• Witaj na stronie i forum Związku Zawodowego Celnicy PL!
    Nasz Związek zrzesza 6783 członków.

    Wstąp do nas! (KLIKNIJ i zapisz się elektronicznie!)
    Albo jeśli wolisz zapisać się w tradycyjny sposób wyślij deklarację (Deklaracja do pobrania! Kliknij!)
    Korzyści i ochrona wynikająca z członkostwa w ZZ Celnicy PL (KLIKNIJ) plus inne benefity, np. zniżki na paliwo!
    Konto Związku 44 1600 1462 0008 2567 1607 7001 w BGŻ BNP PARIBAS

zamykani celnicy

21 stycznia 2008 roku na Forum Celnicy Pl, Zamykani celnicy opisałam historię swojego zatrzymania, dzisiaj chciałabym przedstawić Wam dalszy ciąg tej sprawy.
----------------
Wstrząsająca historia i chciałoby się powiedzieć, że to niemożliwe w naszym demokratycznym i praworządnym państwie. Niestety, Twoja historia Korello dobitnie dowodzi o braku praworządności. Prokuratorzy robią co chcą i czują się bezkarni. Składam Ci wyrazy współczucia, przeszłaś istotnie przez piekło. Tym bardziej cieszy, że znalazłaś wolę walki i wygrałaś. Mam nadzieję, że będziesz walczyć o odszkodowanie. Szkoda, że prokuratorzy nie ponoszą odpowiedzialności, oj szkoda.
Pozdrawiam serdecznie.
 
Może warto byłoby zainteresować tą sprawą reporterów z polsatowskiego programu "PAŃSTWO W PAŃSTWIE". Wydaje mi się, że można przedstawić ten temat społeczeństwu, niech ludzie wiedzą jak jesteśmy traktowani, jak bezkarni i bezczelni są prokuratorzy. Szkoda, że takiego cwaniaka nie można podać do sadu o odszkodowanie.
 
