Gdzie szukać pieniędzy?
Wszyscy sie zgodzimy, że skala zapowiadanych podwyżek nas nie zadowala, ale pozostaje nam mieć nadzieje, że jest szansa na uczciwy podział tego co jest.
Pomyślmy też ile pieniedzy, które są do dyspozycji SC jest marnowanych. Przykładów jest wiele. Podam jeden dotyczacy systemu szkoleń. Pomijam zagadnienia związane z kursem podstawowym i wypowiem sie tylko o szkoleniach uzupełniających. Podstawowym błędem w tych szkoleniach jest to, że jadą na nie niewłaściwe osoby. Np.: Na szkolenie ze ŚPB jadą kasjerki i ktoś z logistyki, na szkolenie z rozpoznawania kamieni szlachetnych znowu kasjerki, bo tworzą zgrana grupę i lubią wspólne wyjazdy w atrakcyjne tereny; na kurs gdzie w tytule jest napisane i podkreślone "dla funkcjonariuszy z małym stażem" jada inspektorzy. Przykłady można mnożyć. Wymienione osoby nie jada na te szkolenia, aby sie dokształcać, bo tematyka ich nie interesuje i nie dotyczy. Blokują jednak miejsca tym, którym te szkolenia byłyby potrzebne.
Drugim błędem jest niedostosowanie szkoleń do potrzeb (tu winy trzeba szukać w Warszawie na Świętokrzyskiej)
Kto jest winien?
1. Kierownicy, którzy typują ludzi na szkolenia. W zależności od atrakcyjności wyjazdu sa to albo towarzystwo bliskie kierownikowi, albo grupa kolegów/koleżanek, którzy chca się zintegrować na wspólnym wyjeździe, albo ludzie z łapanki. (tak czy siak liste zatwierdza kierownik komórki)
2. Kadry bo na to pozwalają i nie dostosowują rodzaju szkoleń do potrzeb i nie weryfikują list przekazanych przez kierowników. Przychodzi z Wa-wy pismo, ze jest 10 miejsc na szkolenie i 10 osób ma pojechać, choc nie ma takiej potrzeby w danej izbie, lub jada nie te osoby co trzeba (z powodów opisanych wyżej).
Wiem, że z przyczyn formalnych pieniedzy tych nie udałoby sie przesunąć na nasze pensje, ale zamiast marnowania tych pieniędzy, możnaby zorganizować na miejscu np. kursy językowe, lub w porozumieniu z lokalnymi uczelniami kursy specjalistyczne lub dofinansować studia podyplomowe.
Najgorsze jest jednak to, że nikt nie dostrzega problemu, a jesli juz to winę tak sie rozmywa, żeby nie wskazać osób odpowiedzialnych. Może nasze komórki Kontroli Wewnętrznej, zamiast szukać źle postawionych kropek w dokumentach lub polowań na spóźniających sie do pracy przeanalizowałyby prace kadr. Jakie były szkolenia? Kto na nie pojechał i dlaczego? Poniewaz sa to publiczne pieniadze, a skala zjawiska jest ogromna, może jest to sprawa nawet dla NIK-u?