Przewoźnicy odgrażają się, że zablokują miasta
Lucyna Szura, Krzysztof Koch
2008-01-27, ostatnia aktualizacja 2008-01-27 19:17
- Nerwy nam puszczają, ale nie ma sensu uprzykrzać życia zwykłym ludziom. To nie oni, tylko celnicy są odpowiedzialni za tę sytuację - mówią natomiast kierowcy stojący w kolejkach na granicy polsko-ukraińskiej.
W sobotę na przejściach z Ukrainą w województwie podkarpackim samochody ciężarowe nie były odprawiane. W niedzielę odprawy wznowiono, jednak przebiegały bardzo wolno. - W Medyce pracuje sześciu celników, w Korczowej do pracy zgłosiło się czterech. Na każdym przejściu tylko jeden celnik ma uprawnienia do odprawy tirów - mówi Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzeczniczka Izby Celnej w Przemyślu.
Kierowcy tirów zablokowali w sobotę drogę dojazdową do przejścia granicznego w Korczowej, zakończyli protest, gdy strażacy dostarczyli im wodę, ciepłe napoje i namioty. Dwa rozstawiono w Medyce, cztery w Korczowej. W każdym w cieple może się przespać 10 osób.
Wielu kierowców boi się jednak zostawiać samochody bez opieki, bo choć porządku pilnuje policja, nie obyło się bez incydentów. W jednej z ciężarówek ktoś spuścił całą benzynę z baku, w innej złodziej dobierał się do naczepy, został jednak spłoszony przez zaniepokojonego hałasem kierowcę. Zdenerwowani przewoźnicy odgrażają się blokadami miast w regionie, jednak kierowcy stojący w kolejkach mają mieszane uczucia. - Nerwy mi już puszczają, ale nie widzę sensu, by uprzykrzać życie zwykłym ludziom. To nie oni, tylko celnicy są odpowiedzialni za tę całą sytuację - mówi jeden z kierowców stojących w Korczowej.
Wielu kierowców, którzy mieszkają blisko od granicy - w Przemyślu czy okolicach Jarosławia, pojechało do domów, zostawiając tylko za przednią szybą ciężarówki swój numer telefonu z prośbą o sygnał, gdy kolejka ruszy.
Coraz bardziej nerwowi są Ukraińcy, bo lada chwila ich wizy tracą ważność i nie będą mogli wjechać do Polski.
Sytuacji na przejściach granicznych poświęcone było niedzielne posiedzenie Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego w urzędzie wojewódzkim. Wojewoda przekazał prezydentom Rzeszowa, Przemyśla, burmistrzowi Jarosławia i Radymna oraz starostom powiatu rzeszowskiego, jarosławskiego, przemyskiego, a także zarządcom dróg informację o spodziewanych dużych utrudnieniach w ruchu i możliwości poniedziałkowej blokady tych miast.
Trudna sytuacja na granicy polsko-ukraińskiej spowodowana jest protestem celników, którzy nie przychodzą do pracy, biorąc urlop na żądanie. Nie ma kto ich zastępować, bo do pracy nie przychodzą również funkcjonariusze pracujący w Izbie Celnej i urzędach celnych.
Oficjalny protest celników trwa od 11 października ubiegłego roku. Domagają się oni m.in. podwyżki wynagrodzeń o 1,5 tys. zł, wprowadzenia dla funkcjonariuszy celnych uprawnień emerytalnych służb mundurowych, zapewnienia właściwej ochrony prawnej przy wykonywaniu obowiązków służbowych i możliwości przywrócenia uprawnień celnikom wracającym do służby. Celnicy mówią, że są przemęczeni pracą, bo jest ich za mało.
Odprawy są, ale bardzo wolne
W niedzielę do południa na przejściu w Korczowej odprawiono 27 tirów: 17 wjechało, a 10 wyjechało z Polski. Na wyjazd oczekuje tam ponad 730 samochodów ciężarowych, natomiast na wjazd po stronie Ukrainy - około 700.
Z kolei w Medyce do godz. 13 odprawiono 26 tirów wyjeżdżających i 9 wjeżdżających. W dalszym ciągu oczekuje ok. 300 aut. Kilkunastokilometrowa kolejka samochodów ciężarowych czekających na oprawę nie zmniejsza się, a czas oczekiwania na wjazd i wyjazd z kraju w Korczowej wynosi ponad sto godzin, w Medyce zaś - blisko 50 godzin.
Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów