• Witaj na stronie i forum Związku Zawodowego Celnicy PL!
    Nasz Związek zrzesza 6783 członków.

    Wstąp do nas! (KLIKNIJ i zapisz się elektronicznie!)
    Albo jeśli wolisz zapisać się w tradycyjny sposób wyślij deklarację (Deklaracja do pobrania! Kliknij!)
    Korzyści i ochrona wynikająca z członkostwa w ZZ Celnicy PL (KLIKNIJ) plus inne benefity, np. zniżki na paliwo!
    Konto Związku 44 1600 1462 0008 2567 1607 7001 w BGŻ BNP PARIBAS

Język angielski- problem z egzaminami

BENJI

Nowy użytkownik
Dołączył
21 Luty 2022
Posty
14
Punkty reakcji
20
Dzień dobry

Chciałbym zauważyć poważny problem. Język angielski w naszej służbie jest rzadko używany, a jeśli już to tylko po to żeby z komunikować, zrozumieć się z "klientem".
W piśmie jest praktycznie nieużywany, musi być przecież tłumacz przysięgły. Pojawił się jednak duży problem w służbie przygotowawczej, funkcjonariusze którzy rozmawiają po angielsku, komunikują się z klientami, nie zdają na egzaminie części pisemnej czyli gramatyki. Są egzaminy na których części pisemnej nie zdaje 8 z 20 przystępujących do egzaminu. Osoby które nie zdają poprawki są zwalniane ze służby. Pracują 2 lata, wykonują swoje obowiązki, mają dobre oceny okresowe, zdają Zasadniczy Kurs Zawodowy, jeżdżą na rożne szkolenia. To wszystko idzie do śmieci, przez język angielski który jest używany marginalnie. Przy obecnych brakach kadrowych jest to szokujące...
Nie wiem jak z innymi językami, w mojej części kraju 90% zdaje angielski.
Czy ZZ Celnicy mógłby poruszyć temat "gdzieś wyżej"? Żeby uprościć zdawanie tych egzaminów?

Pozdrawiam
 
90 %!!!! To bardzo wysoki odsetek!!! Kolejny argument aby omijać tą służbę!!!!
 
Źle się wraziłem, 90% z wszystkich funkcjonariuszy podchodzi do egzaminu z języka angielskiego.
 
Tak jak napisałem wyżej- Są egzaminy na których części pisemnej nie zdaje 8 z 20 przystępujących do egzaminu.
 
Pewnie woj. mazowieckie? 8 to i tak dobrze, są grupy gdzie nie zdaje po 10-12 osób...
 
Ostatnia edycja:
Dzień dobry

Chciałbym zauważyć poważny problem. Język angielski w naszej służbie jest rzadko używany, a jeśli już to tylko po to żeby z komunikować, zrozumieć się z "klientem".
W piśmie jest praktycznie nieużywany, musi być przecież tłumacz przysięgły. Pojawił się jednak duży problem w służbie przygotowawczej, funkcjonariusze którzy rozmawiają po angielsku, komunikują się z klientami, nie zdają na egzaminie części pisemnej czyli gramatyki. Są egzaminy na których części pisemnej nie zdaje 8 z 20 przystępujących do egzaminu. Osoby które nie zdają poprawki są zwalniane ze służby. Pracują 2 lata, wykonują swoje obowiązki, mają dobre oceny okresowe, zdają Zasadniczy Kurs Zawodowy, jeżdżą na rożne szkolenia. To wszystko idzie do śmieci, przez język angielski który jest używany marginalnie. Przy obecnych brakach kadrowych jest to szokujące...
Nie wiem jak z innymi językami, w mojej części kraju 90% zdaje angielski.
Czy ZZ Celnicy mógłby poruszyć temat "gdzieś wyżej"? Żeby uprościć zdawanie tych egzaminów?


Pozdrawiam
Ja jak przychodziłem do służby, to podpisywałem oświadczenie ,ze na koniec jest egzamin i jeżeli nie bede sie uczył języka to zostanę zwolniony ze służby. W ogóle wszystko uproścmy, obniżmy progi i przyjmujmy samych kretynów. Tak ciężko isć po robocie na korepetycje, zapisać sie do szkoły? Naprawdę kurwa? No tak - Nie chce się. Proponuje wziąść sie za naukę, a nie prosić MF o olanie sprawy. Jak Ci zależy to sie weźmiesz za robotę, ja jakoś po służbie chodziłem do szkoły i sie uczyłem, zaliczałem tam przyokazji sprawdziany, dostałem dyplomy. PRzyszedł termin egzaminu - zaliczonę, dziękuję. Robicie z igły, widły, bo wam sie nie chce. Ja po angielsku też płynnie mówiłem, ale miałem zaległości z gramatyki. Naprawdę to jest coś czego można sie nauczyć i przyda wam sie w życiu.
 
