Akcyza nielegalna

  • Thread starter Thread starter Luksemburg
  • Rozpoczęty Rozpoczęty
Ja też czasami sam siebie nie rozumiem :lol:
przewyższa rezydualną kwotę tego podatku zawartą w wartości rynkowej podobnych pojazdów, które zostały zarejestrowane wcześniej w Polsce".
Jeżeli założyć, że większość samochodów została opodatkowana wyższą (przynajmniej jeżeli chodzi o stawkę %) akcyzą, to trudno będzie znaleźć obiektywny materiał porównawczy.
Miałem na myśli materiał porównawczy w postaci samochodów nowych zarejestrowanych na terytorium RP przed wprowadzeniem akcyzy,a byłby to materiał porównawczy dla aut objętych 65% akcyzą. (niestety w cenie tych aut w ogóle nie ma akcyzy, czyli przewyższa ten rezydualny podatek, czy nie?)
To sa tylko takie moje dyrdym...
 
Procedury zwrotu, dzisiejszy Puls Biznesu:
"Procedury zwrotu ma określić Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA). Czas określenia tych procedur zależy od tego, jak szybko Europejski Trybunał Sprawiedliwości wypełni procedury związane z tą sprawą i prześle do Polski wszystkie dokumenty.(...) Wojciech Krawczuk z Naczelnego Sądu Administracyjnego poinformował w poniedziałek, że po wyroku Trybunału i przesłaniu wszystkich dokumentów postępowanie zostanie podjęte przez WSA. "Nie ma powodu, żeby dalej zwlekać" - powiedział."

Więcej na :
http://www.pb.pl/news,607,0013c5b4-b4fc-4b8d-94fa-0866114f9815.aspx
 
Nie wydaje mi się żeby WSA określało jakieś procedury, to nie jego działka. Sąd nie rozstrzyga spraw merytorycznie, prawdopodobnie uchyli decyzje organów podatkowych i każe zrobić to co napisał ETS :idea:
 
Matoły chca reformować, a przepisów nie mogą dostosowac do prawa unijnego


Prąd: Kolejna porażka akcyzowa Polski?
Rafał Zasuń 2007-01-27, ostatnia aktualizacja 2007-01-27 09:53
Po klęsce w sprawie akcyzy na samochody Polsce grozi kolejna - tym razem chodzi o akcyzę na prąd. Rząd co roku przekonuje Komisję Europejską, że zmieni przepisy i co roku nic z tego nie wychodzi.

fot. Piotr Bernaś
Elektrownia Rybnik należąca do francuskiego koncernu Edf. Jej prezes bezskutecznie zgłaszał do resortu finansów pretensje w sprawie akcyzy naliczanej niezgodnie z unijnym prawem
ZOBACZ TAKŻE


Prąd: Kolejna porażka akcyzowa Polski?
Rafał Zasuń 2007-01-27, ostatnia aktualizacja 2007-01-27 09:53
Po klęsce w sprawie akcyzy na samochody Polsce grozi kolejna - tym razem chodzi o akcyzę na prąd. Rząd co roku przekonuje Komisję Europejską, że zmieni przepisy i co roku nic z tego nie wychodzi.

fot. Piotr Bernaś
Elektrownia Rybnik należąca do francuskiego koncernu Edf. Jej prezes bezskutecznie zgłaszał do resortu finansów pretensje w sprawie akcyzy naliczanej niezgodnie z unijnym prawem
ZOBACZ TAKŻE
Nielegalna akcyza na stare samochody z zagranicy (18-01-07, 23:02)
Nadpłata akcyzy do zwrotu, po kontroli ceny auta (18-01-07, 10:54)



Akcyza na energię dla indywidualnych użytkowników w UESprawa ciągnie się od 2005 r. Zgodnie z unijną dyrektywą akcyzę na prąd powinni płacić jego dystrybutorzy, czyli zakłady energetyczne. W Polsce płacą ją elektrownie, konieczne jest więc znowelizowanie ustawy o akcyzie. Rząd zobowiązał się wobec Komisji Europejskiej, że zrobi to do końca 2005 r. Nic z tego nie wyszło - w 2005 r. były wybory, potem rząd miał ważniejsze sprawy. Mijały kolejne terminy, w których - jak zapowiadało Ministerstwo Finansów - projekt ustawy miał trafić do Sejmu. Najnowszy, jak powiedział nam Jakub Lutyk z biura prasowego resortu, to połowa 2007. - Mamy nadzieję, że stanie się to wcześniej - zapewnia Lutyk. Jednak projekt ciągle tkwi w resorcie finansów i nie trafił nawet do konsultacji międzyresortowych.

Jesienią 2006 r. poirytowana naszą indolencją Komisja Europejska wszczęła przeciw Polsce postępowanie, które może się skończyć nawet przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Resort finansów próbuje przekonać Komisję, żeby zawiesiła postępowanie, bo już niedługo projekt zmian w ustawie o akcyzie trafi do Sejmu. Ale nie chodzi tylko o to. Jak przyznaje sam rząd, decyzja jest trudna. "Wprowadzenie nowych zasad może skutkować wygenerowaniem dodatkowych kosztów (np. kosztów nowych systemów billingowych), które obciążą sprzedawców energii do klientów finalnych (...). Istnieje groźba wzrostu cen energii elektrycznej w następstwie celowych działań producentów energii, którzy mogą wykorzystać zmianę systemu opodatkowania dla zwiększenia swoich zysków. Dlatego też decyzja o wprowadzeniu przedmiotowych zmian jest niezmiernie trudna ze względów ekonomiczno- społecznych"- czytamy w liście do Komisji, który resort finansów wysłał pod koniec grudnia.

