Pytanie, czy ci ludzie jutro jeszcze będą pracować na swoich przejściach granicznych, czy może dostaną nagłe przeniesienie do UC lub OC wewnętrznego.... Kto pamięta alokację z pewnością zna odpowiedź....
Widzisz... urzędy graniczne na wschodniej granicy nie znikną. Kontrole ktoś musi robić.
Jak myślisz, jaka jest szansa że urzędnicy z us przeniesieni na przejścia drogowe staną na wysokości zadania? Ba, nawet śmiał bym twierdzić że zmiany w kadrze kierowniczej będą tu raczej ostrożne.
Tak, myślę, że zarówno ja, jak i inni z granicy są pewni swojej przyszłej pracy. Myślę też że nie zaryzykują walki z kas czy walki o "emki" (do przysłowiowego końca) - dlaczego? Dlatego że na granicy jest sporo młodych, oraz takich, którym emerytura się teraz nie opłaca. A za parę lat? Kto to wie. Nie sądzę by było wielu naiwnych, wierzących że emki wywalczone dziś będą aktualne za 10 czy 15 lat.
Natomiast ja i wielu innych pamiętają postawę popularną zarówno tutaj, jak i w izbach, czy urzędach, gdzie dano wyraźnie do zrozumienia że podwyżki - czyli coś na czym by zyskali wszyscy, ale najbardziej odczuli najmłodsi stażem i z najniższymi zarobkami, mówiąc delikatnie, nie stanowią priorytetu dla nikogo.
Dlatego też, z tego co rozmawiałem, "niewielu" jest chętnych do nadstawiania głowy za "dziadków". Mówicie tyle o "trzymaniu się razem", o unikaniu podziałów, o zjednoczeniu się do walki o wspólne cele. Fajnie. Tylko że "moje" cele nie są "twoimi" celami i vice versa.
Osobiście, ci którzy mnie kiedyś traktowali jak "kota", żeby nie powiedzieć "śmiecia" (o powodach nie piszę), są teraz w strukturach związku (jedynego słusznego), ci którzy dali mi się poznać jako osoby dbające o własny interes (po trupach), teraz mówią o potrzebie "wspólnej walki". I pierwsi ucieszą się z możliwości przejścia na emeryturę. Ci sami twierdzą że "podwyżki są teraz nieistotne", ba że nawet kas w perspektywie można przeżyć.
Tyle się straszy kasem. Że pensje spadną że polecą stanowiska. Z tego co porównywałem pobory, to polecą - ale od młodszego eksperta w górę. No i aspirantom mogą nieco zabrać. Ale co do stracenia ma spec z sierżantem albo kilkoma belkami choćby na pagonach? Nic, albo niewiele. Dlaczego więc mają nadstawiać karku?
Po wtóre dlaczego ludzie z izb granicznych, gdzie jest pracy w huk, mają nadstawiać głowę za izby wewnętrzne, gdzie pensje są podobne albo i wyższe, bo więcej wyższych stanowisk, zaś nie ma granicy, i "automatów" mniej się ujawnia, gdzie większa cześć pracy wykonywana jest przy biurkach?
Dlatego też, nie wiem jak inni, ale "ja robię swoje". Przy biurku. Zabiorą mi biurko? Pracę znajdę - łatwiej niż niejeden ekspert-aspirant. A dla niego zrobię tyle samo, co on dla mnie. Może z nieco większą kulturą i nie śmiejąc się w twarz - w końcu wychowanie zobowiązuje....