• Witaj na stronie i forum Związku Zawodowego Celnicy PL!
    Nasz Związek zrzesza 6783 członków.

    Wstąp do nas! (KLIKNIJ i zapisz się elektronicznie!)
    Albo jeśli wolisz zapisać się w tradycyjny sposób wyślij deklarację (Deklaracja do pobrania! Kliknij!)
    Korzyści i ochrona wynikająca z członkostwa w ZZ Celnicy PL (KLIKNIJ) plus inne benefity, np. zniżki na paliwo!
    Konto Związku 44 1600 1462 0008 2567 1607 7001 w BGŻ BNP PARIBAS

Analiza Ryzyka głupcze!

  • Thread starter Nie zarejestrowany
  • Rozpoczęty
http://wyborcza.pl/1,75248,7728726,Palimy_papierosy_z_przemytu_i_nic_tego_nie_zmieni.html

W Łodzi papierosy z przemytu można dostać już nie tylko pod stołem na "Bałuckim" czy "Górniaku". Na Retkini są sprzedawane niemal legalnie z samochodu, a na Dąbrowie na ryneczku w ... kiosku. Państwo przegrywa walkę z przemytem, szczególnie po ostatniej marcowej podwyżce akcyzy. I traci wpływy do budżetu

Retkinia. Ulica Retkińska. Tuż obok sklepu Tesco o godz. 10 rano zbiera się tłum palaczy. Czekają. Gdy podjeżdża volkswagen kombi i wysiada sprzedawca, palacze ustawiają się w karną kolejkę. Kartony papierosów przechodzą z rąk do rąk. "Mińsk", podrabiane "Camele", "LM", " Marlboro". Wszystko zza wschodniej granicy, wszystko po cztery, pięć złotych.

Dąbrowa. Ryneczek przy ul. Felińskiego na tyłach kościoła. Tu papierosy z Ukrainy, Białorusi i Rosji sprzedaje się niemal legalnie, w jednym z kiosków, gdzie można też kupić tytoń z polską akcyzą.

"Górniak", "Bałucki" - znów handel z samochodów, z turystycznych stolików. To samo w Rzgowie i Tuszynie.

Zatrzymują, rekwirują, zatrzymują...

A przecież nie ma dnia, by łódzcy celnicy i policjanci nie zatrzymali kolejnego transportu z przemyconymi papierosami. Anna Ludkowska, rzeczniczka Izby Celnej w Łodzi niemal co dzień rozsyła po redakcjach kolejne zdjęcia samochodów czy mieszkań dosłownie zapchanych "lewymi" papierosami.

To wiadomość z Izby Celnej z wczorajszego dnia: " Szał przedświątecznych zakupów powoli ogarnia łódzkie markety, osiedlowe sklepy i targowiska. Wśród klientów nie brakuje również niestety chętnych na towary pochodzące ze źródeł nielegalnych. A wiadomo, że tam gdzie popyt, jest i podaż."

Tylko tego dnia celnicy zatrzymali dwóch mężczyzn z gigantyczną liczbą przemyconych papierosów. 36-letni mieszkaniec Zgierza miał w volkswagenie 1200 paczek papierosów, a 34-letni obywatel Armenii, wielokrotnie do tej pory zatrzymywany za posiadanie nielegalnych towarów przewoził trzy tysiące paczek na bazar w Rzgowie.

I jeszcze wczorajsza depesza PAP: " Przemyt ponad 500 tys. paczek papierosów o wartości przeszło cztery i pół miliona zł odkryli funkcjonariusze pomorskiej Służby Celnej w Gdyni. Towar przypłynął do Polski z Chin i miał trafić do firmy w woj.

kujawsko-pomorskim." A potem na polskie targi i bazary...

Tyle tylko, że jest to walka z wiatrakami, skoro dzień w dzień bez problemu w całej Łodzi przemycone papierosy można kupić.

Kary za to nie ma

Decyduje cena. Paczka markowych papierosów (Camele, Marlboro, LM) kosztuje na Ukrainie około złotówki. Gorsze marki można kupić po 50 groszy. Podobne ceny sa w Obwodzie Kaliningradzkim i na Białorusi. Jeśli tę samą paczkę można sprzedać w Łodzi za 5-6 złotych, to widać, jak bardzo opłacalny jest to biznes. Pięćset procent zysku to naprawdę niezła przebitka.

Gdy rząd z dniem pierwszego marca wprowadził kolejną podwyżkę akcyzy na papierosy, z kiosków poznikały wszystkie legalne papierosy w starej cenie. Gdy przyszły nowe dostawy, palacze przecierali oczy ze zdumienia. Paczka Marlboro za

10,30 złotego? Dramat.