Źródło: http://www.forbes.pl/artykuly/sekcje/strategie/na-granicy-oplacalnosci,22425,1
Na granicy opłacalności
Na wschodnich przejściach granicznych kwitnie kontrabanda papierosów. Państwo przymyka oko, obywatele się z tego cieszą, a koncerny tytoniowe utyskują. Ale wszyscy i tak wychodzą na swoje, czyli nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Włoska Gwardia Finansowa zatrzymała 23 listopada pod Neapolem tira z polskimi numerami rejestracyjnymi i transportem 4 ton papierosów bez jakiejkolwiek dokumentacji celnej. Wartość skonfiskowanego towaru oszacowano na 600 tys. euro. Śledczy rozbili tym samym międzynarodowy gang przemytników, który rozpracowywali od ponad roku. Misternie przygotowana operacja odbiła się głośnym echem we włoskich mediach. W Polsce napomknęło o niej zaledwie kilka serwisów informacyjnych, bo tutaj przemyt tytoniu jest jak chleb powszedni – wszyscy się nim żywią. Państwu to jednak nie przeszkadza, ponieważ fiskus odbija sobie straty przez podnoszenie podatku akcyzowego.
W dodatku w 2008 r. w wyniku akcji MSWiA skierowanej przeciwko celnikom cała granica Unii Europejskiej z Europą Wschodnią stanęła przed przemytnikami otworem. Dzięki temu wschodnia Polska pali za półdarmo, a miliony mrówek, czyli drobnych przygranicznych przemytników, mają pracę. Tylko koncerny tytoniowe cierpią, bo spada im sprzedaż legalnie wyprodukowanych papierosów. A pocierpią jeszcze bardziej, gdy granica Polski z Ukrainą zostanie całkowicie otwarta i podejrzanie tanie „fajki” zacznie palić cała Europa.
Tytoniowy dobrobyt zapewnił Polakom minister spraw wewnętrznych Grzegorz Schetyna, który postanowił raz na zawsze rozprawić się z patologią toczącą polskie granice. Na początku 2008 r. zdławił masowe protesty celników, którzy domagali się podwyższenia wynagrodzeń i właściwej ochrony prawnej przy wykonywaniu obowiązków służbowych (byli często bezkarnie bici przez gangi przemytnicze). Minister Schetyna nie negocjował, wyszedł z założenia, że każdy celnik ma coś na sumieniu, i postanowił unieszkodliwić wszystkich – zwolnił 90 procent pracowników z przejść granicznych na ścianie wschodniej. Każdy był podejrzany i każdy dostał anioła stróża w postaci agenta ABW.
Z raportu (PR IV 070/23/08) Biura do spraw Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej wynika, że do 31 sierpnia 2008 roku przeciwko celnikom prowadzono łącznie 159 postępowań prokuratorskich. Korupcyjne zarzuty usłyszało około 900 osób, mimo że – jak czytamy w raporcie – materiał dowodowy był wątpliwy.
Większość posądzonych o korupcję celników zawieszono w czynnościach służbowych, a w konsekwencji zwolniono ich z pracy, zanim doszło do procesu. Bardzo często usuwane były całe załogi. W Hrebennem, na jednym z największych przejść z Ukrainą, pracę straciły 63 osoby. Proces 19 z nich ruszył dopiero na początku października 2011 r., pozostali ciągle czekają. Sędziowie mają twardy orzech do zgryzienia, bo w większości przypadków korupcyjna podstawa zarzutów prokuratorskich brzmiała: „Wspólnie z ustalonymi i nieustalonymi osobami (…) przyjął od ustalonych i nieustalonych osób korzyści majątkowe w postaci pieniędzy (…) oraz artykuły spożywcze nieustalonej wartości”.
Na przejściach pojawiły się ekipy młodych niedoświadczonych celników. Naczelnik Urzędu Celnego w Zamościu w specjalnym raporcie dla dyrektora Izby Celnej w Białej Podlaskiej (nr 303000-UOGR-111-109/KH) z 30 sierpnia 2010 roku tak relacjonował: „W związku z faktem, że zawieszeni zostali przede wszystkim funkcjonariusze z dużym stażem pracy, a co za tym idzie, z dużym doświadczeniem, spowodowało to skutek w postaci braku doświadczonej kadry. Przekładało się to z kolei na jakość pracy poszczególnych zmian, w szczególności brakowało funkcjonariuszy, którzy mogliby szkolić i nadzorować pracę nowo zatrudnionych funkcjonariuszy. Kolejnym zaobserwowanym skutkiem zawieszenia funkcjonariuszy celnych był wzrost przemytu wyrobów akcyzowych – przemytnicy bardzo szybko zaczęli wykorzystywać fakt braku doświadczonych, znających skrytki i potrafiących skutecznie szukać funkcjonariuszy, na których miejsce przyszli do pracy funkcjonariusze dopiero uczący się zawodu”.
Najszerszym strumieniem papierosy płyną przez wschodnią granicę, stanowią ponad 95 proc. całej kontrabandy. Statystyki pokazują, że osłabiona Służba Celna radzi sobie z tym procederem coraz gorzej. W 2010 r. przez wschodnią granicę Polski wjechało 1,6 mln tirów i autokarów. Skontrolowano zaledwie ok. 5 proc. z nich. Celnicy znaleźli w nich 536 mln sztuk nielegalnych papierosów, czyli ponad 200 mln mniej niż dwa lata wcześniej. W wartościach absolutnych wielkość nielegalnego rynku wyrobów tytoniowych Służba Celna oszacowała w 2010 r. na ponad 8 mld sztuk papierosów. W porównaniu z rokiem 2007, gdy na granicach stali „starzy” celnicy, liczba ta zwiększyła się prawie trzykrotnie.
– Z naszych obliczeń wynika, że w tym roku sprzedaż nielegalnych papierosów w Polsce może wzrosnąć do 9 mld sztuk, a ich udział w całym rynku gotowych wyrobów tytoniowych przekroczy 15 proc. – zapowiada Jacek Jankowski, kierownik ds. zwalczania nielegalnego obrotu i bezpieczeństwa w British American Tobacco Polska (BAT). I dodaje, że drugie tyle pojedzie dalej tirami przez zachodnią granicę Polski do Niemiec, Włoch, Francji czy Wielkiej Brytanii.
Europejskie Biuro ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) szacuje, że w wyniku przemytu i podrabiania papierosów, które przepływają w formie kontrabandy przez Polskę, budżety Unii Europejskiej i państw członkowskich tracą z tytułu niezapłaconych podatków i ceł około 10 mld euro rocznie.
Głównymi krajami pochodzenia przemycanych papierosów na teren Polski są Ukraina (43 proc. całości przemytu) i Białoruś (25 proc.). Związane jest to ze znaczną różnicą w cenie detalicznej papierosów między tymi państwami (średnio na poziomie 0,8–0,9 euro) a Polską (2,5 euro) i Europą Zachodnią (średnio 5 euro). Nic dziwnego, że jak zawsze przedsiębiorczy Polacy postanowili wykorzystać tę „niszę” i stali się największymi w Europie przemytnikami i konsumentami nielegalnego tytoniu.
Ministerstwo Finansów nie widzi problemu. Sylwia Stelmachowska, odpowiedzialna za kontakty z mediami w zakresie działań Służby Celnej, przypomina, że od kilku lat to w Polsce ujawnia się najwięcej tytoniowej kontrabandy.
– Wyprzedzamy Wielką Brytanię, Estonię i Włochy – pochwaliła się Stelmachowska na łamach „DGP”.
Zupełnie inaczej widzi sprawę lobby tytoniowe. Według obliczeń dr. Pawła Gembickiego, eksperta Pracodawców RP, autora raportu „Szara strefa w sektorze wyrobów akcyzowych” z lipca 2011 r. (napisanego na zamówienie koncernów tytoniowych), wielkość tytoniowej szarej strefy w Polsce w ujęciu wartościowym to ok. 3,8 mld złotych.
– Straty w dochodach podatkowych przy takich wielkościach można kalkulować na ponad 3 mld zł rocznie. Skumulowane straty budżetu za ostatnie cztery lata sięgają 9 mld zł – ocenia Gembicki.
Marcin Wiktorowicz, dyrektor ds. korporacyjnych i regulacyjnych BAT, uważa, że państwo polskie wspiera de facto rozwój szarej strefy. Fiskus sobie na to pozwala, bo straty w budżecie wetuje sobie drastycznym podnoszeniem akcyzy od wyrobów tytoniowych. – W tempie szybszym, niż wymaga tego Unia Europejska – podkreśla Wiktorowicz.
cd ...
 
