Policjanci chorują nam na potęgę!
Policjanci chorują nam na potęgę
Z prasy
MSWiA przyznaje, że w okresie absencji chorobowej "podejmowana jest praca zarobkowa", "odbywają się wyjazdy turystyczne" oraz "sprawowana jest opieka nad osobami małoletnimi". Nikt tego jednak nie może sprawdzić.
Mundurowi ograli rząd. Na chorobowym nadal będą dostawać 100 proc. pensji. I nikt nie skontroluje, co w tym czasie robią. Projekt ustawy, który miał zrównać ich z cywilami, właśnie wylądował w koszu
- To ta zmiana nie weszła w życie? Jestem zaskoczony - mówi Andrzej Arendarski, szef Krajowej Izby Gospodarczej
Sprawa dotyczy 250 tys. osób, m.in. policjantów, żołnierzy i strażaków. Tylko policjanci biorą co miesiąc 192 tys. dni wolnych w ramach zwolnień lekarskich (dane za 2010 r.). Do służby każdego dnia nie stawia się 6 tys. funkcjonariuszy. To tak, jakby zamknąć dwie średniej wielkości komendy wojewódzkie lub 20 powiatowych. Nie tracą na tym, bo mundurowi na zwolnieniu dostają 100 proc. pensji (cywile tylko 80 proc.) oraz wszelkie nagrody i dodatki.
W ubiegłym roku MSWiA przyznawało, że w okresie absencji chorobowej "podejmowana jest praca zarobkowa", "odbywają się wyjazdy turystyczne" oraz "sprawowana jest opieka nad osobami małoletnimi". Ile konkretnie jest takich przypadków? Nie wiadomo. Bo mundurowych nikt nie może kontrolować! Normalnego pracownika na zwolnieniu ma prawo sprawdzić pracodawca albo ZUS. W sierpniu 2009 r. taką kontrolę zwolnień lekarskich zlecił sam premier Donald Tusk. 300 pracowników Zakładu chodziło po domach i sprawdzało, czy chorzy nie pracują.
Rząd był cięty na zwolnienia lekarskie mundurowych i rok temu przyjął projekt ustawy, w którym zakładano zmniejszenie uposażenia w trakcie choroby do 80 proc. Proponowano też zmniejszenie nagrody rocznej proporcjonalnie do czasu choroby. Zmian jednak nie będzie. Jak się dowiadujemy w rządzie, sprawa jest na razie nieaktualna. - Analizujemy ją - tłumaczy nam enigmatycznie Małgorzata Woźniak, rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Nieoficjalnie słyszymy, że priorytetem dla rządu jest przyjęta w ubiegłym tygodniu przez Sejm reforma emerytalna służb mundurowych. Ma wejść w życie w styczniu 2013 r. Nowo przyjęci do służby policjanci czy żołnierze będą pracować do emerytury 25 lat, czyli 10 lat dłużej niż obecnie. I żeby na nią przejść, będą musieli mieć skończone 55 lat. Koalicja nie chciała jednocześnie forsować kolejnej "zmiany mundurowej". Bo się bała, że żadna nie przejdzie. W czasie trwających dwa lata negocjacji w sprawie reformy emerytur związki zawodowe, gdy tylko słyszały o zmniejszeniu pensji za zwolnienie lekarskie, groziły zerwaniem rozmów. Związkowcy grozili nawet protestami w trakcie Euro 2012, jeśli reforma będzie nie po ich myśli. Tysiące policjantów na zwolnieniu w trakcie turnieju mogłyby rozłożyć organizacyjnie całą imprezę. A mundurowi nic by na tym nie stracili. I tak dostaliby 100 proc. pensji.
- To, że zmiany w chorobowym nie weszły w życie, jest niewątpliwie sukcesem naszego związku - przyznaje Antoni Duda, przewodniczący Związku Zawodowego Policjantów. I dodaje: - Nie mamy płaconych nadgodzin, nie płaci się nam więcej za służbę w niedziele i święta. Nie może więc być mowy o zmniejszeniu chorobowego. I odpiera zarzuty, że mundurowi w niewłaściwy sposób korzystają ze zwolnienia. - Przecież jeżeli nie ma innych zaleceń lekarskich, można podczas choroby wyjeżdżać, przemieszczać się - tłumaczy Duda.
- Związki mundurowe zachowują się nieprzyzwoicie - uważa dr Jacek Kucharczyk, szef Instytutu Spraw Publicznych. - Według nich koszty reform powinni ponosić wszyscy Polacy, tylko nie oni.
I podaje przykłady. Większość Polaków będzie pracowała do 67 lat, a mundurowi tylko do 55. roku życia. Emerytury cywilów będą liczone na podstawie odłożonych składek, w rezultacie ich świadczenie za 30 lat będzie wynosić tylko jedną trzecią pensji. Mundurowych - nawet 75 proc. pensji.
Czy po uchwaleniu reformy emerytalnej rząd wróci do zmian dotyczących zwolnień lekarskich? Nie wiadomo. Żadnych terminów jeszcze nie ustalono. - Rząd powinien się przyjrzeć wszelkim szczegółowym zapisom w ustawach, które sprawiają, że jedni obywatele są traktowani nieproporcjonalnie lepiej niż inni, i w jednym czasie wszystko zmienić. Strategia, że co kilka miesięcy czy lat będziemy zmieniać jeden przepis, jest nieskuteczna - tłumaczy ekonomista Ryszard Petru.
Więcej...
http://wyborcza.pl/1,75248,11764119,Policjanci_choruja_nam_na_potege.html#ixzz1vV95LyOe