Francis, powiem Ci że rozmawiałem z paroma osobami z różnych komórek - tak przy okazji życzeń świątecznych, no i są bardzo rozgoryczeni tą całą sytuacją. Zwłaszcza Ci, którzy przez ten szczególny okres stali na pierwszej linii - przy tirach, czy przy osobówkach. Mieli świadomość że narażają siebie i rodziny. Ale ktoś to musiał zrobić. I chwała Im ! W zamian za to zostali z obietnicami i "nadzieją na przyszłość".
Rozgoryczenie i zniechęcenie.
Po pandemii ruszy się rynek pracy, Ci, którzy teraz ograniczają zatrudnienie i zamykają się, będą otwierali i rozwijali swoją działalność. Rozumieją że wtedy "kto pierwszy, ten lepszy" - w wyścigu o miejsce na rynku. W takiej sytuacji zdyscyplinowany pracownik, potrafiący sobie radzić w stresie, chętny do rozwoju i nauki, to będzie łakomy kąsek. Moje odczucia są identyczne z Twoimi, może nas czekać druga fala, jeśli góra nic nie zrobi.
Teraz, tworzy się obraz że nie mamy podwyżek przez związki, przez to że sami się żremy - w ogólnym rozrachunku jednak nic to nie zmienia.