Po pierwszym przeczytaniu projektów machnąłem tylko ręką - nie będę się w to żadnym komentarzem angażował, szkoda czasu (kogo z decydentów interesują nasze opinie?), nawet tego, który nam dano (od piątku godz. 12 do poniedziałku godz. 11), oraz zdrowia. Odmówiłem pomocy w tej sprawie nawet mojemu NUSowi. Ktoś, kto w takim pośpiechu przygotowuje bardzo poważną reorganizację istotnych struktur państwowych i tak niepoważnie podchodzi do konsultacji w tej sprawie, to po prostu nie szanuje demokratycznych reguł państwa prawa. To jest PIS, niestety. Nawet jak mają dobre intencje, to i tak wszystko s****olą. Niekompetencja + arogancja.
Ale cóż, zmiany są chyba przesądzone.
O protestach można zapomnieć - w grudniu daliśmy ciała. Teraz możemy liczyć tylko na łaskę pańską i boską opatrzność.
Nie ma co jednak siać paniki w związku z opcją zerową - zdecydowana większość ponownie zostanie zatrudniona. Problemy mogą mieć tylko ci bez wyższego wykształcenia, ale idę o zakład, że nawet spora ich część na zasadzie wyjątku / specjalnego przyzwolenia Szefa propozycję dostanie. Powód - ktoś u diabła czarną robotę wykonać musi, a szybkie tempo wprowadzanych zmian w tym akurat względzie działa na korzyść - brak czasu na wybrzydzanie w kompletowaniu kadr nowych służb skarbowych. Przynajmniej na tym podstawowym poziomie.
Chociaż kalkulacje te mogą okazać się płonne, wszak mamy do czynienia z nieodpowiedzialnymi ignorantami. Komuś się wydaje, że w celu uzdrowienia sytuacji i zbudowania silnego państwo wystarczy coś
zadekretować, pozmieniać nazwy, odklepać przysięgę "tak mi dopomóż Bóg", kogoś zastraszyć, komuś pokazać marchewkowy miraż... Żmudne budowanie zaufania do Państwa poprzez szanowanie godności pracowników administracji, honorowanie ich osiągnięć i pozycji zawodowej nie mieści się jakoś w głowach pomysłodawców reformy. Niby jest to w ustawie o KAS, że gdzieś tam w przyszłości, ale jak w to wierzyć, skoro wprowadza się ją w tak podły sposób, a i doświadczenia są przykre (potraktowanie celników, łatwość zmieniania ustaw i panującego porządku, np. USC).
Opcja zerowa sama w sobie nie jest zła, wszystko rozbija się jednak o sposób realizacji. W przypadku KAS za dużo jest nieokiełznanej arbitralności. Wszystko zaczyna sie od matki boskiej Gilowskiej, ta namaszcza Szefa, ten dyrektorów.... Wszystko podług czyjegoś widzimisię. Jeśli wziąć pod uwagę jakość PISowskich kadr i ich pełne apodyktycznej bezczelności prokuratorskie poglądy na świat, to brrr...
I właśnie oprócz tempa wprowadzanych zmian i pozorowanej konsultacji jest to mój najpoważniejszy, bo fundamentalny zarzut wzgledem KAS. Poprzez tą łańcuszkową zależność i arbitralność przy powoływaniu i odwoływaniu KAS będzie dalej feudalny i na wskroś upolityczniony. Brakuje mi jaskiegoś autonomicznego ciała doradczo kontrolnego, które tworzyliby ludzie o niekwestionowanym autorytecie i dorobku zawodowym lub naukowym. Brak poczucia, że ma się na coś wpływ. Jedyny wyjątek dotyczy możliwości podkablowania przełożonego (bez zachowania drogi służnowej) jeżeli jest podejrzenie (wystarczy subiektywne i nieudokumentowane), że ten postepuje niezgodnie z prawem. Znamienne. A jeżeli robi coś dobrze?
Nie sposób nawet czegoś poprawić we własnym zakresie. Weźmy taką rekrutację (art.108) - o wszystkim przesądza rozmowa kwalifikacyjna. Nie sposób wprowadzoć przykładowo sprawdzianów (testów) wiedzy, czyli jakiegoś obiektywnego czynnika naboru. To oczywiście też o niczym nie przesądza (ja np. w 1997 roku byłem przyjęty, choć o podatkach wiedziałem tylko tyle, że są, teraz chyba niewiele można mi w tym zakresie zarzucić), ale owa sztywność i skromność procedur rekrutacji z jednej strony nie eliminuje patologii w naborze, z drugiej znakomicie utrudnia dokonanie wyboru najlepszego pracownika pośród kandydatów (wygadany pustak po PiaRze na AE ma większe szanse niż zakompleksiony analityczny mózg po polibudzie).
"Podoba" mi się też art. 22 dytyczący odwoływania dyr. i nacz. Można ich odwołać, jeżeli okażą się skorumpowanymi łajdakami lub schorowanymi wrakami. I co z nimi? Na inne równorzędne stanowisko!
Art. 128 - też już ktoś się wypowiadał w sprawie tego idiotyzmu. Warunkiem startu w wyborach parlamentarnych jest kandydowanie z list partyjnych. Jak się to ma do ust. 1? No chyba że ust. 1 nie obowiązuje urzędnika na urlopie bezpłatnym? Ale to może nie obowiązuje również w soboty, niedziele i święta oraz w pozostałe dni tygodnia poza godzinami pracy?
A tak wogóle to komuś z tą apolitycznością coś się zdrowo popieprzyło. Apolityczność powinna polegać na niezależności w wykonywaniu obowiązków służbowych od wpływów pollitycznych oraz na unikaniu publicznego popierania jakiegoś ugrupowania politycznego, a nie na eliminowaniu skarbowców np. z działaności samorządowej (dla wielu społeczności lokalnych kastracja urzędników z biernego prawa wyborczego to poważny uszczerbek w ich prawie do stanowienia o swoim losie, ponieważ w sposób istotny ogranicza moźliwość wyboru ludzi wykształconych i odpowiedzialnych) lub kneblowaniu im ust na forum publicznym (jak się wypowiem w sprawie np. eutanazji to mnie wywalą, bo to przecież sprawa polityczna w Polsce?).
Głupot jest więcej np. art. 25 ust. 2, art. 129, kwestia dublowania ordynacji, ...) ale zrobiłaby sie z tego już cała roprawa.
Są oczywiście i marchewki. Np. wyraźny wzrost wynagrodzenia. O ile dobrze czytam to najniższe wynagrodzenie dostaje urzędnik na stażu (XVI kategoria) i jest to 3 x minimalne wynagrodzenie. To nieźle.