Artykuł Forbes cd.

W 2010 r. do państwowej kasy wpłynęło 17,5 mld zł z tytułu akcyzy na wyroby tytoniowe, czyli ponad 3,5 mld zł więcej niż w 2009 roku. Równocześnie producenci papierosów tracą rocznie 2–3 proc. udziałów w rynku na rzecz przemytników, którzy o płaceniu podatków nawet nie myślą.
– Jeszcze wychodzimy na swoje, ale już działamy na granicy opłacalności – twierdzi Marcin Wiktorowicz, jednak wyraźnie przesadza, jak wszyscy producenci papierosów.
Pisaliśmy o tym w tekście „Nowe fronty tytoniowych wojen”. Z konfrontacji z coraz bardziej regulowanym rynkiem koncerny wychodzą obronną ręką, notując mimo wszystko wzrost sprzedaży i zysku. Philip Morris International w 2010 r. zwiększył zysk operacyjny o 11,6 proc. (do 11,5 mld dol.), a w pierwszej połowie 2011 r. o 27,1 procent. Wyniki poprawiały także BAT, Imperial i Japan Tobacco, pozostałe koncerny z wielkiej czwórki określanej mianem Big Tobacco.
Dlatego polski fiskus używa sobie na koncernach tytoniowych w najlepsze, przymykając oko na przemytników. Rządowi się to opłaca, tym bardziej że na ścianie wschodniej, gdzie wskaźnik bezrobocia waha się w granicach 15–27 proc., z kontrabandy żyje kilka milionów Polaków. Drobni przemytnicy na szmuglowaniu papierosów ze Wschodu zarabiają miesięcznie 500–3500 zł, utrzymując całe rodziny. Minister finansów Jacek Rostowski nie chce pozbawiać ich jedynego źródła utrzymania, woli odbierać bogatym. Dzięki temu kolejne kilka milionów Polaków pali za półdarmo. We wspomnianym raporcie Paweł Gembicki wylicza, że na Podlasiu i Lubelszczyźnie co drugi wypalony papieros pochodzi z nielegalnych źródeł. To też się opłaca, bo szczęśliwy obywatel to cel rządów Donalda Tuska.
Istnieje jednak i ciemna strona tej przemytniczej idylli. Istotną konsekwencją funkcjonowania szarej strefy jest wzrost przestępczości zorganizowanej. Nawet kursując codziennie, mrówki nie są w stanie przenieść na własnych plecach ponad 16 mld sztuk papierosów rocznie. Najwięcej na nielegalnym tytoniu zarabiają zorganizowane grupy przestępcze – tiry nadwiślańskich gangsterów wypełnione papierosami krążą po całej Europie, kreując wizerunek przedsiębiorczej Polski.
Trzy lata temu gangi działały na granicy opłacalności, bo żeby przerzucić kilka ton towaru, musiały ryzykować utratę transportu albo bić się na przejściach z celnikami. Teraz już nie muszą, bo nie ma z kim. W przyszłym roku będą mieli jeszcze ułatwione zadanie, ponieważ – według nieoficjalnych wymogów UEFA – w trakcie piłkarskich mistrzostw Europy na przejściach granicznych z Ukrainą ruch ma odbywać się płynnie.
– Zatrzymywane będą tylko te tiry, z których papierosy będą wypadać same – komentuje jeden ze zwolnionych za korupcję celników z Hrebennego, zaciągając się dymem z papierosa. Oczywiście nielegalnego, bo tych normalnych palić się nie opłaca.
 
