Tutaj się zgodzę w całej rozciągłości, chociaż osobiście uważam, że cała służba przygotowawcza powinna być na granicy. To tylko dwa lata. Oczywiście mówię o izbach granicznych. Tam gdzie nie ma sensu stricte granicy, niech młodzi "na dzień dobry" zasuwają na oddziałach wewnętrznych bądź lotniskach/portach. Po prostu, takie przetarcie. Niech zobaczą co to mróz, upał, deszcz co nie chce przestać padać a wyjść na cysternę trzeba żeby plomby założyć. Niech zobaczą co to znaczy upierdliwy klient, który twierdzi że nic nie robisz tylko kawę pijesz a ty owszem, pijesz , wiecznie zimną. Niech zobaczą jak smakują słowa "turysty", który twierdzi, że wie gdzie mieszkasz i jakim fajnym autem jeździsz, a później mówi: inspektor ja tylko żartowałem... A dopiero później niech delegatury/izby/mobilni/inne biura "wysysają" ludzi do siebie. Na zasadzie: na granicy świetnie piszesz sprawy ks? Chodź do DŚ, masz wyniki na jamie? Dawaj go do mobilnych, obcykana jesteś w tranzycie, znasz procedury? Dawaj do PC itp itd...
Dla mnie totalną głupotą naczelników z izb granicznych, jest kierowanie ludzi świeżo po naborze do komórek merytorycznych bądź realizacji. Ci ludzie później "nie czują" tematu ale bardzo często, niestety ale muszę to napisać, uważają ludzi z granicy za debili. Ale żeby zobaczyć jak jest na granicy to nigdy nie chcą. Przykre ale prawdziwe.