prośba

doc/dcx/odt wykluczone ze względu na możliwość edycji

pozostałe się zobaczy

są programy do czytników, które umożliwiają fajne czytanie pdf'ów

ja używam wps office i office suite

wrócimy do rozmowy, jak będę publikował

a publikował będę jak stracę mundur

najwcześniej na początku września

Jesteś pewien, że masz na myśli czytniki z ekranem e-ink a nie zwykłe tablety? ;)

Mimo, że nawet mój stary kindle (swoją drogą chyba najpopularniejszy czytnik w najjaśniejszej RP, na którym żadnego dodatkowego oprogramowania nie zainstalujesz) otwiera pdfy, to ich czytanie na 6 calowym ekranie to zwykły masochizm, dlatego zwracam się z usilną prośbą o uwzględnienie w planach wydawniczych wersji mobi (użytkownicy innych modeli nie pogardzą zapewne epub).

Dziękuję za uwagę, życzę wytrwałości w pracy i czekam (nie)cierpliwie na wrzesień :-)
 
Jesteś pewien, że masz na myśli czytniki z ekranem e-ink a nie zwykłe tablety? ;)

Mimo, że nawet mój stary kindle (swoją drogą chyba najpopularniejszy czytnik w najjaśniejszej RP, na którym żadnego dodatkowego oprogramowania nie zainstalujesz) otwiera pdfy, to ich czytanie na 6 calowym ekranie to zwykły masochizm, dlatego zwracam się z usilną prośbą o uwzględnienie w planach wydawniczych wersji mobi (użytkownicy innych modeli nie pogardzą zapewne epub).

Dziękuję za uwagę, życzę wytrwałości w pracy i czekam (nie)cierpliwie na wrzesień :-)


nigdy nie korzystałem z czytników - zawsze ze względu na koszty decydowałem się na uniwersalnego netbooka, ale książki w pdf'ach czytam też na telefonie - we wspomnianych wcześniej aplikacjach

nawet nie wiedziałe, że na czytniku nie da się zainstalować aplikacji

w takim razie nie mam chyba wyboru - zrobię wszystko, żeby prócz pdf zaoferować też epub i mobi :)

pozdrawiam
 
nigdy nie korzystałem z czytników - zawsze ze względu na koszty decydowałem się na uniwersalnego netbooka, ale książki w pdf'ach czytam też na telefonie - we wspomnianych wcześniej aplikacjach

nawet nie wiedziałe, że na czytniku nie da się zainstalować aplikacji

w takim razie nie mam chyba wyboru - zrobię wszystko, żeby prócz pdf zaoferować też epub i mobi :)

pozdrawiam

w necie są konwertery pomiędzy różnymi formatami. darmowe i webowe. nic nie instalujesz
 
nigdy nie korzystałem z czytników - zawsze ze względu na koszty decydowałem się na uniwersalnego netbooka, ale książki w pdf'ach czytam też na telefonie - we wspomnianych wcześniej aplikacjach

nawet nie wiedziałe, że na czytniku nie da się zainstalować aplikacji

w takim razie nie mam chyba wyboru - zrobię wszystko, żeby prócz pdf zaoferować też epub i mobi :)

pozdrawiam

Polecam Calibre https://www.dobreprogramy.pl/Calibre,Program,Windows,24518.html
 
Przestańcie już o tym pier........ć. Podajcie nr konta i sprawa będzie wyjaśniona a nie jakieś programy do odczytywania. Kuźwa kto będzie potem szukał do odczytu ?!

calibre czyn inne chu....je móje........ dzikie węże......
 
dziękuję jeszcze raz za słowa wsparcia i maile :)

skończyłem!!!

życząc wam wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Wielkanocnych, przyjmijcie ode mnie prezent:

prolog I tomu "Byłem celnikiem" pt. "Opowieści tysiąca i jednej służb."

komenty mile widziane

Prolog.


