Panie Watcher
Szanuję Pański punkt widzenia, jednak muszę wnieść kilka uwag.
W pkt. 2 swojej wypowiedzi pisze Pan, jakby sugerował, że w SC są sami wolni strzelcy, a w US same samotne matki. W SC tak samo są n.in. matki, ojcowie. Pod tym względem sądzę, że SC nie różni się od wszelkich instytucji w naszym kraju. Prawda jest taka, że SC w czerwcu ub. roku SC miała inne priorytety, a US inne. My wiedzieliśmy co mamy do stracenia, zaś dla przynajmniej części z Was reforma KAS już tak wielkim zagrożeniem nie była (czasem wręcz odwrotnie - jawiła się jako szansa na podwyżki). Nasze środowisko wspierane kuriozalnymi wypowiedziami SSC miało w dużym stopniu świadomość, jak będzie się miała rzeczywistość do pięknych medialnych zapowiedzi. Nam się SSC nie przypodchlebiał, czym nas paradoksalnie wspierał, Wam przeciwnie.
Nie winię Waszego środowiska. Ot, takie są realia, że im większe zagrożenie, tym ludzie się bardziej spinają, im mniejsze tym mniej.
Do tego dochodzi kwestia zorganizowania danej grupy. My się systematycznie skupiamy w jedną zwartą siłę. Mamy swojego guru, do którego pisze Pan ze naiwny, a który zrobił wiele rzeczy, które wydawały się niemożliwymi.
Nie będzie przekłamaniem, jeśli napiszę, że Pana wypowiedź to wypowiedź człowieka zrezygnowanego. Nie oceniam tego, ale nie musi Pan zachęcać do rezygnacji z walki innych, bo to zachęta do akceptacji gorszej przyszłości. Jeśli ktoś pragnie innych do czegoś nakłaniać to powinien mieć pozytywną wizję, a nie negatywną. Może Pan napisać że, przecież nakłania do lepszego poprzez sugerowania szukania czegoś lepszego poza KAS. I są takie osoby. Ale nie wszyscy chcą iść tą drogą, bo są długimi latami stażu związani z pracą i chcą lepszego tutaj i mają do tego prawo.
Tak w ogóle wszelkie dyskusje na forum w rodzaju My-SC, Wy-US przypomina mi bitwy dzielnicowe dzieci z ulicy "X" i "Y". Te bitwy szkodzą nam w każdorazowym przypadku, na zasadzie: "gdzie dwóch się bije..." Ja szanuję ludzi z SC i szanuję ludzi z US. Wszyscy jesteśmy tacy sami, tylko znajdujemy się w różnej sytuacji, uwarunkowaniach, inaczej jesteśmy manipulowani i zorganizowani. My zorganizowani byliśmy lepiej, ale nic nie stoi na przeszkodzie (poza brakiem wiary), by US się też - najlepiej z nami - zorganizowały. A dlaczego z nami? Bo na czele naszego związku stoi człowiek godny zaufania, niesprzedajny, wyważony, oddany, mądry, uparty i skuteczny, co potwierdzają wszelkie dotyczące go fakty.
Szanuję Pański punkt widzenia, jednak muszę wnieść kilka uwag.
W pkt. 2 swojej wypowiedzi pisze Pan, jakby sugerował, że w SC są sami wolni strzelcy, a w US same samotne matki. W SC tak samo są n.in. matki, ojcowie. Pod tym względem sądzę, że SC nie różni się od wszelkich instytucji w naszym kraju. Prawda jest taka, że SC w czerwcu ub. roku SC miała inne priorytety, a US inne. My wiedzieliśmy co mamy do stracenia, zaś dla przynajmniej części z Was reforma KAS już tak wielkim zagrożeniem nie była (czasem wręcz odwrotnie - jawiła się jako szansa na podwyżki). Nasze środowisko wspierane kuriozalnymi wypowiedziami SSC miało w dużym stopniu świadomość, jak będzie się miała rzeczywistość do pięknych medialnych zapowiedzi. Nam się SSC nie przypodchlebiał, czym nas paradoksalnie wspierał, Wam przeciwnie.
Nie winię Waszego środowiska. Ot, takie są realia, że im większe zagrożenie, tym ludzie się bardziej spinają, im mniejsze tym mniej.
Do tego dochodzi kwestia zorganizowania danej grupy. My się systematycznie skupiamy w jedną zwartą siłę. Mamy swojego guru, do którego pisze Pan ze naiwny, a który zrobił wiele rzeczy, które wydawały się niemożliwymi.
Nie będzie przekłamaniem, jeśli napiszę, że Pana wypowiedź to wypowiedź człowieka zrezygnowanego. Nie oceniam tego, ale nie musi Pan zachęcać do rezygnacji z walki innych, bo to zachęta do akceptacji gorszej przyszłości. Jeśli ktoś pragnie innych do czegoś nakłaniać to powinien mieć pozytywną wizję, a nie negatywną. Może Pan napisać że, przecież nakłania do lepszego poprzez sugerowania szukania czegoś lepszego poza KAS. I są takie osoby. Ale nie wszyscy chcą iść tą drogą, bo są długimi latami stażu związani z pracą i chcą lepszego tutaj i mają do tego prawo.
Tak w ogóle wszelkie dyskusje na forum w rodzaju My-SC, Wy-US przypomina mi bitwy dzielnicowe dzieci z ulicy "X" i "Y". Te bitwy szkodzą nam w każdorazowym przypadku, na zasadzie: "gdzie dwóch się bije..." Ja szanuję ludzi z SC i szanuję ludzi z US. Wszyscy jesteśmy tacy sami, tylko znajdujemy się w różnej sytuacji, uwarunkowaniach, inaczej jesteśmy manipulowani i zorganizowani. My zorganizowani byliśmy lepiej, ale nic nie stoi na przeszkodzie (poza brakiem wiary), by US się też - najlepiej z nami - zorganizowały. A dlaczego z nami? Bo na czele naszego związku stoi człowiek godny zaufania, niesprzedajny, wyważony, oddany, mądry, uparty i skuteczny, co potwierdzają wszelkie dotyczące go fakty.
Ostatnia edycja: