Zależy co lubisz. Ja osobiście wolę służbę w terenie. W orzecznictwie (byłem jeszcze wcześniej 4 lata w akcyzie), to był taki kierat - never ending story. Dostajesz sprawę, musisz nieraz przekopać się przez stosy papierów/akt na początek, żeby w ogóle ruszyć dalej, bo bez dokładnego zapoznania się ze stanem faktycznym nie przełożysz tego dalej na stan prawny. Dochodzi do tego bałagan w przepisach, spychologia i niedecyzyjność przełożonych, a na koniec i tak za wszystko winią Ciebie. Dlatego nieraz trzeba było zabierać ze sobą te wszystkie myśli i wątpliwości do domu, i drążyć, bo pomocy znikąd. A samo pisanie decyzji to też nieraz dramat, bo pomimo, iż dojdziesz do przekonania, że zgodnie z przepisami należy podjąć daną decyzję, to i tak każą Ci napisać nieraz dokładnie odwrotnie. I weź znajdź argumentację do z góry założonej tezy wbrew przepisom. Nie dość, że zaczynasz wszystko od początku, to jeszcze takie rzeźbienie w gó...nie, żeby uzasadnić coś czego nie da się obronić na gruncie przepisów prawa. Jeżeli jednak lubisz prawo i masz pojęcie o wykładni i interpretacji przepisów prawa, to taka zabawa może nawet sprawiać przyjemność, na zasadzie takiej szermierki intelektualnej na argumenty. Wymaga to jednak na wstępie podjęcia przez Ciebie decyzji, czy masz giętki kręgosłup, czy bronisz swoich racji. W tym pierwszym przypadku, jeżeli będziesz dobry, może będą jakieś profity, ale za cenę odejścia od obrony istoty tego o co chodzi, tj. sprawiedliwości. W drugim - będziesz może mógł bez wstydu spojrzeć w lustro, ale tylko tyle, bo i tak jak w końcu wyjdzie na Twoje, to będziesz marginalizowany. Ot takie ludzkie dylematy. Jeżeli planujesz swój dalszy rozwój zawodowy na gruncie przepisów prawa (także poza służbą), to warto. Zdobędziesz trochę doświadczenia. Jeżeli nie, to nie warto, bo cena jest wysoka - mnie zrazili na dobrych kilka lat do zgłębiania arkan prawa podatkowego, choć po studiach bardzo to lubiłem i to był mój konik. Co mogę powiedzieć, to tyle, że nawet jak będziesz dobry w przepisach, to wszystko zależy od przełożonego, czy to doceni. W większości z mojego doświadczenia - nie docenią, wręcz odwrotnie, będą się obawiać o własne stołki i podkładać miny, bo w większości są niedouczeni i niskich lotów. Na koniec jednak, jeżeli wbrew wszystkiemu przemożesz i wygrasz w sądzie sprawę wg wszystkich świętych nie do wygrania i wbrew ich argumentom obronisz własne zdanie, miny kierowników, naczelników i dyrektorów - bezcenne. Dla mnie jednak podstawą jest to, żebyś dobrze się orientował w przepisach, bo tam Cię raczej nie nauczą, nie pomogą i będziesz się męczył. W każdym razie dużo ryzykujesz. Pozdrawiam