Ja jak przychodziłem do służby, to podpisywałem oświadczenie ,ze na koniec jest egzamin i jeżeli nie bede sie uczył języka to zostanę zwolniony ze służby. W ogóle wszystko uproścmy, obniżmy progi i przyjmujmy samych kretynów. Tak ciężko isć po robocie na korepetycje, zapisać sie do szkoły? Naprawdę kurwa? No tak - Nie chce się. Proponuje wziąść sie za naukę, a nie prosić MF o olanie sprawy. Jak Ci zależy to sie weźmiesz za robotę, ja jakoś po służbie chodziłem do szkoły i sie uczyłem, zaliczałem tam przyokazji sprawdziany, dostałem dyplomy. PRzyszedł termin egzaminu - zaliczonę, dziękuję. Robicie z igły, widły, bo wam sie nie chce. Ja po angielsku też płynnie mówiłem, ale miałem zaległości z gramatyki. Naprawdę to jest coś czego można sie nauczyć i przyda wam sie w życiu.
Podpisywałeś też oświadczenie, że zdasz również ZKZ (czy tam ZKC), a jeśli nie to wylecisz. Różnica jest taka, że na ZKZ wysłał cię pracodawca - wyszkolił, a kwestia zdania egzaminu w największym stopniu zależała od ciebie - czy zechcesz się nauczyć czy też nie. Z językiem jest ta różnica, że nie ma kursów, a przynajmniej nie ma obligatoryjnych (zdarzają się dla poprawkowiczów, choć nie dla wszystkich). Czyli pracodawca wymaga wiedzy, choć cię nie szkoli.
Co do uproszczenia i obniżenie progów, to w Polsce językiem urzędowym jest polski, więc i tak musimy zażądać tłumaczenia, a i powinniśmy zwracać się do klientów po polsku (zwracanie się w innych językach jest tylko dobrą wolą), więc tak - wymagania powinny zostać uproszczone i obniżone. I wcale nie spowoduje to, ze do służby będziemy przyjmowali kretynów (swoja drogą kretynizm związany jest z chorobą tarczycy).
Kuriozalne jest stwierdzenie, żeby "iść po robocie na korepetycję"; po robocie jest czas wolny, który każdy ma prawo swobodnie dysponować, a jeśli pracodawca wymaga podwyższenia kompetencji, to sam powinien skierować pracownika na kurs doskonalący w godzinach pracy (zgodnie z Kodeksem Pracy zresztą). Nie znam sytuacji w której kierowca ciężarówki za własne pieniądze robi dodatkowo kat.E, bo tak pasuje szefowi.
Reasumując: egzamin z języka powinien być:
a) zniesiony,
b) zdawany na etapie rekrutacji (podobnie jak w SG),
c) zdawany po odbyciu kursu jak ZKZ.
A to dlatego, że przy rozwiązaniu umowy z powodu nie zdania języka najbardziej traci nie funkcjonariusz (on sobie znajdzie nowa robotę), tylko izba, bo przez dwa lata ładowała w niego masę pieniędzy żeby zwolnić go z powodu nieznajomości rzeczy, która ma nikła przydatność do służby (w szczególności w centrum i na zachodzie Polski).
 
Ostatnia edycja:
Podpisywałeś też oświadczenie, że zdasz również ZKZ (czy tam ZKC), a jeśli nie to wylecisz. Różnica jest taka, że na ZKZ wysłał cię pracodawca - wyszkolił, a kwestia zdania egzaminu w największym stopniu zależała od ciebie - czy zechcesz się nauczyć czy też nie. Z językiem jest ta różnica, że nie ma kursów, a przy najmniej nie ma obligatoryjnych (zdarzają się dla poprawkowiczów, choć nie dla wszystkich). Czyli pracodawca wymaga wiedzy, choć cię nie szkoli.
Co do uproszczenia i obniżenie progów, to w Polsce językiem urzędowym jest polski, więc i tak musimy zażądać tłumaczenia, a i powinniśmy zwracać się do klientów po polsku (zwracanie się w innych językach jest tylko dobrą wolą), więc tak - wymagania powinny zostać uproszczone i obniżone. I wcale nie spowoduje to, ze do służby będziemy przyjmowali kretynów (swoja drogą kretynizm związany jest z chorobą tarczycy).
Kuriozalne jest stwierdzenie, żeby "iść po robocie an korepetycję"; po robocie jest czas wolny, który każdy ma prawo swobodnie dysponować, a jeśli pracodawca wymaga podwyższenia kompetencji, to sam powinien skierować pracownika na kurs doskonalący w godzinach pracy (zgodnie z Kodeksem Pracy zresztą). Nie znam sytuacji w której kierowca ciężarówki za własne pieniądze robi dodatkowo kat.E, bo tak pasuje szefowi.
Reasumując: egzamin z języka powinien być:
a) zniesiony,
b) zdawany na etapie rekrutacji (podobnie jak w SG),
c) zdawany po odbyciu kursu jak ZKZ.
A to dlatego, że przy rozwiązaniu umowy z powodu nie zdania języka najbardziej traci nie funkcjonariusz (on sobie znajdzie nowa robotę), tylko izba, bo przez dwa lata ładowała w niego masę pieniędzy żeby zwolnić go z powodu nieznajomości rzeczy, która ma nikła przydatność do służby (w szczególności w centrum i na zachodzie Polski).
Szukanie dziury w całym. Kto każe izbie ładować kasę w fusza dopoki nie zda angielskiego? Można skierować politykę w ten sposób, aby w niego za dużo nie inwestować. Po robocie jest czas wolny.. Czekaj, ale po szkole też był czas wolny, nie? Mogłeś dysponować nim jak chciałeś. Siedzieć z kolegami na trzepaku albo się uczyć. Wybór należał do Ciebie/twoich rodziców. Mogłeś nie zdać matury i być nikim, co to i kogo interesowało? Nauczyciel prowadził lekcję i miał w dupie czy umiesz czy nie. Pracodawca nie wymaga podwyższenia kompetencji.. Przyjmuje do pracy ludzi po 30'stce lub młodszych, którzy język angielski mają w szkole od podstawówki. Dzisiaj chyba już w szkołach są dwa języki obowiązkowe. Jak człowiek nie używa - to zapomina, taka kolej rzeczy. Ale to chyba nie problem, odświeżyć sobie pamieć i być szczuplejszym parę groszy jak zależy mi na pracy? Wg. mnie są to indywidualne wybory każdego z osobna, ale nie szedłbym w kierunku zniesienia egzaminu. Selekcja naturalna.
 
Kto każe izbie ładować kasę w fusza dopoki nie zda angielskiego?
Ustawa o KAS i rozporządzenie ws. rekrutacji, które każą zdawać egzamin z języka na końcu służby przygotowawczej.
Można skierować politykę w ten sposób, aby w niego za dużo nie inwestować.
Też jestem tego zdania - egzamin z języka (jeśli w ogóle jest niezbędny) powinien być na etapie rekrutacji.
Po robocie jest czas wolny.. Czekaj, ale po szkole też był czas wolny, nie? Mogłeś dysponować nim jak chciałeś.
Nie do końca, po szkole czas wolny zależał w głównej mierze od moich rodziców. Jedni gonili dzieci do nauki, inni wysyłali na zajęcia sportowe i kurs grania na skrzypcach, a jeszcze inni pozwalali siedzieć na trzepaku,
Mogłeś nie zdać matury i być nikim, co to i kogo interesowało?
Nie zdanie matury nie powodowało staniem się nikim oraz konsekwencji w postaci usunięcia ze szkoły. Można nie mieć matury i mieć dobrze płatną pracę.
Nauczyciel prowadził lekcję i miał w dupie czy umiesz czy nie.
I dlatego polski system szkolnictwa wygląda jak wygląda.
Pracodawca nie wymaga podwyższenia kompetencji.
Jeśli znajomość obcego języka nie jest dodatkową kompetencją to co nią jest?
Przyjmuje do pracy ludzi po 30'stce lub młodszych, którzy język angielski mają w szkole od podstawówki. Dzisiaj chyba już w szkołach są dwa języki obowiązkowe. Jak człowiek nie używa - to zapomina, taka kolej rzeczy.
Trzydziestolatki mają też na ogól prawo jazdy kat. B. Część z nich ma, ale nie używa, bo nigdy nie mieli samochodu, więc zapomniało jak się nim jeździ. Mimo to posiadanie prawa jazdy kat. B nie jest niezbędne do podjęcia służby, choć nieporównywalnie bardziej przydatne od znajomości języka obcego. Zresztą w naborach do komórek mobilnych jednym z wymagań na etapie rekrutacji jest posiadanie odpowiedniego uprawnienia. Nie ma w żadnej firmie (państwowej czy prywatnej) ogłoszeń "wymagania: umiejętność prowadzenia samochodu, ale nie wymagamy prawa jazdy. Po dwóch latach zostaniesz wysłany na egzamin do WORDu, ale nie zapewniamy kursu w OSK".
Ale to chyba nie problem, odświeżyć sobie pamieć i być szczuplejszym parę groszy jak zależy mi na pracy? Wg. mnie są to indywidualne wybory każdego z osobna, ale nie szedłbym w kierunku zniesienia egzaminu. Selekcja naturalna.
Dla jednych problem dla innych nie - w istocie jest to indywidualny wybór każdego z nas. Natomiast ładowanie publicznych pieniędzy w funkcjonariusza przez dwa lata (uposażenie, kursy, szkolenia, mundury, zablokowanie etatu i wiele innych) tylko po to, żeby go zwolnić za brak umiejętności, której nie nabył w czasie wolnym i której pracodawca go nie nauczył jest marnotrawstwem publicznych pieniędzy. I nie jest to problem indywidualny (nawet dyrektora IASu), ale każdego, komu zależy na losie Polski. A przy najmniej każdego, kto płaci podatki.
 