Z takim stawianiem sprawy nie zgadzają się producenci energii. - Ja bym chętnie codziennie zwiększał zyski, gdybym tylko mógł - ironizuje Jerzy Chachuła, prezes elektrowni Rybnik należącej do francuskiego giganta EdF. - Ale przecież o cenach prądu sprzedawanego przez elektrownie decyduje rynek - tłumaczy. Dziś elektrownie płacą 20 zł akcyzy za megawatogodzinę. Zdaniem Chachuły połowę z tej kwoty biorą na siebie, a połowę płaci konsument.

Dystrybutorzy prądu liczą na to, że skoro po dostosowaniu prawa do wymogów unijnych ciężar płacenia podatku spadnie na nich, to elektrownie obniżą ceny prądu o całą kwotę akcyzy. Ale elektrownie nie palą się do tego. - W rozmowach w Ministerstwie Finansów ich szefowie dali do zrozumienia, że nawet jeśli to zrobią, to na pewno nie o całą kwotę podatku, lecz tylko o tę połowę, którą biorą na siebie - mówi były wiceminister finansów Mirosław Barszcz. Żeby cena prądu nie wzrosła, dystrybutorzy prądu musieliby zapłacić z własnych pieniędzy te 10 zł, które dotychczas brały na siebie elektrownie. To jednak mało prawdopodobne - ich taryfy są zatwierdzane przez Urząd Regulacji Energetyki, który dba o to, by marże dystrybutorów były niskie, ale musi uwzględnić wszystkie tzw. koszty uzasadnione. Akcyza jest takim właśnie kosztem. - Niebezpieczeństwo wzrostu cen prądu rzeczywiście więc istnieje, bo dystrybutorzy będą mogli przerzucić akcyzę w całości na konsumenta - mówi były wiceminister finansów Mirosław Barszcz. Klienci nie będą więc płacić 10 zł za megawatogodzinę - jak dzisiaj - lecz dwa razy tyle.

Resort finansów mógłby tego uniknąć w prosty sposób - razem ze zmianą sposobu płacenia akcyzy należałoby ją obniżyć. Zresztą i tak ten podatek w Polsce należy do najwyższych w UE. Minimalna stawka akcyzy na energię to w Unii 0,5 euro za megawatogodzinę dostarczaną firmom i 1 euro za megawatogodzinę dla zwykłych konsumentów. W Polsce jest jedna stawka - odpowiednio dziesięć i pięć razy wyższa.

- Wiosną 2006 powstał nawet plan obniżki - akcyza miała spaść o 10 proc. - przypomina Barszcz. O kilkaset milionów złotych spadłyby jednak dochody budżetu z tego podatku (dziś wynoszą ponad 2 mld). Ostatecznie więc z planów obniżki nic nie wyszło.

Czy Komisja Europejska zaakceptuje nasze tłumaczenie? - Komisja bada pismo polskiego rządu. Decyzji nie należy się spodziewać przed końcem marca - powiedziała nam Maria Assimakopoulou, rzeczniczka unijnego komisarza ds. podatków Laszlo Kovacsa.

Sprawa może jednak przybrać fatalny dla Polski obrót i bez udziału Komisji. Należąca do belgijskiego koncernu Electrabel elektrownia Połaniec postanowiła walczyć o swoje. Wystąpiła do urzędu celnego o wiążącą interpretację prawa, twierdząc, że skoro akcyza jest pobierana niezgodnie z unijnym prawem, to elektrownia może jej nie płacić ("Gazeta" pisała o tym w połowie grudnia). Jak było do przewidzenia, fiskus z tą interpretacją się nie zgodził - 29 grudnia Izba Celna w Kielcach odpowiedziała, że podatek trzeba płacić. Czy Połaniec odwoła się do sądu? Firma odmówiła nam komentarza, ale w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Kielcach jej skargi na razie nie ma. Jeśli sprawa jednak tam trafi, to bardzo prawdopodobny jest scenariusz znany nam z akcyzy na samochody: sąd zada pytanie prawne Europejskiemu Trybunałowi Sprawiedliwości. - Jeśli wyrok ETS byłby pomyślny dla firm, to Polska stanęłaby przed koniecznością zwrotu nadpłaconej przez elektrownie akcyzy lub wypłaty znaczących odszkodowań - mówi "Gazecie" Jarosław Antosik z firmy doradczej Accreo Taxand.