Jutro rozmowa kwalifikacyjna w Izbie Celnej. O co mogą zapytać? Dotychczasowe życie? Chyba nie ma się czego wstydzić, chociaż... Mogą zapytać o te kilka lat w knajpach, o półświatek, lewą wódę. Nieee -€“ co i skąd mogą o tym wiedzieć? To o co? Przeszukuję net. Kociokwiku można dostać. Od Sasa do lasa. Bez sensu. Mogą zapytać o wszystko. Jak się przygotować? Ostatnie 13 lat w jednej firmie. Produkcja pleśni. Buahaha. Kopary im opadną jak o to zapytają. Pomyślą że ściemniam. Jedyny zakład w Polsce produkujący pleśń do francuskich wędlin. To może zapytają ile chcę zarabiać? Przy pleśni mam 1450zł, a jako początkujący celnik dostanę 1380 -€“ licząc dodatek stażowy za 17 lat. Co mam powiedzieć? Że chciałbym mieć 2000zł? Nic nie wymyślę. Nie ma mowy o przewidzeniu kierunku rozmowy. Nie mam nic do stracenia. Mam za co żyć, chociaż kredyt hipoteczny we frankach wisi. Idę spać.


Zaczęło się 7 miesięcy wcześniej. Kolejne spotkanie przy piwku z kumplami ze studiów na dolince. Kolo, z którym studiowałem, piekielnie inteligentny ale który nie dał rady ciągnąć studiów bo przegiął z baletami, opowiada że robi w Służbie Celnej. Jeździ w teren i robi kontrole. I on, w odpowiedzi na tradycyjne nasze opowieści o naszych ograniczonych szefach i porąbanej robocie, mówi że ja w jego robocie bym się dobrze czuł ze swoją stanowczością, asertywnością i pewnością siebie. No nic, bawimy się dalej, nie roztrząsam tematu. Ale po kilku dniach umawiamy się i trochę go podpytuję o to jak wygląda robota, ile godzin, jak zmiany, ile płacą. Okazuje się, że jest w Szczególnym Nadzorze Podatkowym, że codziennie można robić co innego i w innych godzinach. Raz jest to kontrola automatów do gier, następnego dnia kontrola banderol w sklepach i knajpach, innego dnia nadzór nad pracą rozlewni gazu. Raz pierwsza zmiana, raz druga, czasem noc. Co do kasy -€“ na początek jakieś 1200, ale ze stażowym wyjdzie 1380. A potem co awans w stopniu to więcej. Po kilku latach 2000 w zasięgu. A może być i 2700 na rękę. Zależy jak często dostaje się awans.


To zupełnie inna rozmowa. Pytam jakie i gdzie złożyć papiery. No i tu się okazuje, że to nie tak hop siup. Najpierw trzeba poczekać na nabór ogłaszany w internecie przez Izbę Celną, potem złożyć wymagane dokumenty, a potem przejść przez wszystkie etapy postępowania kwalifikacyjnego. No nic -€“ robotę na razie mam, mogę poczekać i spróbować.


Po jakichś 2 miesiącach ogłoszenie o naborze -€“ co prawda do Szczególnego Nadzoru Podatkowego, ale tylko jedno miejsce. No nic -€“ spróbuję. Kompletuję dokumenty o wykształceniu, doświadczeniu zawodowym, zaświadczenie o niekaralności - 50 zł skubańcy! W pracy nic nie mówię -€“ szef szczęśliwy by nie był, że mu pracownik być może odejdzie. Zawożę dokumenty w terminie. Miłą, gustownie ubraną w mundur i krótką spódniczkę panią z kadr podpytuję, jak dużo ludzi bierze udział w naborze. Sto czterdzieści!!! Na jedno miejsce!!!


Test "€žwiedzy ogólnej"€. Taa. Środki pozataryfowe ograniczające przywóz. Uszlachetnianie czynne czy bierne? Bardzo "€žogólna wiedza"€. Dużo czytam, interesuję się polityką i życiem społecznym, ale jak odpowiedzieć na takie pytania? Strzelam. Dobrze że na 50 pytań, takich zagwozdek jest tylko kilka. Reszta pytań luzik -€“ ilu posłów, ilu senatorów, prerogatywy Prezydenta, kto jest premierem, co to jest Rada Europy a co Rada Europejska, gdzie ma siedzibę Parlament Europejski a gdzie Komisja Europejska itp. Dobrze że sobie odświeżyłem wiedzę z notatek studenckich. Po dwóch tygodniach wynik -€“ 46/50. Trzecia lokata. OK. Jedziemy dalej.


