Do Juara i innych oponentów, późna już pora więc opowiem wam bajeczkę na dobranoc. Bajeczka będzie niedługa i niezbyt skomplikowana, więc jako inteligenci z pewnością zrozumiecie jej przesłanie. Wierzę w was.
W pewien ciepły majowy poranek przychodzi do pracy kierowca tira. Jest akurat wtorek, słońce świeci ale kierowca nie jest szczęśliwy, ba jest smutny! A smutny, bo po prostu zmęczony. W sobotę miał daleki wyjazd i przez 12 godzin prowadził ciężarówkę. Niedziela jak to niedziela, poszedł do kościoła, zjadł obiad z innym kolegą z pracy, nawet trochę się zdrzemnął w środku dnia. Ale cóż, obowiązki wzywają! Więc o 20 wsiadł ponownie do swojej ciężarówki, bo trzeba przecież wrócić do domu. Do żony, do dzieci. Trzeba naprawić cieknący kran w mieszkaniu, a że na hydraulika go nie stać, bo rata kredytu mu ciąży to musi to zrobić osobiście. No i jest! nareszcie, po 12 godzinach w domu! To nic, że będzie spał pół poniedziałku ale przynajmniej spędzi wieczór z córką. Rano wstał, ubrał się i poszedł do pracy, bo tak mu grafik ułożono. Worki pod oczami same w końcu jakoś zejdą, posmaruje się kremem ze świetlikiem. Tak więc w tenże ciepły majowy poranek staje przed nim przełożony i tak oto do niego rzecze:
- Tu masz trasę do wykonania. Masz jechać jak najszybciej. Rozumiesz? Jak najszybciej!
- Ależ szefie! - oponuje kierowca - przecież wiozę ważny ładunek!
Wtem wpada przełożony przełożonego i z drzwi krzyczy:
- tak wolno!? To opieszałość! My mamy umowy popodpisywane!! Już ja konsekwencje powyciągam!!
Cóż więcej zostało biednemu kierowcy. Spuścił głowę wbijając tępo wzrok w niewygodne firmowe buty. Zacisnął zęby, zwinął ręce w kułak i poszedł do swojego tira. Punkt ósma wystartował z piskiem opon. I jedzie, i pędzi nie i gna na złamanie karku, bo przecież przełożony kazał. Nie zważa ani na ładunek, który wiezie, ani na swoje bezpieczeństwo, ani (o zgrozo!) o bezpieczeństwo innych użytkowników drogi. Ale zadanie swe wykonał znakomicie! Dostał nawet pochwałę wzrokową do swego przełożonego! Szczęśliwy, że swe trudne i odpowiedzialne zadanie wykonał z błogą przyjemnością poszedł spać. Po miesiącu czasu otrzymał dwa listy:
Pierwszy był zdjęciem na którym uśmiechnięty kierowca prowadzi swojego tira. Podpis pod zdjęciem brzmiał: 500 zł oraz 10 pkt. karnych
Drugi był następującej treści: 'W związku z dostarczeniem przez pana uszkodzonego towaru naszej firmie, uprzejmie informujemy, iż nasza firma z siedzibą w Warszawie będzie rościć sobie sądownie zadośćuczynienia za poniesione straty materialne. Dodatkowo wnioskujemy do przełożonego pana przełożonego o zawieszenie pana w wykonywanych obowiązkach oraz wyciągnięcie wobec pana odpowiednich konsekwencji ze zwolnieniem pana z pracy włącznie, ponieważ uważamy, iż jest jest pan pracownikiem nierzetelnym, niedbającym o klientów oraz niewykonującym poleceń swoich przełożonych'
Załamany listami kierowca poszedł do swojego przełożonego. Pokazał mu listy i spytał:
- co dalej, panie przełożony?
- Jak to co? Za mandat zapłacisz, przecież to ty kierowałeś, trzeba było tak jechać żeby mandatu nie dostać! A co do pisma... Masz tu kartkę i długopis. Opisz całą sytuację jaka ona była w rzeczywistości. Tak jak to widzisz i co się na drodze działo, sam przecież wiesz najlepiej co pisać.
Poddenerwowany zaistniałą sytuacją kierowca mówi:
- napiszę, że mi pan kazał jechać jak najszybciej się da!
- Jaaaaa tak kazałem? A gdzie to napisałem? Pokaż pismo! Ciesz się, że firma poniosła za ciebie koszty związane z pogiętą felgą!
Kierowcy nie zwolniono z pracy. Pracuje nadal, mimo że obcięto mu pensję o połowę i zabrano premię. A sam kierowca? Postanowił, że zawsze już będzie jeździł zgodnie z przepisami, dzięki czemu towar zawsze jest w stanie idealnym, mandatów płacić nie musi a felgi ma zawsze równe. A że ładunek rzadko kiedy dojeżdża na czas? Nie wszystkie drogi są autostradami...
Zrozumieliście?