Źródło:
http://www.forbes.pl/artykuly/sekcje/strategie/na-granicy-oplacalnosci,22425,1
Na granicy opłacalności
Na wschodnich przejściach granicznych kwitnie kontrabanda papierosów. Państwo przymyka oko, obywatele się z tego cieszą, a koncerny tytoniowe utyskują. Ale wszyscy i tak wychodzą na swoje, czyli nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Włoska Gwardia Finansowa zatrzymała 23 listopada pod Neapolem tira z polskimi numerami rejestracyjnymi i transportem 4 ton papierosów bez jakiejkolwiek dokumentacji celnej. Wartość skonfiskowanego towaru oszacowano na 600 tys. euro. Śledczy rozbili tym samym międzynarodowy gang przemytników, który rozpracowywali od ponad roku. Misternie przygotowana operacja odbiła się głośnym echem we włoskich mediach. W Polsce napomknęło o niej zaledwie kilka serwisów informacyjnych, bo tutaj przemyt tytoniu jest jak chleb powszedni – wszyscy się nim żywią. Państwu to jednak nie przeszkadza, ponieważ fiskus odbija sobie straty przez podnoszenie podatku akcyzowego.
W dodatku w 2008 r. w wyniku akcji MSWiA skierowanej przeciwko celnikom cała granica Unii Europejskiej z Europą Wschodnią stanęła przed przemytnikami otworem. Dzięki temu wschodnia Polska pali za półdarmo, a miliony mrówek, czyli drobnych przygranicznych przemytników, mają pracę. Tylko koncerny tytoniowe cierpią, bo spada im sprzedaż legalnie wyprodukowanych papierosów. A pocierpią jeszcze bardziej, gdy granica Polski z Ukrainą zostanie całkowicie otwarta i podejrzanie tanie „fajki” zacznie palić cała Europa.
Tytoniowy dobrobyt zapewnił Polakom minister spraw wewnętrznych Grzegorz Schetyna, który postanowił raz na zawsze rozprawić się z patologią toczącą polskie granice. Na początku 2008 r. zdławił masowe protesty celników, którzy domagali się podwyższenia wynagrodzeń i właściwej ochrony prawnej przy wykonywaniu obowiązków służbowych (byli często bezkarnie bici przez gangi przemytnicze).
Minister Schetyna nie negocjował, wyszedł z założenia, że każdy celnik ma coś na sumieniu, i postanowił unieszkodliwić wszystkich – zwolnił 90 procent pracowników z przejść granicznych na ścianie wschodniej. Każdy był podejrzany i każdy dostał anioła stróża w postaci agenta ABW.
Z raportu (PR IV 070/23/08) Biura do spraw Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej wynika, że do 31 sierpnia 2008 roku przeciwko celnikom prowadzono łącznie 159 postępowań prokuratorskich. Korupcyjne zarzuty usłyszało około 900 osób, mimo że – jak czytamy w raporcie – materiał dowodowy był wątpliwy.
Większość posądzonych o korupcję celników zawieszono w czynnościach służbowych, a w konsekwencji zwolniono ich z pracy, zanim doszło do procesu. Bardzo często usuwane były całe załogi. W Hrebennem, na jednym z największych przejść z Ukrainą, pracę straciły 63 osoby. Proces 19 z nich ruszył dopiero na początku października 2011 r., pozostali ciągle czekają. Sędziowie mają twardy orzech do zgryzienia, bo
w większości przypadków korupcyjna podstawa zarzutów prokuratorskich brzmiała: „Wspólnie z ustalonymi i nieustalonymi osobami (…) przyjął od ustalonych i nieustalonych osób korzyści majątkowe w postaci pieniędzy (…) oraz artykuły spożywcze nieustalonej wartości”.
Na przejściach pojawiły się ekipy młodych niedoświadczonych celników. Naczelnik Urzędu Celnego w Zamościu w specjalnym raporcie dla dyrektora Izby Celnej w Białej Podlaskiej (nr 303000-UOGR-111-109/KH) z 30 sierpnia 2010 roku tak relacjonował: „W związku z faktem, że zawieszeni zostali przede wszystkim funkcjonariusze z dużym stażem pracy, a co za tym idzie, z dużym doświadczeniem, spowodowało to skutek w postaci braku doświadczonej kadry. Przekładało się to z kolei na jakość pracy poszczególnych zmian, w szczególności
brakowało funkcjonariuszy, którzy mogliby szkolić i nadzorować pracę nowo zatrudnionych funkcjonariuszy. Kolejnym zaobserwowanym skutkiem zawieszenia funkcjonariuszy celnych był wzrost przemytu wyrobów akcyzowych – przemytnicy bardzo szybko zaczęli wykorzystywać fakt braku doświadczonych, znających skrytki i potrafiących skutecznie szukać funkcjonariuszy, na których miejsce przyszli do pracy funkcjonariusze dopiero uczący się zawodu”.
