Nieludzkie jest życie tirowca
Ciężkie życie tirowca
(fot. AFP)
W brudzie, smrodzie i głodzie tysiące kierowców czekają nawet tydzień, żeby przekroczyć wschodnią granicę UE.
Jemy z michy, śpimy w budzie i sikamy na koło samochodu. Zupełnie jak psy – mówi Zbyszek, 41‑letni kierowca tira. W swojej „budzie” dwa na trzy metry spędza już czwartą dobę, a do przejścia granicznego w Dorohusku zostało mu jeszcze siedem kilometrów. – Oszaleć można lub zdechnąć. Z nudów albo jak ten, co się ze zdenerwowania przekręcił na serce w ubiegłym tygodniu. Bo ile można siedzieć i spać, i w okno patrzeć, i znowu spać, i liczyć, ile się na każdym dniu traci i ile pieniędzy zostało jeszcze na jedzenie? – dodaje.
REKLAMA Czytaj dalej
Choć na drogach dojazdowych do terminali brak rozdzierających scen, sytuacja na granicy jest dramatyczna. Według policji ci, którzy właśnie ustawiają się w kolejce, dotrą do przejścia najwcześniej za tydzień, a po powrocie z Kijowa albo Moskwy czeka ich powtórka z koszmaru (jeszcze gorsza, bo w kolejce za wschodnią granicą jest bardziej niebezpiecznie). To efekt nieformalnego strajku celników. Ponieważ prawo zakazuje im tej formy protestu, nie przychodzą do pracy, biorąc urlopy na żądanie lub zwolnienia lekarskie. Domagają się podwyżek (większość zarabia około 1200 złotych na rękę) i ochrony prawnej, dzięki której nie będą zwalniani z pracy, gdy tylko dwie osoby posądzą ich o wzięcie łapówki. W Dorohusku i Hrebennem średnio na zmianie pracuje dwie–pięć osób (część z nich obsługuje „osobówkę”), a powinno być prawie 20. W normalnych warunkach taka ekipa wypuszcza z Polski około pięciu tirów na godzinę, teraz proporcje się odwróciły. Przez granicę co kilka godzin przejeżdża może jedna ciężarówka. Kolejka z Dorohuska dotarła już do odległego o 24 kilometry Chełma i, podobnie jak przy innych przejściach, pęcznieje w tempie sześć kilometrów na dobę.
Kabina tortur
Z ustawionych w kolejkach tirów wieje nudą i beznadzieją. – To jest jak stalinowska tortura: nie można spać, bo co godzinę budzi nas pilnująca porządku w kolejce straż graniczna lub klakson kolegi z tyłu, że trzeba się posunąć o kilka metrów – opowiada Sławek czekający w Dorohusku trzecią dobę. – Drugiego dnia takiego koszmaru organizm zaczyna słabnąć i buntować się, a kolejne wlewane w siebie kawy tylko potęgują wkurw – opisuje stojący przed Sławkiem Roman.
Denerwuje wszystko. W toi-toi brud i smród, choć i tak dobrze, że są, bo jeszcze tydzień temu cała kolejka chodziła w pole, co doprowadzało do szału okolicznych mieszkańców. Umyć się nie ma gdzie. Wodę coraz bardziej trzeba oszczędzać, bo półtora litra u kursującego wzdłuż kolejki rowerzysty kosztuje dwa złote. Schowek na jedzenie przy drzwiach kierowcy pustoszeje, bo nikt się nie spodziewał, że zakupy trzeba zrobić na więcej niż trzy dni. Któregoś dnia sztab kryzysowy od starosty rozdawał zupę, ale mało kto ją widział, zresztą na jednej zupie paru dni nie przeżyjesz. Pieniądze się kończą, a wydawanych 20–30 złotych dziennie w wiejskich sklepikach nikt nie zwróci. Nie zwróci także za samo stanie. Rzadko który kierowca ma wypłacaną dietę, większość dostaje za fracht, czyli od zrobionego kursu (za wyjazd do Kijowa: 500–800 złotych).
Bolesław Milewski, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego, szacuje, że łączne straty przewoźników i Skarbu Państwa wynoszą dziennie blisko miliard złotych. Sam koszt tira to jakieś 1500 złotych dziennie.
i wten oto sosób rzad bedzie zochydzał społeczęśtwu celników , aby wyrobić wśród opini społecznej negatywny obraz celnika....więc proszę osoby które moga w jakis sposób zareagować i występować w mediach aby przeciwstawić się negatywnej propagandzie...wyjaśniać sprawy bolące celników.Przez ostatnie protesty społeczeństwo wiele już się dowiedziało o pracy i traktowaniu celnikw, do tej pory ten problem był skrywany i przemilczany rządziły tylko plotki i mity o celnikach...nalezy to zmieniać , żadnej bitwy nie wygracie, jeśli społeczeństwo bedzie przeciwko celnikom