byłem, dostałem, i trochu ludzi tam widziałem i trochu se tam pogadałem. A teraz już nie mam o czym pisać. No bo niby o czym? O tym jak prawa ręka Dyr. (gdyby ktoś nie wiedział to chodzi o Nacz. L.F.) musztrowała licznie tam zebranych. Prawa ręka stawała wręcz na rękach czy uszach aby nie było wpadki przed NAJWYŻSZYM. Wszystko więc było zapięte na ostatni guzik, dlatego ceremonia wręczania różnego rodzaju zaszczytów trwała niewiele więcej niż pół godziny. No i bardzo dobrze, bo gro osób było "lekko" zniesmaczonych, tak formą jak i treścią.
Za prawdę powiadam Wam, nie ma o czym mówić. Po tylu ciężkich latach służby, tych kilka suchych skórek, które rzucili maluczkim (bo kadry kierowniczej sporo było), to prawie jak wymierzenie policzka.