Najszerszym strumieniem papierosy płyną przez wschodnią granicę, stanowią ponad 95 proc. całej kontrabandy. Statystyki pokazują, że osłabiona Służba Celna radzi sobie z tym procederem coraz gorzej. W 2010 r. przez wschodnią granicę Polski wjechało 1,6 mln tirów i autokarów. Skontrolowano zaledwie ok. 5 proc. z nich. Celnicy znaleźli w nich 536 mln sztuk nielegalnych papierosów, czyli ponad 200 mln mniej niż dwa lata wcześniej. W wartościach absolutnych wielkość nielegalnego rynku wyrobów tytoniowych Służba Celna oszacowała w 2010 r. na ponad 8 mld sztuk papierosów. W porównaniu z rokiem 2007, gdy na granicach stali „starzy” celnicy, liczba ta zwiększyła się prawie trzykrotnie.
– Z naszych obliczeń wynika, że w tym roku sprzedaż nielegalnych papierosów w Polsce może wzrosnąć do 9 mld sztuk, a ich udział w całym rynku gotowych wyrobów tytoniowych przekroczy 15 proc. – zapowiada Jacek Jankowski, kierownik ds. zwalczania nielegalnego obrotu i bezpieczeństwa w British American Tobacco Polska (BAT). I dodaje, że drugie tyle pojedzie dalej tirami przez zachodnią granicę Polski do Niemiec, Włoch, Francji czy Wielkiej Brytanii.
Europejskie Biuro ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) szacuje, że w wyniku przemytu i podrabiania papierosów, które przepływają w formie kontrabandy przez Polskę,
budżety Unii Europejskiej i państw członkowskich tracą z tytułu niezapłaconych podatków i ceł około 10 mld euro rocznie.
Głównymi krajami pochodzenia przemycanych papierosów na teren Polski są Ukraina (43 proc. całości przemytu) i Białoruś (25 proc.). Związane jest to ze znaczną różnicą w cenie detalicznej papierosów między tymi państwami (średnio na poziomie 0,8–0,9 euro) a Polską (2,5 euro) i Europą Zachodnią (średnio 5 euro). Nic dziwnego, że jak zawsze przedsiębiorczy Polacy postanowili wykorzystać tę „niszę” i stali się największymi w Europie przemytnikami i konsumentami nielegalnego tytoniu.
Ministerstwo Finansów nie widzi problemu. Sylwia Stelmachowska, odpowiedzialna za kontakty z mediami w zakresie działań Służby Celnej, przypomina, że od kilku lat to w Polsce ujawnia się najwięcej tytoniowej kontrabandy.
– Wyprzedzamy Wielką Brytanię, Estonię i Włochy – pochwaliła się Stelmachowska na łamach „DGP”.
Zupełnie inaczej widzi sprawę lobby tytoniowe. Według obliczeń dr. Pawła Gembickiego, eksperta Pracodawców RP, autora raportu „Szara strefa w sektorze wyrobów akcyzowych” z lipca 2011 r. (napisanego na zamówienie koncernów tytoniowych), wielkość tytoniowej szarej strefy w Polsce w ujęciu wartościowym to ok. 3,8 mld złotych.
– Straty w dochodach podatkowych przy takich wielkościach można kalkulować na ponad 3 mld zł rocznie. Skumulowane straty budżetu za ostatnie cztery lata sięgają 9 mld zł – ocenia Gembicki.
Marcin Wiktorowicz, dyrektor ds. korporacyjnych i regulacyjnych BAT, uważa, że państwo polskie wspiera de facto rozwój szarej strefy.
Fiskus sobie na to pozwala, bo straty w budżecie wetuje sobie drastycznym podnoszeniem akcyzy od wyrobów tytoniowych. – W tempie szybszym, niż wymaga tego Unia Europejska – podkreśla Wiktorowicz.
cd ...