Mam trzy pytania do zorientowanych:
- czy narzędzie pod nazwą "SOWA" używane przy wartościowaniu jest w jakiś sposób certyfikowane?
- czy istnieje techniczna możliwość wykorzystania "SOWY" w innym niż teoretycznie zakładany kierunku (np. wychodząc od porządanych wartości wyniku- otrzymania pewnych wartości składowych), nawet, gdyby ta możliwość była zablokowana i niedostępna?
- na czym konkretnie polegały wspominane wielokrotnie problemy z "SOWĄ"?
Co do pierwszego pytania, to nic na ten temat nie wiem, program ten został przygotowany przez informatyków z IC Szczecin, można więc powiedzieć, iż jest naszym własnym dziełem.
Co do drugiego pytania, to odpowiem tak, a po co?
Sowa jest narzędziem gromadzącym dane i wykonującym tylko proste przeliczenia matematyczne, typu zamiana % wartości czasochłonności ogólnej na godziny oraz kontowanie od wartości całkowitej zadania części przydzielanych na wartościowany etat (stanowisko). Prosty przykład: Komórka realizuje dwa zadania, każde o czasochłonności ogólnej wynoszącej 50%, po wprowadzeniu rozmiaru komórki (ilości stanowisk podlegających wartościowaniu), załóżmy też iż w komórce wartościujemy trzy stanowiska, otrzymujemy czas potrzebny na realizację każdego z tych zadań wynoszący 12 godzin (50% czasu pracy dla komórki), łącznie 24 godziny czasu pracy trzech osób. I teraz możemy sobie te godziny rozdzielić na poszczególne etaty, pamiętając jednocześnie, iż każdy etat w podsumowaniu musi wykonywać czynności przewidziane na 8 godzin czasu służby. Prosty przykład, prosta robota, nasze godziny, w SOWIE podawane jako procentowy czas ośmiogodzinnego czasu pracy rozdzielamy na nasze trzy stanowiska. Lecz nawet w tak prymitywnym przypadku pojawiają się pierwsze problemy. Jako dobry kierownik wiemy doskonale co robi się na poszczególnych stanowiskach, może inaczej, co kto z naszych podwładnych robi na stanowisku. I tak stanowisko 1, realizuje w całości pierwsze zadanie a stanowiska 2 i 3 realizują zadanie drugie w równym stopniu. Co nam wychodzi: na stanowisku pierwszym czas pracy 12 godzin a na pozostałych po 6 godzin. O czym to świadczy, na myśl nasuwają mi się dwa powody. Osoba wykonująca zadania na pierwszym stanowisku ma zbyt dużo obowiązków, a pozostałe najnormalniej w świecie się opierdalają lub źle oceniono czasochłonność zadań. Niestety czy źle czy dobrze oceniono czasochłonność zadań nie podlega już dyskusji (zarządzenia nie zmienimy), czyli pozostaje nam przydzielić część pierwszego zadania pozostałym stanowiskom, tak aby na każdym wyszło po 8 godzin.
I w tym miejscu nawiążę do pytania trzeciego a nawet czwartego (niezadanego), na czym polegały problemy z SOWĄ,
na czym polega problem całego systemu wartościowania?
Ano sprawy tak się mają, iż pierwsze zadanie wykonywane jest w biurze, a drugie w terenie często w miejscach odległych o kilkadziesiąt kilometrów (np. stałe nadzory).
No i co teraz, nasze wartościowanie to fikcja?, bo przecież zadanie pierwsze, które może być wykonane wyłącznie na miejscu, przydzielamy osobom, które nigdy w praktyce nie będą go wykonywały.
Oczywiście w praktyce rzeczywiste wartości nie są takie proste, mamy czasami kilkadziesiąt zadań, które musimy rozdzielić na kilkudziesięciu funkcjonariuszy wykonujących zadania w komórce. Łatwo policzyć dla komórki 30 osobowej realizującej 50 zadań uzyskujemy 1500!!! pól do analizy (przypominam czas wykonania 24 godziny, mówię o etapie procesu wartościowania).
Rozpoczynamy naszą pracę, wprowadzamy pierwsze stanowisko, dzielimy nasze zadania, wiemy co na tym stanowisku się robi, nasz wynik końcowy: czasochłonność 121,73%, wartość stanowiska: 1,67, no cóż, trzeba odebrać część zadań, no to zaczynamy tu procencik, tam dwa, jest uzyskaliśmy: czasochłonność 100%, wartość stanowiska: 1,49. No nie może tak być, toż to czyste marnotrawstwo, jedna setna procenta i wyjdzie specjalista a nie jak teraz tylko młodszy (żal mi człowieka), ponownie analiza, odejmujemy jakiś % z zadania o wartości 1 a dokładamy zadanie o wartości 3, no i o to chodzi, mamy śliczne 100% czasochłonności i wartość 1,50.