Test językowy. Rosyjskiego "€žuczyłem się" w szkołach 6 lat. Dyshonorem w latach 80-tych, świeżo po stanie wojennym, było mieć więcej niż "€ž3"€ w skali 2-5. Ale od 17 lat go nie używałem. Francuskiego "uczyłem się"€ w szkole 4 lata. Ale wykładowczyni była tak luzacka, do tego zjawiskowo piękna i do tego bardzo młoda, że z tych 4 lat zostały mi dwa zdania z czytanki: "€žRegarde la bas! C'est Philippe, N'est pas? Oui. C'est lui."€ - i do tego nie mam pewności czy je dobrze napisałem. To może niemiecki? W podstawówce chodziłem rok i bardzo się starałem,€“ ale co mi zostało po 25 latach? "€žStrumpfen ab!"€? No i chcąc nie chcąc został mi angielski. Rok w przedszkolu. Potem jako nastolatek tłumaczyłem tytuły piosenek ulubionych autorów, potem trochę liznąłem na kasetach VHS, gdzie na podłej jakości ścieżce dźwiękowej przez astmatyczny głos lektora przebijała oryginalna ścieżka, i chcąc nie chcąc część zostawała w głowie. Potem zabawy z bratem przy oglądaniu "€žCzterech Pancernych i psa€" i €"Stawki większej niż życie"€, gdy próbowaliśmy wypowiadać kwestie po angielsku. No i roczny kurs angielskiego w obecnej firmie cztery lata temu, zorganizowany dla kadry menadżerskiej, na który zapisałem się dzięki przeoczeniu kadrowej i na którym cała moja wiedza o angielskim została uporządkowana i odświeżona, do tego w godzinach pracy i na koszt pracodawcy ;). Odświeżam sobie wiedzę z notatek i podręcznika. Od kolegi pożyczam książkę dla funkcjonariuszy celnych w służbie przygotowawczej ze słownictwem fachowym. I to jest strzał w dziesiątkę. Test jest jednokrotnego wyboru, z rosnącym poziomem trudności, z trudem dochodzę do końca,€“ ostatnie pytania są na poziomie wykraczającym poza moją znajomość tego języka ale się nie poddaję, strzelam. Po dwóch tygodniach wyniki -€“ 38/50. Spodziewałem się tego -€“ dużo młodych ludzi uzyskuje 46-49 punktów, ale oni są świeżo po liceum i studiach, po kilku latach nauki angielskiego, często z certyfikatami. Moje 38 punktów to niewiele, gdzieś około 25 lokaty, ale i tak jestem zadowolony -€“ języka bałem się najbardziej.


Po dwóch testach jestem w dwudziestce najlepszych, dopuszczonych do testu inteligencji, na 7 miejscu.


Testu inteligencji się akurat nie bałem. Miałem je wielokrotnie, w poradni zawodowej gdy kończyłem podstawówkę, na komisji wojskowej gdy szedłem do szkoły oficerskiej, przed kursem prawa jazdy. Nigdy nie było z tym problemu. Do tego amatorsko, w formie rozrywki, zajmowałem się rozwiązywaniem testów Mensy. Gdy ich nie znałem, na pierwszym teście uzyskałem IQ 108, a gdy trochę się nimi pobawiłem, poznałem zasady, i po roku rozwiązałem ponownie, oczywiście inny, uzyskałem IQ 128. Test w trakcie naboru mnie rozczarował. Spodziewałem się jakiegoś mieszanego, sprawdzającego inteligencję, inteligencję emocjonalną, wyobraźnię przestrzenną, odporność na manipulację i stres, obrazkowo -€“ językowo -€“ matematycznego. Zamiast tego prosty test inteligencji emocjonalnej -€“ chyba ze trzydzieści pytań, i obrazkowy test wyobraźni przestrzennej -€“ chyba ze dwadzieścia zadań. Dlaczego akurat ten ostatni? Nie mam najmniejszego pomysłu. Po tygodniu wynik, zdaje się czwarty, dający mi trzecie miejsce w klasyfikacji łącznej trzech testów.
 
Ostatnia edycja:
Została rozmowa kwalifikacyjna. Jestem trzeci w rankingu, a miejsce jest tylko jedno. No nic. Dzień przed rozmową nic nie wymyśliłem, idę. Na miejscu zonk. Czeka nas czternaście osób. A gdzie pozostałe sześć? Odcięli po teście inteligencji? Dopiero potem dowiem się, że cztery osoby z tej dwudziestki nie przeszły testu inteligencji, a dwie najlepsze w tym teście "€žwycięto"€ jako górne 10%, najinteligentniejszych i przez to potencjalnie najbardziej nieobliczalnych, niesubordynowanych, nieprzewidywalnych i skłonnych do zachowań ryzykownych. Kolejny zonk -€“ przeważająca część z naszej czternastki wita się z przechodzącymi korytarzem w izbie celnej celnikami -€“ wyraźnie się znają, i to dobrze. I popaliło. Powszechnie krążące plotki o fasadowości naborów i przyjmowaniu do służby "swoich z góry upatrzonych" zdają się potwierdzać. To nawet nie budzi mojej złości -€“ raczej powoduje rezygnację, pogodzenie się z rzeczywistością. No nic, przyszedłem to i na rozmowę pójdę. Po wejściu - totalne zaskoczenie. Długi stół, przy nim w jednym rzędzie siedem osób, nie wiem kto jest kim, część w mundurach, część po cywilnemu. Zaczyna młoda kobietka, z uśmiechem i spokojnie, ale ja w tym momencie wcale nie jestem spokojny -€“ spiąłem się jak cholera. Wstydzę się tego, 37 lat a spięty jak młoda żona w noc poślubną.