nie jest zbytnią rewelacją to,że wielu z zasiadających w "podkowie" lobbuje za marne grosze))))) na rzecz określonych podmiotów, jeżeli ktoś handluje pietruszką to nikt nie będzie litował się nad nim kiedy konkurencja rozłoży mu interes i będzie musiał zaprzestać działalności na tym polu, jeżeli jakiś w randze ministra walczy z jakąś grupą zawodową to ani chybi lobbuje na rzecz jakiegoś podmiotu o czym już niejednokrotnie była o tym mowa.
To,że sprawa ogólnopolska walki z celnikami była ruchem lobbystycznym nikogo już nie dziwi, sam zapytałem prokuratora (kiedy mnie przesłuchiwał) komu zależało na tym aby z granicy usunąć doświadczonych celników? skwitował to chwilą milczenia choć z pewnością znał odpowiedź na to pytanie i nie było to żadna tajemnicą,że strajk włoski celników musi kiedyś zakończyć się jakimś posunięciem odpowiednich czynników, wiedziałem też,że to nie koniec,że musi to zaowocować jeszcze większym szokiem jaki nas jeszcze może spotkać i oby to był tylko mój czarny scenariusz a do likwidacji doświadczonej formacji służb celnych rzucono nieudaczników co to depczą sobie po piętach kontrolują siebie nawzajem i przenikają się kompetencjami dlatego tak własnie wyglądają te akty oskarżenia a granica stała się niczym zużyte rzeszoto i tym samym lobbysta osiągnął swój cel uważając,że w zasadzie wszystko da się wypić i wypalić pod każdą nazwą i zawsze można nadać pozycję z SWW do każdego towaru w zależności od interpretacji nazewnictwa towaru i odpowiedni lobbyści udowodnili,że "ślimak to ryba lądowa" a idąc dalej w tym absurdzie myślę,że równie dobrze mógłby powstać przepis nakładający podatek akcyzowy dla niepalących i niepijących napojów alkoholowych
 
A scenariusz powtórzy się wkrótce, zbierając żniwa z obecnej nigdzie nie zatwierdzonej a uzyskanej w wyniku nacisków przepustowości.Czyich nacisków- bynajmniej nie przemytników. Ściana wschodnia stanie się ponownie stopniem do karier dla niektorych miernot moralnych.
 
Artykuł z nowin

Wolność za dwie flaszki, czyli jak prokuratura polowała na celników Dodano: 6 stycznia 2012, 11:15 Autor: Andrzej Plęs Nowiny
Przyznasz się - pójdziesz do domu. Nie przyznasz się - stracisz wszystko. Tak przemyska prokuratura zbierała materiał dowodowy przeciwko celnikom. Skończyło się kompromitacją.
Byli celnicy są bez winy. Kompromitacja prokuratury