Jak to się wszystko skończy? - Źle - mówi były urzędnik resortu finansów. - Boję się, że ten rząd ma za mało ikry, żeby załatwić tę sprawę.

http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3879385.html
 
Stary Bismarck powiedzial: "Polakow nie trzeba zniewalac !! Wystarczy dac im
sie rzadzic, to sami sie unicestwia !!!!" . Powiedzenie po ca 150 latach nie
stracilo nc na swojej aktualnosci . Smutne, ale prawdziwe . Jedyne, co nam
wychodzi to efektowne kleski (vide powstania - szczegolnie warszawskie) ktorymi
sie epatujemy . A wszystko inne jest niepotrzebne .Poza tym potrafimy sie
jeszcze klocic i pods......c , zwlaszcza wobec obcych .
 
Czy któryś z uc w kraju oddaje akcyzę od samochodów na wnisoek podatników? Jeżeli tak to czy stosuje u uznaje stawki 3,1% 13,6% w stosunku do samochodów do dwóch lat? Czy też jeszcze jakoś innaczej?


Wiceminister Jacek Dominik zaznaczył, że wyrok ETS skierowany jest zatem do sądu krajowego, który powinien wydać ostateczną decyzję w tym zakresie.

Należy podkreślić, iż wyrok nie daje podstawy do niepłacenia podatku akcyzowego. Tym bardziej, iż od 1 grudnia 2006 r. w przypadku samochodów starszych niż 2 lata kwestionowany sposób ustalania stawki według wzoru z rozporządzenia (wzrostu stawki wraz z wiekiem pojazdu) nie znajduje już zastosowania. Obecnie trwają prace nad określeniem trybu i formy ewentualnego zwrotu jedynie kwot podatku akcyzowego przewyższających to, co odpowiada rezydualnemu podatkowi zawartemu w cenie krajowego, podobnego używanego samochodu.



Zofia Ogińska

Zastępca Dyrektora

Biuro Minist



Jakoś wiceminister nie okreslił kiedy nastąpi zakończenie tych magicznych "prac", a ludzie wnioski składają. Moze by ruszyli dupe i znów coś wybełkotali bo odsetki lecą.
 
Ministerstwo Finansów zmierza do złamania konstytucji
Korekta akcyzy od aut z UE według innego kryterium niż cena zakupu pojazdu będzie sprzeczna z konstytucją - uważają prawnicy.
Jacek Dominik, wiceminister finansów, twierdzi, że niedawny wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS) w sprawie motoakcyzy pozwala fiskusowi na wsteczne weryfikowanie jej wysokości według wartości rynkowej aut. Wprowadzenie w życie takich zasad byłoby zwykłym barbarzyństwem prawnym i gwałtem na konstytucji - grzmią prawnicy. Kto więc manipuluje wyrokiem ETS i wprowadza w błąd społeczeństwo?
Wiele osób złożyło już wnioski o zwrot nadpłaconej akcyzy od używanego auta sprowadzonego z Unii. Wiele waha się, a wręcz boi. Szczególnie ci, którzy zaniżyli cenę nabycia auta, by zapłacić jak najniższą akcyzę (liczy się ją od ceny zakupu). Wiceminister chce więc zweryfikować akcyzę, ale według cen rynkowych. Wtedy wiele osób nie dostałoby zwrotu, a nawet musiałoby dopłacić. Jacek Dominik uważa, że na takie działania pozwala mu wyrok ETS. Prawnicy - że wręcz przeciwnie.
Trybunał uznał, że niezgodne z prawem unijnym były wysokie stawki akcyzy, a nie podstawa opodatkowania, czyli cena zakupu pojazdu. Ponadto angielska, francuska oraz niemiecka wersje językowe wyroku ETS mówią o cenie zakupu, a nie cenie rynkowej - mówi Jerzy Martini, doradca podatkowy z Baker & McKenzie.

Jego zdaniem, fiskus musi oddać nadpłaconą akcyzę.
Obywatele płacili za wysoki podatek wbrew prawu UE, więc państwo musi nadpłaty oddać. To jednak nie działa w drugą stronę, tzn. resort finansów nie może powoływać się na tę niezgodność w celu doliczenia ludziom podatku - mówi Jerzy Martini.
To on wygrał z naszym rządem sprawę w ETS, podczas gdy przez 2,5 roku Ministerstwo Finansów (MF) przekonywało, że akcyza jest pobierana zgodnie z prawem UE.

Państwo prawa runie

Wiceminister Dominik w marcu ma przedstawić specustawę, pozwalającą fiskusowi na weryfikację akcyzy aut sprowadzonych od 1 maja 2004 r. (2,5 mln sztuk).
Trybunał nie pozwolił, jak mówi wiceminister, na działanie prawa wstecz. Powiedział tylko, że zbyt wysokie stawki były bezprawne od początku, czyli wejścia Polski do UE. Zasady weryfikacji z pewnością zakwestionuje Trybunał Konstytucyjny - mówi Jerzy Martini.

Tak samo uważa prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów.
Przepisy działające wstecz na niekorzyść podatników to ewidentne złamanie konstytucji. Ministerstwo po prostu chce odwlec oddawanie akcyzy. Jeśli powstałaby specustawa, to biorąc pod uwagę procedury parlamentarne oraz czas oczekiwania na ewentualny wyrok TK, mogą minąć nawet dwa lata, nim fiskus znów się przekona, że nie ma racji - dodaje prof. Modzelewski. MF szacuje, że zwrot akcyzy kosztowałby 500 mln zł.


Innymi słowy: kradną dalej w majestacie prawa.....
 
