Jestem już na emeryturze ale jak czytam jaka teraz jest procedura przy rekrutacji to dosłownie śmiać mi się chce / wymagania jak na komandosa, kosmonautę i sędziego SN razem wziętych /. Jak ja się przyjmowałem do UC / południowy OC graniczny / pod koniec 1988r to praca w cle nie była żadną atrakcją i wręcz prosili się żeby do nich przyjść.Ogłoszenia o wolnych miejscach wisiały w urzędach zatrudnienia , a rotacja w cle była spora / głównie ludzie wylatywali z pracy za wódę lub sami się zwalniali bo znaleźli lepiej płatną pracę /. Jak naczelnik mnie przyjmował do pracy to trzeba było spełnić trzy warunki:
- posiadać wykształcenie średnie / wyższe nie było mile widziane gdyż naczelnik takiego nie posiadał /
- nie być karanym
- mieć odbytą zasadniczą służbę wojskową / była wtedy obowiązkowa /
Nie było żadnych testów wiedzy, sprawnościowych, rozmów z psychologiem , specjalistycznych badań lekarskich itp.
Jak w czasie rozmowy z naczelnikiem OC zrobiło się dobre wrażenie to miało się pracę.
Nieoficjalnie jeszcze wiem że dzielnicowy MO sprawdzał jaką mam opinię w miejscu zamieszkania.
Po spełnieniu tych warunków było się już szczęśliwym funkcjonariuszem OC / przynajmniej tak było w moim OC /.
Pamiętam jeszcze że na zakończenie naczelnik się zapytał się czy nie mam jakiegoś kolegi który by spełniał powyższe warunki gdyż był jeszcze jeden wolny etat / który czekał na kolejnego kandydata prawie rok gdyż nie było chętnych /.
Takie były realia przyjęcia do cła pod koniec lat 80-tych.
Wszystko się zmieniło na początku lat 90-tych gdy weszły reformy i pojawiło się bezrobocie.Wtedy to już praca w cle zaczęła się robić w miarę atrakcyjna i przyjęcia do cła trzeba było załatwiać w większości po znajomości.
P.S -pozdrawiam wszystkich obecnych i przyszłych emerytów.