Przystępujemy do drugiego, trzeciego, ..., stanowiska, na razie wszystko idzie gładko, tu podniesiemy tam odejmiemy, w końcu nie przystoi aby Franek, który codziennie robi mi kawę miał mniej niż Romek, który wydaje tylko jakieś śmieszne decyzje. Niestety coś jest nie tak, dwadzieścia stanowisk poszło gładko, wartościuję stanowisko dwudzieste pierwsze ale zadania, które się na nim wykonuje już nie ma, całe rozdzieliłem gdzieś na poprzednich dwudziestu, a przecież na tym stanowisku to się robi, co teraz, zmieniamy wartości na poprzednich, jak mam to zrobić toż już prawie dziewiętnasta, a ja jestem w pracy prawie 12 godzin, a jutro na dziewiątą rano ma to być gotowe! No cóż, czas się nie liczy, lecimy! Wracamy do punktu wyjścia, szukamy, które stanowisko realizuje zadanie, które już nam się wyczerpało, jest, znaleźliśmy, modyfikujemy, dorzucamy innego zadania, nie ważne czy się je tu robi, ważne że można je wykonać na tym stanowisku, głupio co prawda wyszło 0,63% (co to za zadanie, ale kto to zauważy?). Niestety przy każdym kolejnym stanowisku coraz więcej problemów, no cóż, robimy tzw. śmietnik jedno, dwa a może trzy stanowiska dostaną resztki czyli to co zostało, inaczej się nie da.
Spytacie zapewne czy to możliwe? W systemie SOWA zdecydowanie NIE, a dlaczego, bo nikt nie dotarł by bez problemów aż tak daleko, dwie trzecie w miarę poprawnie zwartościowanych stanowisk, TO NIEMOŻLIWE. Otóż z tego co wiem, to przynajmniej w mojej IC większość stanowisk wartościowano korzystając z formularzy przygotowanych przez lokalnych informatyków lub co sprytniejszych kierowników, pozwoliły one wstępnie przygotować tabele dla komórek, jednocześnie dając obraz wszystkich stanowisk w komórce, a ich najmocniejszą stroną jest to, iż pozwalają na w miarę szybki sposób przesuwać część zadań z jednego stanowiska na drugie. W SOWIE wymaga to za każdym razem wyszukania rekordu, pobrania go modyfikacji, zapisania. W Exelu to tylko zmiana wartości w komórce, zysk czasowy conajmniej 10-cio krotny.
A i jeszcze jedno, w zasadzie powyższe podejście do sprawy, z uwagi na tak olbrzymi zakres nieprawidłowości wprowadzania wartościowania jak i sposobu jego praktycznego wykonania, niejako zmusił kierowników do przyjęcia metody, którą można by nazwać WARTOŚCIUJ NA MAXA, bo skoro już musieli przydzielać zadania wyssane z palca, to przynajmniej tak, aby uzyskać jak najwyżej zwartościowane stanowiska, aby zminimalizować straty spowodowane ewentualnymi odwołaniami i protestami.
Jako lekturę potwierdzającą powyższe fakty polecam Wam wasze opisy stanowisk, miłej analizy!!!
PS.: Informuję iż nie zajmuję stanowiska kierowniczego, jak również przedstawione przykłady wymyśliłem wyłącznie na potrzeby tej wypowiedzi, aczkolwiek z racji swojego stanowiska mam dość obszerny obraz samego procesu.
Zastanawiacie się może jeszcze dlaczego MUSIMY TO COŚ OPROTESTOWAĆ, inaczej tego nie można nazwać. I nie chodzi tu nawet o pieniądze, aczkolwiek jest to ważny czynnik determinujący nasze działanie, czy gdybym został zwartościowany w moim mniemaniu przyzwoicie, napisał bym to co powyżej? Nie wiem, być może nie. Widać tu siłę całego systemu, ci którzy mieli by tu coś do powiedzenia milczą, dlaczego, bo jest im dobrze, dostaną niezłe podwyżki. MF już pracuje, zapewne ciężko, aby tylko nie dopuścić do protestów, przykład, nowy projekt, troszkę więcej dla mas 100-200zł, ale podkreślam jeżeli patrzycie tylko na pieniądze to współczuję, zobaczcie jakim kosztem je dostaniecie. Zapewne Wam kierownicy, żal waszych podwładnych, ale i tak nic nie zrobicie, dlaczego, bo i po co, przecież my i tak będziemy musieli robić to co nam każecie, a gorzką pigułkę obłudy przełkniecie bez zmrużenia oka.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich informatyków UC, przyszłych specjalistów celnych pracujących na samodzielnych stanowiskach.