Jeśli znajomość obcego języka nie jest dodatkową kompetencją to co nią jest?

Trzydziestolatki mają też na ogól prawo jazdy kat. B. Część z nich ma, ale nie używa, bo nigdy nie mieli samochodu, więc zapomniało jak się nim jeździ. Mimo to posiadanie prawa jazdy kat. B nie jest niezbędne do podjęcia służby, choć nieporównywalnie bardziej przydatne od znajomości języka obcego. Zresztą w naborach do komórek mobilnych jednym z wymagań na etapie rekrutacji jest posiadanie odpowiedniego uprawnienia. Nie ma w żadnej firmie (państwowej czy prywatnej) ogłoszeń "wymagania: umiejętność prowadzenia samochodu, ale nie wymagamy prawa jazdy. Po dwóch latach zostaniesz wysłany na egzamin do WORDu, ale nie zapewniamy kursu w OSK".

Dla jednych problem dla innych nie - w istocie jest to indywidualny wybór każdego z nas. Natomiast ładowanie publicznych pieniędzy w funkcjonariusza przez dwa lata (uposażenie, kursy, szkolenia, mundury, zablokowanie etatu i wiele innych) tylko po to, żeby go zwolnić za brak umiejętności, której nie nabył w czasie wolnym i której pracodawca go nie nauczył jest marnotrawstwem publicznych pieniędzy. I nie jest to problem indywidualny (nawet dyrektora IASu), ale każdego, komu zależy na losie Polski. A przy najmniej każdego, kto płaci podatki.
Po mojemu znajomość jezyka angielskiego to wymagania. Natomiast pracodawca ze wzgledu na braki kadrowe idzie kandydatom na rękę i łata dziury. Osoba nie znająca języka ma 2 lata na to aby docenić i wykorzystać szansę, albo olać sprawę. Na temat marnowania pieniędzy podatników przez tą insytytucję mógłbym napisać elaborat, a w moją historię i tak byś nie uwierzył :ROFLMAO:
:ROFLMAO: :ROFLMAO:
 
Po mojemu znajomość jezyka angielskiego to wymagania. Natomiast pracodawca ze wzgledu na braki kadrowe idzie kandydatom na rękę i łata dziury. Osoba nie znająca języka ma 2 lata na to aby docenić i wykorzystać szansę, albo olać sprawę. Na temat marnowania pieniędzy podatników przez tą insytytucję mógłbym napisać elaborat, a w moją historię i tak byś nie uwierzył :ROFLMAO:
:ROFLMAO: :ROFLMAO:
Prawo jazdy kat. B to też wymagania. Natomiast żaden pracodawca, nawet ze względu na braki kadrowe, nie idzie kandydatom na rękę i nie łata dziur w stylu "musisz umieć jeździć i masz na to dwa lata aby to docenić i samemu zapiać się do OSK - my tylko fundujemy egzamin w WORDzie". Jeśli ktokolwiek potrzebuje kierowcy to albo weryfikuje uprawnienia na etapie rekrutacji albo na własny koszt wysyła takiego pracownika na kurs. Analogicznie ma się sprawa z językiem - w mojej ocenie nie jest on niezbędny (a już na pewno nie w centrum i na zachodzie), ale jeśli upieramy się, ze znajomość jest obligatoryjna, to powinno to być sprawdzane albo na etapie rekrutacji albo kurs powinien kończyć sie egzaminem. Przychodząc do służby znałeś sie an taryfikacji? Pewnie nie, ale na kursie się tego nauczyłeś a egzamin to zweryfikował.
Na temat marnowania pieniędzy w prywatnych firmach nie będę się wypowiadał, bo nie ma o czym mówić (choć tam często jest to przeginane w drugą stronę), a w moja historie i tak byś nie uwierzył.
 