Sąd uniewinnił 18 celników z Medyki oskarżonych o korupcję. Byli celnicy z przejścia granicznego w Medyce oskarżeni o łapownictwo
Wrzesień 2008 roku dla przemyskich celników był miesiącem pogromu. Policjanci Centralnego Biura Śledczego wyłapywali ich w miejscu pracy i w domu, rano i wieczorem, czasem przy dzieciach zakuwano ich w kajdanki.
Prokuratura Okręgowa w Przemyślu miała swoje pięć minut: zorganizowana grupa przestępcza wśród celników, korupcyjna ośmiornica, brali pieniądze i brali alkohole, żeby przymykać oczy na trochę więcej papierosów i wódki, wwożonych przez Medykę do Polski.Dokładnie 101 zostało zatrzymanych: funkcjonariuszy straży granicznej, policjanci, ci, którzy łapówki mieli wręczać i celnicy. Największe żniwa prokuratura miała wśród celników: 70 pod konwojem przewieziono na przesłuchania.
Celnik to takie "coś”
Nastroje w przemyskiej Izbie Celnej - jak po eksplozji bomby atomowej. Od fali uderzeniowej poległo 70 z nich, a należało się jeszcze liczyć z chorobą popromienną. Bo zatrzymani celnicy zaczęli przed prokuratorem wzajemnie na siebie skarżyć, każdy z oskarżanych musiał się liczyć z tym, że będzie następnym na prokuratorskiej liście zatrzymanych.
Każdy z zatrzymanych był automatycznie zawieszany w czynnościach służbowych na czas nieograniczony, z prawem do połowy poborów. Większość z tych 70. natychmiast straciła pracę.