Zapytany dlaczego chcę służyć w Służbie Celnej odrzucam wszelkie gotowce, rady. Przełamuję skurcz gardła i suchość w ustach. Mówię o tym, że wszędzie potrzebni są ludzie uczciwi, ale w instytucjach Państwa szczególnie. Ludzie, którzy będą chcieli i potrafili rzetelnie wykonywać swoje obowiązki. Kolejne pytania, mam wrażenie padają jak z karabinów rozstawionych w długim szeregu, raz z prawej, raz z lewej, potem znów z prawej. Mówię o stanie wojennym, w trakcie którego jacyś "€ždzielni patrioci" walczyli wrzucając zimą przez okno cegłę do naszego mieszkania na parterze. Cegłę, która roztrzaskała okno i upadła pół metra od łóżeczka, w którym spał mój młodszy brat. Owszem, mieszkaliśmy w bloku wojskowym, bo mój Ojciec był podoficerem zawodowym od wielu lat. Ale to, że mieszkaliśmy właśnie na parterze, 20 metrów od śmietnika, było wynikiem takiej a nie innej postawy mojego Ojca. Wielokrotnie był kuszony wizjami szkoły oficerskiej, znaczącej podwyżki i nowego mieszkania. Były tylko dwa warunki - Ojciec i moja Rodzina przestaniemy "€žostentacyjnie"€, jak określał to oficer polityczny w jednostce Ojca, chodzić do kościoła parafialnego 100m od domu, siejąc "€žzgorszenie"€ wśród pozostałych wojskowych, oraz to, że Ojciec zapisze się do PZPR. Ojciec nigdy nie kierował się doczesnymi korzyściami -€“ nawet dla własnych dzieci. Jego nie można było kupić. Po 27 latach służby odszedł na emeryturę w stopniu starszego sierżanta sztabowego. Myślę że do jego życia idealnie pasowałaby maksyma Władysława Bartoszewskiego:


Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto,

Nie opłaca się być uczciwym, ale warto€.




Wszystkim, którzy usprawiedliwiają kunktatorstwo własnych rodziców i opowiadają głupoty, jakoby wszyscy żołnierze musieli być w PZPR, zawsze opowiadam historię mojego Ojca, zadając kłam takim tezom. I żeby była jasność -€“ takich osób bezpartyjnych, wierzących, w wojsku było całkiem sporo -€“ ale ci akurat karier nie robili. Kariery robili ci, którzy zapisywali się do PZPR, i którzy jeśli już brali ślub kościelny, to w tajemnicy przed przełożonymi w odległej parafii. Taka podwójna moralność była obca mojemu Ojcu, i jest obca mi.



Potem byłem jeszcze pytany o swoje studia na szkole oficerskiej i powód rezygnacji z nich. Przypomniałem, że był taki apel, zdaje się Kuronia i Michnika, aby młodzi ludzie wstępowali do Milicji i Ludowego Wojska Polskiego, bo jest to jeden ze sposobów zmiany funkcjonowania tych instytucji. Poszedłem i przegrałem. Beton, beton, beton. I poddałem się. Było jednak parę rzeczy, które z perspektywy czasu uznaję za korzystne. Dyscyplina. Oswojenie się z mundurem, który stał się bardziej powłoką nierozerwalnie związaną z ciałem niż strojem. Podporządkowanie się hierarchii rozkazów. Dbałość o czystość otoczenia. Oswojenie się z bronią na spokojnie, z myślą, że jeżeli będzie taka konieczność to użyje się jej bez chwili wahania. I może niezbyt w obecnych czasach "€žsłuszna"€ ocena oficerów kontrwywiadu wojskowego, którzy zaimponowali mi swoim poziomem intelektualnym - w odróżnieniu od większości "zwykłych" oficerów, wiedzą o sposobach, w jaki należy postępować by niewinna z pozoru sytuacja czy znajomość nie zaprowadziła człowieka w ślepą uliczkę. Posiadali umiejętność prowadzenia niewinnej z pozoru rozmowy, w trakcie której interlokutor nieświadomie przekazywał rozmówcy wiedzę, którą na spokojnie nawet nie miał zamiaru się z nikim podzielić.



