Mimo retoryczności pytania pozwolę sobie na nie odpowiedzieć...
W proporcji do nakładu pracy tak, a może nawet są to jeszcze lepsze pieniądze, w proporcji oczywiście...
Wystarczy przeliczyć jaki nakład pracy, stresu, nerwów należy włożyć w negocjacje z najlepszymi kancelariami w Wawie, by doprowadzić do ugody i zyskać marne pół procent na benchu i doprowadzić do wpłaty tych marnych nastu milionów, np. z transgranicznego podziału spółki...
No chyba, że się jest słodkim misiaczkiem - plecaczkiem, wtedy można przytulić tytuł skarbowego eksperta i tylko kserować, skanować, numerować akta.
Są i takie przypadki...
W proporcji do nakładu pracy tak, a może nawet są to jeszcze lepsze pieniądze, w proporcji oczywiście...
Wystarczy przeliczyć jaki nakład pracy, stresu, nerwów należy włożyć w negocjacje z najlepszymi kancelariami w Wawie, by doprowadzić do ugody i zyskać marne pół procent na benchu i doprowadzić do wpłaty tych marnych nastu milionów, np. z transgranicznego podziału spółki...
No chyba, że się jest słodkim misiaczkiem - plecaczkiem, wtedy można przytulić tytuł skarbowego eksperta i tylko kserować, skanować, numerować akta.
Są i takie przypadki...