Żałosne efekty wielkiej antykorupcyjnej operacji na polsko-rosyjskiej granicy
Emisja: 28 września 2009 r.
Autor : Magdalena Zagała
Zdjęcia : Dariusz Szymura , Krzysztof Łuczak
Montaż : Grzegorz Jaskierny
Współpraca : Agnieszka Szepelak , Krzysztof Bursztyn
To miała być jedna z największych operacji przeciw korupcji na polskich granicach. Przed sądem stanęło kilkudziesięciu celników i pograniczników z przejścia granicznego w Bezledach, oskarżonych o przyjmowanie gigantycznych łapówek. Po sześciu latach okazuje się, że śledztwo było fatalnie przeprowadzone. Oskarżeni, którym nie potrafiono udowodnić korupcji, opuszczają sądy z uniewinniającymi wyrokami, i sądzą się teraz o odszkodowania. Za fuszerkę w śledztwie zapłacimy my – podatnicy.
Przed sześciu laty biuro służb wewnętrznych straży granicznej w Kętrzynie zawiadomiło olszyńską prokuraturę o korupcyjnym procederze, jaki kwitł na polsko-rosyjskim przejściu granicznym w Bezledach (warmińsko-mazurskie). Prokuratura zleciła biuru śledztwo w tej sprawie. To potoczyło się błyskawicznie, a jego efektem stały się akty oskarżenia przeciw kilkudziesięciu celnikom i pogranicznikom.
Zaczęły się procesy. W ich trakcie zaczęły wychodzić na jaw niezliczone błędy popełnione w śledztwie biura służb wewnętrznych. Okazało się m.in., że poza zeznaniami świadków i oskarżonych służy nie zebrały żadnych dowodów. Nie ustalono, jakie kwoty mieli brać oskarżeni, w jaki sposób dokonywano podziału łapówek między przełożonych i podwładnych (bo w akcie oskarżenia napisano, że w procederze uczestniczyli tak szefowie przejścia w Bezledach, jak i szeregowi funkcjonariusze). Nie zweryfikowano zeznań, nie było rutynowych w tego typu śledztwie podsłuchów czy obserwacji podejrzanych, nie sprawdzono nawet grafików dyżurów funkcjonariuszy.
Sąd okręgowy w Olsztynie uznał, że tak wątły materiał dowodowy nie pozwala na skazanie większości oskarżonych. Dzisiaj prawomocnie skazano w tej sprawie zaledwie siedem osób. Reszta oskarżonych opuściła gmachy sądów z uniewinniającymi wyrokami. Teraz uniewinnieni funkcjonariusze zapowiadają sprawy o odszkodowanie.
Reporterka Superwizjera TVN postanowiła bliżej przyjrzeć się sprawie, która zawczasu została obwołana jednym z największych śledztw przeciw korupcji na przejściach granicznych. Zamieszani w nią funkcjonariusze opowiedzieli jej o wymuszaniu zeznań przez szefa biura spraw wewnętrznych straży granicznej w Kętrzynie. Dziś ów pułkownik cieszy się nagrodą za prace przy sprawie – ponad 20 tysięcy złotych.Mimo upływu lat nadal nie wiadomo, co naprawdę było aferą na przejściu granicznym w Bezledach. Jeśli korupcja, to afera była nie tylko dlatego, że celnicy i pogranicznicy brali łapówki, ale że potrafili też przyjąć skuteczna linię obrony i wywiedli w pole śledczych. Jeśli nieudolność szefa biura spraw wewnętrznych i prowadzącego sprawę prokuratora to teza o walce z korupcją jest naciągana.
Pojawia się w końcu pytanie, czemu prokuratura mając przed sobą tak poważne doniesienie o korupcji, nie zleciła śledztwa policji. Błędy w tym śledztwie obciążą podatników, czyli nas wszystkich, bo z naszych kieszeni pokryte zostaną koszta śledztwa, procesów i ewentualnych odszkodowań.