Za wszystko chcą w tym kraju płacić, tylko nie za pracę. Po tych cudownych podwyżkach, o ile w ogóle będą, będę zarabiać koło 2800 zł. W moim mieście wynajem dwupokojowego mieszkania kosztuje ok.2000 zł, zakup 500.000 zł.
To bardzo przykre, że jesteś (jak wielu innych) w takiej sytuacji. Nie byłoby też dla Ciebie pocieszeniem, otrzymanie dwukrotnej, przewidywanej podwyżki, gdyż płacąc za wynajem, nie masz nawet szans na przyzwoity kredyt, by coś swojego osiągnąć. To jest tragedia, w dodatku tragedia wielu polskich obywateli, bez większych szans na zmianę takiej sytuacji.
Rozumiem Twoją złość, acz chyba sam przyznasz, że w Polsce "socjal" jest raczej mizerny, w porównaniu do choćby innych krajów UE. Bez żadnych podtekstów czy złośliwości zakładam, iż pierwsze, wpadające do głowy rozwiązanie - wyjazd z kraju - nie wchodzi w rachubę (z tego nie trzeba się tłumaczyć).
Nie wiem jakie masz plany na przyszłość, więc tym bardziej nie umiałbym wymyślić wielu "opcji", dlatego mogę napisać jedno, co być może podda ci jakiś pomysł.
- Moje dwie córki, wyjechały parę lat temu na "wyspy". Długi czas pracowały tam za stawkę minimalną, ale i tak zarabiały więcej, niż ja po 30 latach pracy. Tęsknię za nimi cholernie, nieustannie mi ich brakuje, lecz powiedziałem im obu to samo: dziecko moje, chcę cię mieć przy sobie, ale jeśli tam widzisz dla siebie szansę na normalne życie, to na stałe do kraju nie wracaj. Chyba, że pomimo przyzwoitego wykształcenia tam jeszcze ukończysz szkoły, które tu zapewnią ci godne życie.