Po trzech latach procesów sądowych 18 celników zostało uniewinnionych, reszta liczy na podobne rozstrzygnięcie. Te trzy lata złamały ludziom życie, niektórym zdrowie, wszystkim - wiarę z system sprawiedliwości.
- Moje życie przez te trzy lata uległo znacznej zmianie - mówi z goryczą Anna, jedna z uniewinnionych celniczek. - Po okresie zawieszenia w pracy, w 2010 roku zostałam zwolniona na podstawie Ustawy o Służbie Celnej.
Nie czekano na skazujący mnie wyrok. Wyrok został wydany zaocznie przez Dyrektora Izby Celnej i nie było od niego odwołania.Zwolniono ją na podstawie takiego paragrafu, że urząd pracy odmówił jej prawa do zasiłku. Urząd pracy miał z tym pewien problem, bo celnik to nie pracownik w rozumieniu prawa pracy. Ani funkcjonariusz służ mundurowych.
- Celnik to takie coś, z czym nie wiadomo co zrobić - kwituje Anna.
Miesiące zajęło jej pisanie odwołań do urzędu pracy, w końcu udowodniła, że nie została zwolniona dyscyplinarnie i przyznano jej zasiłek dla bezrobotnych. Na uniewinnienie przyszło jednak długo jeszcze czekać.
Wszyscy winni wszystkiego
”... oskarżam o to, że od marca 2004 do czerwca 2007 roku w Medyce, jako funkcjonariusze Wydziału Zwalczania Przestępczości Izby Celnej w Przemyślu, kilkadziesiąt razy przyjmowali korzyści majątkowe w postaci od 30 do 300 zł od kierowcy każdorazowo odprawionego autobusu w zamian za pozytywnie przeprowadzoną odprawę celną oraz ustalenie minimalnej kwoty mandatu karnego za nadwyżkę towarów, a także uczestniczyli w podziale zysków wraz z innymi funkcjonariuszami celnymi” - stało w prokuratorskim akcie oskarżenia.
Prokurator zapewniał, że część z celników uzależniała swoją pracę od korzyści z łapówek. Jak brali? Prokurator zapewniał, że system był prosty: kierowcy przekraczających granicę autobusów zostawiali gotówkę dla celników na podłodze pojazdu.
Był i inny sposób: kierowca szedł do przygranicznego sklepu "Baltony” kupował kawę albo alkohol, towar zostawiał w sklepie dla konkretnego celnika. Prokurator nie wskazał tylko, dla którego z nich, od kogo, kiedy i ile.
Wcześniej każdego z zatrzymanych obłożony dozorem prokuratorskim, zakazem opuszczania kraju, każdemu zabrano paszport i zastosowano poręczenie majątkowe w razie, gdyby unikał kontaktu z organami ścigania. I zawieszono w czynnościach służbowych.
Mogło być gorzej. Można się było narazić na tymczasowe aresztowanie, a to było równoznaczne z natychmiastowym wydaleniem ze służby, jak nakazuje ustawa o służbie celnej.
- Tak sformułowane przepisy sprzyjały uzyskaniu przez prokuratora zeznań w postaci przyznania się do winy oraz pomówienia innych - tłumaczy jeden z obrońców oskarżonych. - Wówczas unikali aresztu i zwolnienia z pracy.
Jedna butelka to za mało
W przemyskiej Izbie Celnej krążyło przekonanie, że lepiej jest być wobec prokuratora spolegliwym, bo opór się nie opłaca (prokuratura sporządziła wnioski o areszt).
W pierwszej chwili przed prokuratorem i przed śledczymi z CBŚ celnicy zaczęli pleść niestworzone historie, byle nie dać się aresztować. Skarżyli na swoich kolegów, więc atmosfera na przejściu zrobiła się arcypaskudna, ale takie zeznania pozwoliły prokuratorowi na zatrzymanie kolejnych celników.
Kilku z tej osiemnastki przyznało się natychmiast do łapownictwa, "sypiąc” kolegów. Potem tych kilku ochłonęło z pierwszego szoku po zatrzymaniu i odwołało zeznania.
- Prokurator powiedział, że jak się nie przyznam i nie złożę wyjaśnień, to zostanę zatrzymany - zeznawał potem jeden z funkcyjnych celników. - Zdawałem sobie sprawę, że jeśli zostanę aresztowany, to zostanę dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Nie miałem swobody wypowiedzi, śledczy formułowali całe twierdzenia, które miałem potem potwierdzić.
Jego kolega z pracy potwierdził przed sądem: "Miałem sugerowane przez prokuratora odpowiedzi na jego pytania”. Kolejny dodał: "Funkcjonariusz CBŚ przedstawiał mi kolejne sytuacje, a ja potakiwałem głową, że tak było. Nie były to wyjaśnienia pochodzące ode mnie”.
- Podawałem te nazwiska, które podał mi prokurator, podawałem okoliczności, które chciał prokurator - zeznawał celnik, który na granicy spędził ćwierć wieku.
Następny przyznał otwarcie, że przyznał się do przyjęcia dwóch butelek wódki od kierowcy autobusu. Przyznał się ze strachu przed tymczasowym aresztowaniem i wydaleniem ze służby.
- Przyznanie się do czegokolwiek gwarantowało uniknięcie aresztowania i utrzymanie zatrudnienia - tłumaczył F. przed sądem.
- Presja prokuratora, wizja aresztowania i sugestie adwokata skłoniły mnie do wymyślenia tych nieszczęsnych dwóch butelek wódki. Przyznanie się do jednej butelki nie wystarczyło przesłuchującym. Kontaktowali się z prokuratorem telefonicznie i stwierdzili, że dopiero przyznanie się do dwóch butelek pozwoli mi na uniknięcie aresztu.
Czasem dwie butelki nie wystarczyły, śledczym milsze było obciążanie kolegów z przejścia granicznego.
- Wiedziałem, że mogę zostać tymczasowo aresztowany i postanowiłem obciążyć funkcjonariuszy, których nazwiska przedstawił mi mecenas - oświadczył celnik R.
Prokuratura jak święta inkwizycja
Tych osiemnastu, uniewinnionych z końcem listopada 2011 r., znało losy kolegów po fachu. Nie oni pierwsi trafili przed oblicze prokuratora w 2008 roku. Od kwietnia do października 2007 roku CBŚ zatrzymało już 52 celników pracujących na granicy z Ukrainą.
 