Wydruk z serwisu Gość Niedzielny
2007-02-06
Podatek od rozumu
Eliza Michalik, dziennikarka ekonomiczna i polityczna

Akcyza na alkohol i papierosy ma wpłynąć na ograniczenie ich spożycia fot. Józef WolnyCo to jest akcyza? Czym różni się od VAT? I dlaczego w ogóle musimy ją płacić? Niedawny wyrok Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu sprawił, że wielu podatników zadaje sobie pytanie: czy akcyza to jeszcze podatek, czy już rozbój w biały dzień?
Odpowiedź na ostatnie z tych pytań powinno w zasadzie brzmieć: rozbój w biały dzień. Choć może równie trafna byłaby definicja niedawno zmarłego laureata ekonomicznej nagrody Nobla, Miltona Friedmana, który mawiał, że podatki pośrednie to „podatki od rozumu”. Po pierwsze dlatego, że płacący je ludzie często nie wiedzą, że płacą, a więc są przez polityków najbezczelniej oszukiwani. Po drugie – bo nakłada się je na towary i usługi – czyli wszystko to, co jest wytworem działalności ludzi pracowitych i przedsiębiorczych, jednym słowem – rozumnych.

Akcyza, podobnie jak VAT, to bowiem właśnie podatek pośredni, czyli obowiązkowa danina na rzecz państwa, ukryta w towarach i usługach, tak, że w większości przypadków, jak słusznie zauważył Friedman, nawet nie wiemy, że ją płacimy. Z punktu widzenia zwykłego Kowalskiego między akcyzą i podatkiem VAT nie ma wielkiej różnicy. Może tylko ta, że przedsiębiorcy, którzy w ubiegłym roku mieli przychody mniejsze niż 80 000 złotych albo opłacali podatek dochodowy w formie karty podatkowej, mogą ubiegać się o zwrot VAT, a raz zapłaconej akcyzy nie zwróci już obywatelowi żadna siła.

Raj dla polityków
VAT to podatek od wartości dodanej (z ang. Value Added Tax). Płaci go każdy, kto sprzedaje towary, odpłatnie świadczy jakiekolwiek usługi, dokonuje darowizn, eksportuje oraz importuje towary i usługi. Akcyza to z kolei opłata nakładana na wybrane artykuły konsumpcyjne. Wysokość stawek i sposób poboru obu tych podatków określa ustawa z 8 stycznia 1993 roku o podatku od towarów i usług oraz o podatku akcyzowym.

Podatki pośrednie to raj dla polityków, którzy mogą je na nas nakładać według własnego widzimisię. Od czasu przystąpienia Polski do UE zdarza się co prawda, że ich dolna granica jest regulowana prawem Wspólnoty (to wynik tzw. polityki harmonizacji), ale co do górnej granicy – niestety nie ma żadnych ograniczeń. A skoro nie ma, to nasi rodzimi politycy, niczym, jak pisał Stanisław Jerzy Lec, „wariat na swobodzie, który największą klęską jest w przyrodzie”, korzystają z tego ochoczo, nakładając na nas coraz to wyższe opłaty.

Czasem, rzecz jasna, wmawiając podatnikom, że wymaga tego od nich Unia Europejska. Ale ponieważ, jak napisałam wcześniej – Unia nawet jeśli wymaga, to zazwyczaj niezbędnego minimum – takie tłumaczenia można uznać za próbę świadomego wprowadzenia obywateli w błąd. Powiedzmy to sobie jasno: coraz wyższe podatki (w tym roku o 10 proc.) to nie jest wcale wina Unii, ale wyłącznie polskich parlamentarzystów.
Atak na kieszeń podatnika
Polacy, tak jak inni Europejczycy, płacą akcyzę za każdym razem, kiedy uiszczają rachunek za prąd, kupują piwo, wino czy wódkę, papierosy, cygaretki lub choćby tylko tytoń. Ale wysoki podatek od niektórych kosmetyków oraz sprowadzanych zza granicy używanych samochodów osobowych – to już wymysł wyłącznie polskich polityków.

Cóż, parlamentarzystom wprowadzającym akcyzę w Unii Europejskiej przyświecał podobno szczytny cel: ograniczenie konsumpcji niektórych dóbr ze względu na ich szkodliwość dla zdrowia (papierosy, alkohol), albo wyczerpywanie się ich rezerw (ropa naftowa). Jednak dla kolejnych polskich ministrów finansów ów szczytny cel stał się szybko po prostu kolejnym łatwym sposobem na złupienie ciężko pracujących podatników i wyjęcie im z kieszeni tej resztki pieniędzy, która pozostaje w niej po zapłaceniu i tak bardzo wysokiego podatku dochodowego. Co do tego nie pozostawia wątpliwości chociażby wyrok Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu z 18 stycznia.

