaniem, w interesie administracji państwa jest, aby takich kontrahentów jak najsumienniej weryfikować i nie można przedkładać zysku agencji celnych nad straty budżetu kraju.
- Możliwość rozliczenia podatku VAT z tytułu importu towarów w deklaracji podatkowej bez konieczności uiszczenia go w urzędzie celnym jest przywilejem adresowanym do wiarygodnych importerów - podkreśla Leszek Skiba.