Zapytany o dotychczasowe zatrudnienie pokrótce wspomniałem o handlu kasetami (początek lat dziewięćdziesiątych :)), o pracy jako introligator maszynowy w zakładach graficznych, harówce w przetwórni słoniny na smalec, o kilku latach przepracowanych w knajpach, i ostatnio, o 13 latach przy produkcji tej nieszczęsnej pleśni. Temat mimo że dość egzotyczny, był zdecydowanie obcy członkom komisji, i ponieważ czuli się w nim bardzo niepewnie, popłynęliśmy dalej.



Jedno z kolejnych pytań było krótkie i rzeczowe: "€žczy kiedykolwiek wyjeżdżałem za granicę i czy zwróciłem uwagę, na czym polega służba funkcjonariusza Służby Celnej na granicy"? Zgodnie z prawdą odpowiedziałem że nigdy nie wyjeżdżałem za granicę. Na takie dictum z boku stołu wychylił się chudziutki malutki celniczek, który jak chochlik triumfalnie wyskoczył z tekstem "a w roku 2005 wyjeżdżał Pan przecież za granicę!"€. Jaaa? W życiu! To jakaś pomyłka! "€žBył Pan odprawiany we Fromborku!"€ Aaa, we Fromborku. Nie, to ja nie wyjeżdżałem za granicę, nigdzie nie byłem, to był taki rejs wycieczkowy po Zalewie, z opuszczeniem wód terytorialnych RP, otwarciem sklepu bezcłowego na pokładzie i przybiciem do Jantarnego w Obwodzie Kaliningradzkim, ale bez wiz i bez prawa zejścia na ląd. Porażka - może pomyślą że kłamałem?



Potem zostałem zapytany, czy zdaję sobie sprawę z tego, że służba może odbywać się w ciągu całej doby, w odległych miejscach, bez gwarancji jej zakończenia o zaplanowanej godzinie, oraz że zakres czynności realizowanych w Szczególnym Nadzorze Podatkowym jest bardzo szeroki. Dość duże zdziwienie wywołało to, że dość wiernie przedstawiłem spodziewany charakter służby w komórce, do której był prowadzony nabór - miałem przecież dość precyzyjne informacje od swojego funfla ze studiów.



Jedno z ostatnich, jeśli nie ostatnie pytanie "€žwystrzelone" w moim kierunku dotyczyło tego, czy wiem że płaca na tym stanowisku nie należy do zbyt atrakcyjnych. Zdziwienie nastąpiło, gdy dość precyzyjnie określiłem kwotę, jaką spodziewam się otrzymywać. Wystarczyło sprawdzić w rozporządzeniu stawki, dodać dodatek za stopień i za wysługę. Członków komisji mile zaskoczyło że wiem, jaka to będzie kwota i że po jej potwierdzeniu nie wyszedłem zdegustowany jak chłopak, z którym komisja rozmawiała przede mną.



Nie wiem ile trwała moja rozmowa kwalifikacyjna, ale wyszedłem z niej spocony jak przysłowiowa mysz, z obolałym od mówienia przez zaschnięte usta gardłem i językiem. Byłem skołowany ostrzałem pytaniami z różnych kierunków, ale zadowolony -€“ chociaż bez nadziei na przyjęcie -€“ miejsce było tylko jedno a witających się z celnikami na korytarzu Izby Celnej co najmniej kilku.



Ale jak to mówią, nie znasz dnia ani godziny. Po trzech tygodniach pismo, że zostałem zwycięzcą naboru i że zapraszają do Izby w celu omówienia szczegółów. W głowie mętlik, adrenalina buzuje, człowiek jak ujarany. Jeden ze 140!!! Teraz, z perspektywy dziesięciu lat zastanawiam się -€“ co mnie tak cieszyło?