I tak – sędziowie Trybunału nie mieli cienia wątpliwości, że wyższa akcyza na używane auta sprowadzane z innych państw Unii, obowiązująca w Polsce od maja 2004 r. do grudnia 2006 roku, czyli od czasu wstąpienia Polski do UE, jest niezgodna z unijnym prawem i nakazali jej zniesienie. Co oznacza, że setki tysięcy Polaków, którzy sprowadzili samochody starsze niż dwuletnie, będzie mogło ubiegać się o zwrot bezprawnie pobranej akcyzy. Jednak minister finansów i wicepremier prof. Zyta Gilowska, zamiast pokornie przeprosić i zabrać się do naprawiania szkód... postraszyła podatników, że jak będą ubiegać się o zwrot akcyz, to nie tylko nic nie dostaną, ale jeszcze resort może dołożyć im karę za ewentualne zaniżenie wartości pojazdu.

Najgorsze, że politycy nie tylko nas łupią, ale jeszcze trwonią uzyskane w ten sposób fundusze. Na przykład pieniędzy, które wpłyną do budżetu dzięki podwyższeniu w tym roku akcyzy o 25 groszy na litrze paliwa (łącznie 18,5 miliarda złotych) rząd nie wyda na budowę pilnie potrzebnych nowych dróg czy chociażby remont starych. To nic, że z danych raportu Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z 14 maja 2006 roku wynika, że na 17,5 tys. km dróg krajowych połowa wymaga natychmiastowego remontu, a 5 tys. km znajduje się w stanie krytycznym. To nic, że 6,5 miliarda złotych wystarczyłoby na najpilniejsze naprawy. Rząd postanowił, że z pieniędzy wydartych z naszych kieszeni, uzyskanych dzięki temu, że płacimy horrendalnie drogo za benzynę, na remonty wyda zaledwie 1,15 mld złotych, co wystarczy na naprawę niecałych 2 tys. km szos. Reszta pójdzie zapewne na spełnianie populistycznych postulatów socjalnych, becikowe, senioralne i inne, równie świetne pomysły.
Akcyzowy hamulcowy
Akcyza, zwłaszcza na paliwo, to prawdziwy hamulcowy wzrostu gospodarczego. W Europie benzyna jest dwa i pół razy droższa niż w Stanach Zjednoczonych, gdzie jej galon (trzy litry) kosztuje niewiele ponad dolara (około 90 groszy za litr). To zaś oznacza, że właśnie dzięki taniemu paliwu Stanom Zjednoczonym będzie łatwo utrzymać wysoką, pięcioprocentową dynamikę PKB i niskie, pięcioprocentowe bezrobocie. Windująca ceny paliw „stara” Europa, z Polską na czele, nie ma natomiast zbyt wielkich szans na spadek cen i zmniejszenie bezrobocia. Zapytacie Państwo, co ma piernik do wiatraka? Co ma cena benzyny do PKB na głowę mieszkańca, poziomu życia i liczby miejsc pracy?

Ano to, że wzrost akcyzy zawsze oznacza wzrost cen benzyny, a na wzroście cen benzyny gospodarka i obywatele tracą krocie. Nie tylko dlatego, że natychmiast zaczynają rosnąć koszty produkcji dosłownie wszystkiego (paliwo stanowi do 25 proc. kosztów firm transportowych, a jednoprocentowy wzrost cen paliwa podnosi przeciętne koszty wytwarzania czegokolwiek o 0,15 proc.). Również dlatego, że zbyt wysoka akcyza, jak każdy zbyt wysoki podatek, skutkuje opisywanym już kiedyś przeze mnie na łamach „Gościa” efektem Laffera i sprawia, że w dłuższej perspektywie budżet państwa zamiast zyskiwać, sporo traci. Prosty przykład: od 1999 do 2003 roku liczba samochodów osobowych wzrosła w Polsce z 9,3 mln do 11,6 mln. Jednak w tym samym czasie, mimo że ludzie przesiedli się z maluchów do opli i citroenów, zużycie benzyny spadło z 6 mln do 4,4 mln ton.

Nawet biorąc pod uwagę, że nie wszystkie samochody jeżdżą na benzynę, bez wątpienia zdarzył się cud! To znaczy byłby to cud, gdyby nie prozaiczna i małostkowo dokładna Najwyższa Izba Kontroli, która z wrodzoną sobie pedanterią przeprowadziła setki kontroli, a ich wyniki opublikowała w swoim raporcie. Stoi w nim jak byk, czarno na białym, że Polacy, zmuszeni do tego przez chciwych polityków, stali się światowymi mistrzami w „chrzczeniu” paliw.

Żeby pognębić Państwa ostatecznie, dodam tylko, że gdyby nie zachłanność polskiego resortu finansów, wspieranego podobną zachłannością polityków Unii, benzyna mogłaby kosztować około 1,5 złotego za litr.
Cóż to byłyby za obniżki cen! Jaki boom na zakładanie firm usługowych i transportowych! Jaki spadek kosztów życia! Jakie zwiększenie wpływów do budżetu! Ale do tego potrzeba umiejętności liczenia i co ważniejsze – łaski rozumu – która w Polsce wydaje się być dana politykom stanowczo zbyt nielicznym.
 
Być może jeszcze pod koniec roku dojdzie do redukcji klina podatkowego, czyli zmniejszenia obowiązkowych składek ubezpieczeniowych od wynagrodzeń. Może to stworzyć nowe miejsca pracy. Zdaniem Ministerstwa Finansów taki ruch da większe korzyści niż nowe ulgi podatnikowe - pisze DZIENNIK.