Otóż to albo weryfikacja znajomości języka już w etapie rekrutacji albo egzamin po kursie. A nie obiecanki cacanki o kursach, zwodzenie się za nos, że język to formalność a w prakryce titi, śpb, zkz, broń zaliczona a ja się nie mogę skupić na pracy bo się zastanawiam czy na egzaminie użyję present perfect simple czy present perfect continuous...
 
Otóż to albo weryfikacja znajomości języka już w etapie rekrutacji albo egzamin po kursie. A nie obiecanki cacanki o kursach, zwodzenie się za nos, że język to formalność a w prakryce titi, śpb, zkz, broń zaliczona a ja się nie mogę skupić na pracy bo się zastanawiam czy na egzaminie użyję present perfect simple czy present perfect continuous...
Ja tam widzę jedno rozwiązanie. Jak sie nie podoba to drzwi otwarte ;). 3 razy obiecać to jak raz dać :).Czy ktoś tu kogoś trzyma na siłę? Przychodząc tu wiedziałeś, co masz zrobić i na co się pisałeś.
 
Ja tam widzę jedno rozwiązanie. Jak sie nie podoba to drzwi otwarte ;). 3 razy obiecać to jak raz dać :).Czy ktoś tu kogoś trzyma na siłę? Przychodząc tu wiedziałeś, co masz zrobić i na co się pisałeś.
Ciekawe dlaczego tacy jak ty najgłośniej krzyczą "więcej pieniędzy!". Przychodząc tu wiedziałeś na co się piszesz a jak zarabiasz za mało to drzwi otwarte.
I nikt nie ma pretensji o to, że egzamin z języka jest częścią ukrytą rekrutacji czy służby przygotowawczej - każdy wiedział że musi go zdać. Każdy też wiedział,. ze musi zdać ZKZ, ale wcześniej był wysłany na kurs, toteż można domniemywać, ze na kurs języka również wysyłają.
 
Ja tam widzę jedno rozwiązanie. Jak sie nie podoba to drzwi otwarte ;). 3 razy obiecać to jak raz dać :).Czy ktoś tu kogoś trzyma na siłę? Przychodząc tu wiedziałeś, co masz zrobić i na co się p
Na szczęście twojego rozwiązania nikt nie bierze pod uwagę i nie od Ciebie zależy kto w tej służbie jest, a kto nie 😉
 
Ciekawe dlaczego tacy jak ty najgłośniej krzyczą "więcej pieniędzy!". Przychodząc tu wiedziałeś na co się piszesz a jak zarabiasz za mało to drzwi otwarte.
I nikt nie ma pretensji o to, że egzamin z języka jest częścią ukrytą rekrutacji czy służby przygotowawczej - każdy wiedział że musi go zdać. Każdy też wiedział,. ze musi zdać ZKZ, ale wcześniej był wysłany na kurs, toteż można domniemywać, ze na kurs języka również wysyłają.
Ciekawe dlaczego tacy jak Ci, co zakładają ten temat często lądują na drugim terminie i albo biorą korepetycje, albo zaliczają psim swędem i są szczęśliwi, ze im się udało. Takie liczenie na drapane, a jak sie nie uda to zdziwko, płacze... A jak jednak się kieruje na te korepetycje to wcale nie żałuje wydanych pieniędzy i nie jęczy jakie to straszne, że na korki musiał iść w wolnym czasie ... Kyrie Elyson, tylko jest zadowolony, że sie przyłożył i zdał :). Jak wiele zmienia punkt widzenia..... 🙃

Na szczęście twojego rozwiązania nikt nie bierze pod uwagę i nie od Ciebie zależy kto w tej służbie jest, a kto nie 😉
O, buźka grozy. Na szczęście opinii takiej jak twoja MF nie bierze pod uwagę 🙃. Egzamin masz do zaliczenia lepiej sie przyłoż :ROFLMAO:
:ROFLMAO:
 
Ostatnia edycja:
Powagi trochę...widać jak wcześniej przyjmowano ludzi skoro w służbie są takie osoby jak Ty, które z postawą funkcjonariusza za wiele wspólnego nie mają.. a nie sorry Ty przecież znasz angielski. Kończę z Tobą dyskusję.
 
