Masz rację dacia
Frustracja to straszny stan. Jeśli jednak jej powodem jest przypadek losowy, choroba lub inne okloliczności na które nie mamy wpływu - to łatwiej ją znieść.
Ale w przypadku frustratów celników to gorsza sprawa. Mamy świadomość,że wpędzili nas (ja też już chyba jestem nie egesz) w nią ludzie, którzy tak jak my pełnią służbę w tej izbie. Ktoś im powiedział, a oni to sobie w koło chyba powtarzali (tak sobie to tłumaczę) by uwierzyć, że należy im się więcej nagrody i satysfakcji z pełnienia urzędu niż innym i mają prawo, ba nawet zadanie zadbać by inni nie mieli ani nagrody ani satysfacji ani nawet praw. W tym celu dano im władzę.I tak latami. Bez awansów, tym samym na stałej, marnej pensji, pomiatani, trzymani za twarz itd. A ten biedny celnik na samym dole latami ogląda tych na górze i widzi ich wybryki. A głupi nie jest.
Mam kumpla, który jest tak sfrustrowany, że chciał zakłócić niedzielne uroczystości w katedrze i tym w pierwszej ławce dać po pysku - bez względu na konsekwencje. My obchodziliśmy dzień celnika przy piwku, na smutno 100-y rok bez awansu, na który każdy z nas zasłużył i któremu to zapisano w ocenie okresowej.
I wiesz co dacia, tej frustracji jest tak dużo, że niebawem, nie wiem jak i nie wiem kiedy "oni" dostaną to, na co latami sobie pracowali.
Nasz kolega Adi, który pierwszą gwiazdkę dostał chyba o ile się nie mylę w 2006 r ( a pracuje chyba od 1997), też jest frustratem. Tylko ponieważ jest spokojnym człowiekiem, osłabiony frustracją dał się wmanewrować w jedną z gorszych spraw. Żal mi go. Kiedyś będzie z tym się źle czuł.