Paweł Rochowicz: Kiedy pierwszy właściciel używanego samochodu sprowadzonego z Unii Europejskiej dostanie z powrotem akcyzę?
Jacek Dominik*: Wtedy, gdy będzie znany mechanizm obliczania zwrotów. Przed wyrokiem polskiego sądu w sprawie samochodowej akcyzy każda próba
zwrotu akcyzy przez urząd celny może być obarczona błędem.

Są przepisy o zwrotach podatków, a pan zapowiadał przygotowanie specjalnej ustawy, która uregulowałaby te kwestie. To przecież tylko opóźni odzyskanie akcyzy przez uczciwych podatników. Po co nowa ustawa?
Podstawowym celem nowej regulacji jest stworzenie odpowiednich norm prawnych do prawidłowego wdrożenia orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Istniejące przepisy ordynacji podatkowej nie precyzują tej kwestii. Dotyczy to m.in. uwzględnienia "wartości rynkowej" w całym procesie zwrotu nadpłaconej akcyzy. Uregulowania wymaga również kwestia, komu zwracać podatek - aktualnemu właścicielowi czy podatnikowi, który sprowadził samochód, opłacił akcyzę, a potem sprzedał samochód. Te nowe przepisy mają na celu dokładne określenie, komu i ile powinniśmy zwrócić. Chcemy, aby poza podatnikiem posiadającym ten samochód zwrot przysługiwał również osobie, która nie płaciła tego podatku bezpośrednio, ale jest właścicielem pojazdu i faktycznie poniosła ciężar akcyzy w cenie pojazdu i może to udokumentować. W opinii naszych prawników wprowadzenie tej ustawy jest konieczne. Oczywiście, jeśli podatnik nie będzie zadowolony ze sposobu wyliczenia wielkości zwrotu akcyzy, to będzie mógł się odwoływać w zwykłym trybie.

Ministerstwo zapowiadało, że przy zwrotach będzie brało pod uwagę wartość rynkową pojazdów, a nie fakturową. Ale przecież zdarzają się przypadki, gdy ktoś kupuje samochód bardzo tanio, bo jest on np. uszkodzony, a potem nie zaniża wartości w deklaracji. To przecież cena z rynku. Jak w takich przypadkach zachowają się urzędy celne?
Jeżeli podatnik udokumentuje, że przywiózł samochód po wypadku, o niskiej wartości, to urząd celny sprawdzi, ile w Polsce mogło kosztować porównywalne rozbite auto. Nie mamy zamiaru opierać się na średniej wartości rynkowej w takich sytuacjach. Mamy świadomość, że odniesienia do cen rynkowych to pewne uśrednienie i należy brać pod uwagę rzeczywisty stan auta.

Ile osób otrzyma zwrot podatku?
Na razie trudno to dokładnie określić, ale w skali kraju dotychczas złożono kilka, kilkanaście tysięcy wniosków o zwrot akcyzy.

Rząd chciał zastąpić akcyzę nowym podatkiem, tym wyższym, im więcej spalin emituje auto. Teraz ten projekt ma być wycofany. Jak będzie zatem wyglądało opodatkowanie samochodów w ciągu najbliższych kilku lat?
Do projektu nowego podatku od samochodów Komisja Europejska złożyła szereg zastrzeżeń, jednak nie zaproponowała prawidłowego brzmienia kwestionowanych rozwiązań. To był dla nas sygnał, że w przyszłości mogą być problemy interpretacyjne, a nie chcemy narażać się na kolejne niezgodności z prawem unijnym. Między państwami UE też na razie nie ma zgody co do tego, jak mają wyglądać wspólne reguły opodatkowania samochodów. W związku z tym minister finansów podjął decyzję o wycofaniu tego podatku z Sejmu i o pozostawieniu obecnych rozwiązań, czyli opodatkowanie akcyzą taką samą dla aut nowych i używanych z zagranicy.



Jacek Dominik dla DZIENNIKA 2007-02-09 21:45 Aktualizacja: 2007-02-10 00:46




Bezczelnosc Mfu nie zna granic. Zamiast zwolnić gościa który przygotowywał ustawę o podatku akcyzowym w częsci dotyczacej samochodów i nie sprawdził orzecznictwa ETS dotyczącego samochodów to jeszcze podatników się straszy.
 
... a może tak wprowadzić podatek od starokawalerstwa / staropaniejstwa. Przecież życie bez obowiązków zwiazanych z wychowywaniem dzieci to luksus ! Wprowadźmy podatek od takiego luksusu :D :D :D
 
Ja wprowdziłbym podatek od głupoty :lol: . Taki dominik przyniósł by ogromne dochody do budżetu. Specjalnej Procedury zwrotu akcyzy im potrzeba tak jakby ciemniaki nie wiedziały ze w Ordynacji podatkwej istnieje tzw. tryb stwierdzenia nadpłaty podatku poprzez korekte deklaracji.
 