c.d

Część z nich nie chciała słyszeć o przyznaniu się do winy. Ci zatrzymani rok później korzystali z doświadczeń kolegów. Skorzystał też celnik O.
- Wiadomo, że w 2007 roku aresztowani byli najczęściej ci funkcjonariusze, którzy nie przyznali się do zarzutów korupcyjnych - tłumaczył przed sądem fakt, że początkowo przyznał się do zarzutów. - Natomiast ci, którzy się przyznali, byli zwalniani do domu.
Jego kolega K. potwierdził: "Było takie przeświadczenie, że kto się przyznał, nie był aresztowany. Panowały opinie, że lepiej przyznać się do drobnych rzeczy, a później obrońca sobie z tym poradzi”.
Z tych 18 nieliczni przyznali się do przyjmowania łapówek i tylko po to, by uniknąć aresztowania na 3 miesiące. Potem odwołali przyznanie się do winy. I przed prokuratorem i przed sądem. Dla nich to i tak był wyrok z odroczonym terminem wykonania. Mogli się przyznać do czegokolwiek, kupując sobie za to trochę czasu.
Przyznając się, nie zostali aresztowani, nie tracili pracy, byli jedynie zawieszeni w czynnościach służbowych. Tylko trochę czasu sobie kupili, bo kiedy akt oskarżenia wpłynął do sądu, automatycznie (bo na mocy ustawy o służbie celnej), byli z tej służby wydalani.
Akt oskarżenia powstał w rok od zatrzymań, kolejne dwa lata trwał proces. Osiemnastka celników formalnie nie była skazana, ale faktycznie - już bez pracy, zwolniona niemal dyscyplinarnie i z pobrudzonym aktem oskarżenia życiorysem zawodowym.
Gorzka satysfakcja
Dla każdego z nich prokurator domagał się od półtora roku do dwóch lat pozbawienia wolności, kary grzywny, przepadek korzyści, którą mieli uzyskać w wyniku działań korupcyjnych. Czyli od 300 do 3 tys. zł.
Po trzech latach doczekali się rozstrzygnięcia przed Sądem Rejonowym w Przemyślu - niewinni. Uzasadnienie do wyroku było dla przemyskiej Prokuratury Okręgowej kompromitujące.
"Materiał dowodowy - wyjątkowo szczupły” - sędzia i tak był łagodny w sformułowaniach. "Prokuratura w żaden sposób nie weryfikowała wyjaśnień podejrzanych”. Wystarczyło, że podejrzany X rzucił podejrzenie na Y, Y stawał się podejrzanym i obciążał Z, ten kolejnych, a wszystko ze strachu przed aresztowaniem i utratą pracy.
Prokurator w ani jednym przypadku nie był wstanie określić, kto konkretnie, za co konkretnie, kiedy i konkretnie od kogo wziął łapówkę.
- Wyjaśnienia składane były pod wpływem strachu spowodowanego zatrzymaniem i tymczasowym aresztowanie - stwierdził sędzia. - Podejrzani podawali więc fakty, które nie miały miejsca.
Śledczy nie zadali sobie trudu, żeby przejrzeć zapisy z monitoringu kamer, którymi przejście graniczne w Medyce jest usiane, nie zastosowali zakupu kontrolowanego, prowokacji, podsłuchu.
Prokuratura miała jednak swój mały sukces: z całej osiemnastki skazany został celnik T. I rzeczywiście za łapówkę. Udowodniono mu, że wziął 250 zł i reklamówkę pełną wędlin. Za tendencyjne sędziowanie meczu Żurawianki Żurawica z Orłem Torki. Tyle że w tym spektaklu występował w charakterze sędziego głównego, a nie celnika. Bo jako oskarżony o korupcję na granicy - też został uznany za niewinnego.
 
po staremu

Jakie zarzuty takie i tajne akta ,odstrzelona część z DPO i skierowana przeciw reszcie, a więcej czas pokaże.
 
Art. w gazecie to za mało. Sprawa powinna zostać nagłośniona w tv. Dlaczego słynna pani Pitera (od dorsza) nie podjęła tematu (tak, tak wiem, pytanie retoryczne).
..."Nigdy i znikąd nie dostała odpowiedzi. Związki zawodowe celników nawet nie zająknęły się w obronie oskarżonych. Jedynie później nowo powstały związek Celnicy PL występował w imieniu zatrzymanych."
Tylko związek Celnicy Pl odważył zając się sprawą, a federacja z jej przewodniczącym J.S. gdzie była? ( może w tym czasie pierś do medali wypinał). Co z wypełnianiem obowiązków wynikających w ustawy o zz. Zresztą, każdy sam niech wyciągnie wnioski i upewni się czy oby na pewno należy do tych właściwych zz.
Korello walcz o odszkodowanie, to Ci się należy.
Pozdrawiam
Celniku ZADEKLARUJ SIĘ
 
dobre sobie

jeszcze go zapewne wycałowali na koniec.
w 5,5 godziny udało się wydukać 6 zarzutów.
musiała być dość swobodna dyskusja pomiędzy stronami:p
gra idzie o niemałe pieniądze !
 
Back
Do góry