Pojechałem do kadr. Bardzo miła Pani pogratulowała mi, i zaproponowała wstąpienie do służby od 1 kwietnia -€“ a było to pod koniec marca. Ja zdziwiony - skąd ten pośpiech -€“ nabór trwał ponad pół roku a teraz pośpiech? W kilka dni zostawić pracę i stawić się do służby? Wyjaśniłem, że skoro trzy tygodnie trwała ocena rozmowy kwalifikacyjnej, a cały nabór trwał ponad pół roku, to jeden miesiąc może nie spowoduje katastrofy w Służbie Celnej? Wolałbym nie porzucać pracy ale rozstać się w zgodzie, dając czas dotychczasowemu pracodawcy na znalezienie mojego następcy, a sobie czas na przeszkolenie go i wdrożenie. Tak byłoby uczciwie - a i Izbie Celnej chyba zależy na tym, żeby opinia o jej funkcjonariuszach była jak najlepsza. Trafiło to chyba do serca i rozumu pani z kadr, i umówiliśmy się na 1 maja jako dzień stawienia się przeze mnie do służby. A właściwie 2 maja, bo 1 maja to przecież święto.
 
Ostatnia edycja:
Przeczytałem...pasowałby tytuł 1 ze 140! :D
Interesująco się zapowiada no i historia ciekawa.
Daj namiar na dotację.

Ja zacząłem też w święto chociaż nie nasze.
 
pis zatrudnił wilka do pilnowania owiec

(...) Pojechałem do kadr. Bardzo miła Pani pogratulowała mi, i zaproponowała wstąpienie do służby od 1 kwietnia -€“ a było to pod koniec marca. Ja zdziwiony - skąd ten pośpiech -€“ nabór trwał ponad pół roku a teraz pośpiech? W kilka dni zostawić pracę i stawić się do służby? Wyjaśniłem, że skoro trzy tygodnie trwała ocena rozmowy kwalifikacyjnej, a cały nabór trwał ponad pół roku, to jeden miesiąc może nie spowoduje katastrofy w Służbie Celnej? Wolałbym nie porzucać pracy ale rozstać się w zgodzie, dając czas dotychczasowemu pracodawcy na znalezienie mojego następcy, a sobie czas na przeszkolenie go i wdrożenie. Tak byłoby uczciwie - a i Izbie Celnej chyba zależy na tym, żeby opinia o jej funkcjonariuszach była jak najlepsza. Trafiło to chyba do serca i rozumu pani z kadr, i umówiliśmy się na 1 maja jako dzień stawienia się przeze mnie do służby. A właściwie 2 maja, bo 1 maja to przecież święto.

no cóż, kolega się bardzo postarał. jednakowoż przekaz dnia do kolegi nie należy: (...) Morawiecki posiada 13.700 akcji BZ WBK (wartości niemal 5 mln zł), a jednocześnie, jako wicepremier od gospodarki i finansów, ma znaczny wpływ na kondycję banków w Polsce. (...) http://naszeblogi.pl/46233-nie-dajcie-nabrac-sie-na-reit-y http://www.money.pl/gospodarka/wiad...-bz-wbk-rostowski-szczurek,164,0,2240932.html http://wyborcza.biz/Gieldy/1,114507...-minister-finansow.html?disableRedirects=true http://www.rmf24.pl/ekonomia/news-u...kach-morawiecki-moze-miec-problem,nId,2376971
 
Ostatnia edycja:
Przeczytałam... i czekam na więcej :) Zapowiada się ciekawie.
 
Książkę pt. "Byłem celnikiem", z tego co wiem, już kiedyś wydano. Funek z IC Gdynia. Takż ez tym tytułem to mogłoby być nieco bardziej oryginalnie. Ale również czekam i kibicuję :)
 
Książkę pt. "Byłem celnikiem", z tego co wiem, już kiedyś wydano. Funek z IC Gdynia. Takż ez tym tytułem to mogłoby być nieco bardziej oryginalnie. Ale również czekam i kibicuję :)


"Nietykalni Urząd Celny spółka z o.o." Kamil Grand

z tym, że tam historia była trochę zagmatwana, chodzi mi o tło procesu i bycie świadkiem koronnym
 
Cieszę się i dziękuję za maile

Jeszcze tylko niech wyjaśni się sprawa propozycji lub jej braku, oraz ewentualnie warunków

i, jeśli stracę status funka, na początku nowego roku szkolnego - premiera!

link na forum, fb, skarbowcach

pliki na chomikuj

:)
 
Obojętnie jaka będzie sytuacja powinieneś to wydać. takie jest moje zdanie
 
Back
Do góry