»»» Akcyza zależy od ceny sprzedaży, a nie od wartości auta z UE


Osoby odbierające nadpłatę akcyzy za stare samochody z UE mogą dostać mniej pieniędzy, bo w polskiej wersji orzeczenia ETS określenie "cena sprzedaży" zastąpiono "wartością rynkową"
Wyrok Trybunału Europejskiego nakazuje zwrot polskim podatnikom nadpłaconej kwoty podatku akcyzowego od sprowadzanych z zagranicy aut. Podatek rosnący wraz z wiekiem pojazdów aż do 65 proc. ich wartości dyskryminował zdaniem ETS towary pochodzące z terenu UE. Sprawa wydawała się jasna - urzędy celne powinny oddać pieniądze właścicielom samochodów sprowadzonych po 1 maja 2004 r. Chodziło o różnicę między podatkiem płaconym za nowe auta kupowane w Polsce a akcyzą nakładaną na sprowadzane pojazdy. Według różnych szacunków zwroty miałyby wynieść do 2,5 mld zł, zdaniem Ministerstwa Finansów - tylko 200 mln zł. MF uznało bowiem, że kwoty zakupu deklarowane na fakturach były niejednokrotnie zaniżane, podatek zaś powinien być płacony od wartości rynkowej. Podparło się treścią orzeczenia ETS, w którym jest o niej mowa.


Różnica tylko pozornie drobna

-Szkopuł w tym, że w wersji polskiej nastąpiła niedokładność w tłumaczeniu, mianowicie "cenę sprzedaży" (w wersji francuskiej, angielskiej i niemieckiej) zastąpiono "wartością rynkową" -wyjaśnia Przemysław Skorupka z firmy prawniczej Lakron.

Ta drobna różnica zmienia całkowicie sens orzeczenia ETS. Według Skorupki, jeśliby przyjąć wersję polską jako wiążącą, należałoby ją rozumieć w ten sposób, że Trybunał pozwala odnieść cenę wynikającą z faktury do ceny rynkowej podobnego pojazdu nabytego w państwie, które nałożyło podatek. - Zatem ETS pośrednio godziłby się na weryfikację wartości sprowadzonych samochodów, a co za tym idzie, nawznawianie postępowań podatkowych. Prawo w tym wypadku działałoby wstecz -dodaje prawnik.


Minister nie widzi problemu

Ministerstwo problemu nie widzi. -To była sprawa polska, a więc językiem postępowania był nasz język - wyjaśnia Jakub Lutyk, rzecznik prasowy. - To inne tłumaczenia są wtórne.


Jerzy Martini, doradca podatkowy w spółce Baker & McKenzie, pełnomocnik podatnika w polskiej sprawie przed ETS, ripostuje jednak, że sędziowie nie posługują się językiem polskim. -Stanowisko ministra całkowicie wypacza sens działania naszych importerów, a co gorsza opiera się na nieuzasadnionej interpretacji wyroku ETS. Faktycznie w tłumaczeniu na język polski pojawiło się odniesienie do wartości rynkowej pojazdu, ale jest to raczej wynik wieloznaczności niektórych słów w różnych językach - mówi Jerzy Martini. Dodaje, że przyjęcie przez MF, iż Trybunał analizuje takie kwestie jak ocena prawdziwości ceny transakcji, jest nieporozumieniem. Jego zda niem minister powinien spojrzeć do angielskiej czy francuskiej wersji wyroku. Wtedy łatwo dostrzegłby różnicę, że jest w nim mowa o wartości rezydualnej, a nie rynkowej.


Teraz kolej na polski sąd

- Na rozprawie przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie w sprawie Macieja Brzezińskiego, którego reprezentowałem w Luksemburgu, wskażę tę różnicę - deklaruje Martini.

Do I radcy koordyNa tora Wydziału ds. Parlamentarnych i Prawnych Stałego Przedstawicielstwa RP przy Unii Europejskiej o sprawdzenie zgodności tłumaczenia orzeczenia na język polski (dokonywanego przez biuro tłumaczeń ETS) z wersją francuską (w tym języku porozumiewają się sędziowie) zamierzają też wystąpić prawnicy Lakronu. Polski sąd będzie musiał więc sam zinterpretować niejasności w tłumaczeniu wyroku albo zwrócić się z kolejnym pytaniem prejudycjalnym do luksemburskiego Trybunału. Tym razem jednak będzie chodziło jedynie o rozumienie sensu uzasadnienia wyroku w sprawie akcyzy z 18 stycznia 2007 r.

- Dotychczas nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją, choć jest ona możliwa - potwierdza ekspert w dziedzinie prawa europejskiego Tomasz Koncewicz. Jego zda niem najlepiej byłoby sięgnąć do wyroku w języku francuskim, który jest językiem roboczym i wspólnym dla wszystkich sędziów Trybunału. Należy więc przyjąć, że to on najlepiej oddaje to, co chcieli powiedzieć sędziowie.

