@dale @Krzysiekp słusznie zwraca uwagę na nierozsądek części zwierzchników. Wszystkiego można się nauczyć, ale nie jest dobrze gdy robi się to w ten sposób tzn. rzuca się kogoś od razu na głębokie wody. Sprawy przecież mają terminy. Obserwujemy to w wielu miejscach w Polsce. To krytyczna wręcz dla interesu publicznego sytuacja.
Sławku, sprawa wygląda w ten sposób, że jak było obciążenie znacznie ponadnormatywne w DS-ach, wtedy ludzie rękami i nogami się zapierali przed tym.
Było to wręcz żenujące, do czego się skłaniali by uciekać. W drugą stronę poszło, kiedy było wejście w KAS i ryzyko utraty munduru, wtedy wszyscy używali swoich znajomości by iść do DS i realizacji. A po zabezpieczeniu munduru - używali tych samych metod by uciekać na ciepłe posadki (w moich realiach) to było lotnisko, poczta czy epizodycznie, inne komórki, gdzie po zakończeniu pracy nikt do Ciebie nie wydzwaniał.
Fajnie jak się robi, co się lubi, ale w innej sytuacji, albo zaciśnij zęby i pracuj, starając się o przeniesienie - oficjalnie - pisz i uzasadniaj dlaczego, albo się zwolnij. bo odwalanie fuszerki z tłumaczeniem: "ja się nie znam, nie chciałem tu, więc nie miejcie pretensji" jest karygodne - konsekwencje tego ponoszą inni.
Organizacja pracy jest, jaka jest. Zwracanie uwagi na błędy i szukanie lepszych rozwiązań jest również w zasięgu związków. Jednak postawa, wyłącznie roszczeniowa, odnośnie polepszenia warunków pracy, nie jest uczciwa.
Jedziemy na jednym wózku i sam wiem z doświadczenia, że rozsądną rozmową można wiele osiągnąć - w zakresie organizacji pracy.
ps. żaden szanujący się kierownik, jeśli nie ma tendencji samobójczych, nie podzieli tak pracy by nie mogła zostać wykonana - on, na zasadzie nadzoru, odpowiada. Zwłaszcza w sytuacji kiedy podwładny nie ma wykształcenia lub doświadczenia kierunkowego.