Ciekawe dlaczego tacy jak Ci, co zakładają ten temat często lądują na drugim terminie i albo biorą korepetycje, albo zaliczają psim swędem i są szczęśliwi, ze im się udało. Takie liczenie na drapane, a jak sie nie uda to zdziwko, płacze... A jak jednak się kieruje na te korepetycje to wcale nie żałuje wydanych pieniędzy i nie jęczy jakie to straszne, że na korki musiał iść w wolnym czasie ... Kyrie Elyson, tylko jest zadowolony, że sie przyłożył i zdał :). Jak wiele zmienia punkt widzenia..... 🙃
Tak się składa, że:
1. nie ja założyłem ten wątek,
2. nie brałem żadnych korepetycji z języka,
2. swój egzamin zdałem na czwórkę w pierwszym terminie, toteż nie można powiedzieć, że zaliczyłem go psim swędem.

Jeśli dla ciebie każdy, kto nie zda egzaminu z języka jest kretynem to twój problem, ja natomiast wartościuję ludzi pod względem tego co robią, a nie jakim papierem się legitymują. I tak, jeżeli ktoś dobrze wykonuje swoja robotę pomimo tego, że ni w ząb nie zna obcych języków to jest dla mnie wartościowym funkcjonariuszem. A jeśli umie się jeszcze dogadać z obcokrajowcem, choć ma problem ze zdaniem egzaminu to tym bardziej jest przydatny w służbie.
Niemniej jednak ja nie mam problemu z tym, żeby wstawić się za młodszymi kolegami, szczególnie w walce z bezsensownością systemu. Natomiast zastanawia mnie skąd tyle nienawiści do młodych? Jakoś w innych wątkach, jak starzy czy emeryci walczą o podwyżki to nie słyszałem marudzenia młodych, ze "wam to już się nic nie należy, wiedzieliście na co się piszecie, a w ogóle to jesteście stare pryki i nic wam się nie chce,a jak się nie podoba to droga wolna".
 
Powagi trochę...widać jak wcześniej przyjmowano ludzi skoro w służbie są takie osoby jak Ty, które z postawą funkcjonariusza za wiele wspólnego nie mają.. a nie sorry Ty
przecież znasz angielski. Kończę z Tobą dyskusję.
Przecież tu nie ma ludzi z postawą funkcjonariuszy tylko z postawą cywila.

Tak się składa, że:
1. nie ja założyłem ten wątek,
2. nie brałem żadnych korepetycji z języka,
2. swój egzamin zdałem na czwórkę w pierwszym terminie, toteż nie można powiedzieć, że zaliczyłem go psim swędem.

Jeśli dla ciebie każdy, kto nie zda egzaminu z języka jest kretynem to twój problem, ja natomiast wartościuję ludzi pod względem tego co robią, a nie jakim papierem się legitymują. I tak, jeżeli ktoś dobrze wykonuje swoja robotę pomimo tego, że ni w ząb nie zna obcych języków to jest dla mnie wartościowym funkcjonariuszem. A jeśli umie się jeszcze dogadać z obcokrajowcem, choć ma problem ze zdaniem egzaminu to tym bardziej jest przydatny w służbie.
Niemniej jednak ja nie mam problemu z tym, żeby wstawić się za młodszymi kolegami, szczególnie w walce z bezsensownością systemu. Natomiast zastanawia mnie skąd tyle nienawiści do młodych? Jakoś w innych wątkach, jak starzy czy emeryci walczą o podwyżki to nie słyszałem marudzenia młodych, ze "wam to już się nic nie należy, wiedzieliście na co się piszecie, a w ogóle to jesteście stare pryki i nic wam się nie chce,a jak się nie podoba to droga wolna".
Jak to nie? Przecież co chwilę w temacie emerytur przewijają się posty, że góra wam w ten sposób odpowiada.
 
Back
Do góry