ELŻBIETA GLAPIAK, ANNA GRABOWSKA

--------------------------------------------------------------------------------

Opinia


Marcin Kargul, wspólnik Firmy Prawniczej Lakron
Taki podatek jak polska akcyza nakładany jest z naruszeniem art. 90 akapit pierwszy traktatu ustanawiającego Wspólnoty Europejskie w zakresie, w jakim stawka, według której jest on nakładany na używane samochody sprowadzanez terenu Unii Europejskiej, przewyższa ułamek odpowiadający rezydualnemu podatkowi zawartemu w wartości porównywalnego samochodu używanego, na który podatek ten został nałożony w Polsce. To słowa rzecznika generalnego Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości Eleonore Sharpston. Potwierdza ona, że orzeczenie ETS kwestionuje tylko zróżnicowa nie stawek, nie odnosi zaś kwoty podatku do cen rynkowych. ¦
 
ucz się języków obcych

Ucz się języków obcych

Moim zdaniem wersja polska oddaje myśl zawartą w orzeczeniu TS. Co prawda w orzeczeniu używa się słów "purchase price". Tylko, że nie chodzi o cenę zakupu samochodu, który jest przedmiotem sporu, ale "purchase price" samochodów sprzedawanych i kupowanych w Polsce. Czyli innymi słowy chodzi o wartość rynkowa.. Każdy kto kiedyś cokolwiek tłumaczył wie, że nie tłumaczy się słowo w słowo w oderwaniu od kontekstu ogólnego.

PS. Pisząc to nie miałem oryginału (angielskiego tekstu) przed sobą, ale raczej tak jest jak napisałem.
 
Trybunał nie zakwestionował przepisu art 82 ust 3 u o podatku akcyzowym który stanowi, ze podstawą opodatkowania jest kwota jaka nabywca jest obowiązany zapałcić. Innymi słowy nie moze chodzić o wartosc rynkową.Wersja polska oddaje myśl Ministerstwa Finansów czyli mimo iż rozstrzygnięcie ETS zapadło to kombinujmy dalej jak oszukać i nie oddac akcyzy.
 
Zwrot podatku za auta z UE według starych faktur



Nie będzie specustawy regulującej wypłatę nadpłaconej akcyzy za sprowadzone z terenu Unii Europejskiej używane samochody. Ministerstwo Finansów zamierza wycofać się z przygotowywania specjalnych przepisów, na mocy których określano by wartość ściągniętych do Polski po 1 maja 2004 r. samochodów. -Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Podejmie ją wicepremier Zyta Gilowska - poinformował nas Jakub Lutyk, rzecznik Ministerstwa Finansów. Dodał jednak, że tak naprawdę wyjaśnienia wymaga tylko kwestia, komu oddawać nadpłacony podatek: osobom, które ściągnęły pojazdy, czy ich właścicielom. Resort uważa, że tym drugim.

Pomysł specustawy pojawił się, gdy strona polska przegrała przed Trybunałem Sprawiedliwości sprawę o zwrot nadpłaconej akcyzy za ściągnięty z Niemiec samochód. Sędziowie w Luksemburgu orzekli, że bardzo wysoki podatek, uzależniony od wieku pojazdu, dyskryminował towary pochodzące z krajów unijnych.

Polski rząd niemal natychmiast zastrzegł, że nie będzie zwrotu nadpłaconej akcyzy dla wszystkich, którzy ściągnęli auta. Wiceminister finansów Jacek Dominik stwierdził, że wypłaty będą dokonywane na podstawie wycen zawartych w tabelach eurotaksu, tak aby wykluczyć oszustwa związane z zaniżaniem cen sprowadzanych aut.

-Będziemy brali pod uwagę cenę rynkową pojazdu, a nie deklarowaną w fakturze -wyjaśniał.

Taką interpretację wyroku podważyli eksperci. Mirosław Barszcz, były wiceminister finansów odpowiedzialny za podatki, ekspert Baker & McKenzie, zapewnił, że nie można zrewidować po fakcie danych zawartych w fakturze.

- Organ celny mógł wykazać nieprawdę w deklarowanych dokumentach w momencie sprowadzania pojazdu, ale jeśli tego nie zrobił, musi przy zwrocie akcyzy uwzględnić dane zawarte we wniosku i fakturze -uważa Barszcz.

Wojciech Drzewiecki z Samaru, firmy badającej rynek motoryzacyjny, dodaje, że o sprecyzowaniu przepisów dotyczących sprowadzania aut trzeba było pomyśleć wcześniej. -Teraz trzeba honorować przedstawiane dokumenty, a weryfikacja może dotyczyć jedynie ich autentyczności - wyjaśnia. - Zgadzam się, że trudno będzie stwierdzić, jak dalece kwoty zadeklarowane w fakturach są zgodne z prawdą, resort ma tu utrudnione zadanie, ale niestety na własne życzenie.

Do urzędów skarbowych wpływają już wnioski o zwrot nadpłaconego podatku, ale jest ich zdecydowanie mniej, niż spodziewali się urzędnicy. Z wypłatą urzędy czekają do wydania orzeczenia w tej sprawie przez sąd warszawski. Zwroty, według różnych szacunków, mogą wynieść od 2,5 mld zł do 200 mln zł.


O jak ci z MFu wymachiwali szabelką jak ludzi straszyli ze juz pracują nad spec ustawą :lol: :lol: głupota jest jak miłosierdzie boze - nieograniczona.


 
Odpowie Ci wiatr ...
Na temat akcyzy na tym forum sobie nie pogadasz. To jest forum służby celnej, a akcyza to jest to co się nakleja na papierosy. I jest w nadzorze akcyzowym albo w kontroli celnopodatkowej. Jednym słowem podatku tak jakby nie było.
 
Back
Do góry