- I stąd taka popularność przemycanych, gorszych gatunkowo papierosów ze Wschodu - tłumaczy policjant, który niemal co tydzień odwiedza bazary i łódzkie targowiska. - Handlarzy karzemy mandatami, ale ich nie płacą i za tydzień wracają handlować. Bo mają kupców.

A kupców mają, bo polscy palacze nie ryzykują nic. W przeciwieństwie do wielu krajów Unii Europejskiej, w Polsce nie jest karalne kupowanie papierosów z obcą banderolą akcyzy. Ryzyko żadne, oszczędność w kieszeni ogromna.

Tak więc celnicy i policjanci rekwirują papierosy z przemytu, handlarze coraz bezczelniej wykładają towar na łódzkich bazarach, palacze kupują, traci zaś "tylko" budżet państwa.

Biznes lepszy niż narkotyki

Powszechnie uważa się, że na nielegalnym obrocie wyrobami akcyzowymi traci przede wszystkim budżet Skarbu Państwa. To prawda - przemyt i nielegalny obrót papierosami prowadzi do spadku dochodów państwa, i to zarówno z tytułu podatków pośrednich (akcyza i VAT), jak i innych należności związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej.

- Na jednej paczce, w samej tylko akcyzie, straty te wynoszą około 8 zł - mówi Anna Ludkowska z łódzkiej Izby Celnej. - Nie sposób jednakże zapomnieć o pozostałych następstwach przestępczej działalności w tej branży. Przede wszystkich zauważyć należy, iż olbrzymia część środków finansowych ulokowana jest w szarej strefie. To z kolei sprawia, że dochody przedsiębiorców działających legalnie maleją. Tworzą się coraz silniejsze, świetnie zorganizowane grupy przestępcze. Kiedyś patentem na szybki biznes był handel narkotykami. Dzisiaj, najszybciej oraz w miarę najpewniej, można zarobić duże pieniądze na handlu papierosami.

A może obniżyć akcyzę

Czy jest jakieś wyjście z tej patowej sytuacji? Kilka lat temu rząd poszedł po rozum do głowy i - przy zalewie podrabianego alkoholu - obniżył akcyzę na polską wódkę. Efekt? Wpływy do budżetu wzrosły błyskawicznie. Czy w ten sam sposób udałoby się ograniczyć przemyt i "walkę z wiatrakami" (bo taką przypomina obecnie walka z handlarzami tytoniu)?

Zapewne tak. Ale na to nie zgodzi się Unia Europejska. Według jej planów akcyzę na tytoń podnosić trzeba, bo wtedy ludzie przestaną palić. Efekt? Coraz większy przemyt i coraz większe pieniądze z Unii dla naszych celników na wschodnich granicach. Sensowne? Chyba nie. Tak samo jak walka Unii z paleniem przy jednoczesnych gigantycznych dotacjach dla plantatorów tytoniu. Ale to już inna historia...



W 2008 roku łódzcy celnicy zarekwirowali ponad siedem milionów sztuk papierosów, czyli około 360 tysięcy paczek papierosów z przemytu. W 2009 roku - ponad 330 tysięcy paczek oraz 370 kilogramów tytoniu do własnoręcznego skręcania papierosów. Pierwsze trzy miesiące 2010 roku walki z przemytem wskazują na jedno - będzie rekordowy.

Marcin Masłowski
 
http://www.autokrata.pl/artykul/dakar-na-podwjnym-gazie-8389

Ponad 800 kg kokainy, 15 tys. tabletek ecstasy, 4,5 kg haszyszu..
Prawie tonę narkotyków przewoziła ciężarówka wracająca z rozgrywanego w Ameryce Południowej Rajdu Dakar. Nie były to jednak pamiątki z wyjazdu czy próba wynagrodzenia sobie słabego miejsca zajętego w rajdzie, ale bardzo sprytny pomysł hiszpańskich baronów narkotykowych.

Kupili oni ciężarówkę i w profesjonalny sposób przygotowali do rajdów (nie zapominając oczywiście o dobrze ukrytych pojemnikach na przewożone "fanty"). Następnie wsadzili ją na prom i wysłali na farmę, w pobliżu której rozgrywany był odcinek rajdu. Tam na pokład załadowano 814 kg kokainy, 15 tys. tabletek ecstasy, 4,5 kg haszyszu oraz 65 tys. dol. w gotówce (prawdopodobnie na "opłaty" przewozowe). Całość transportowana była przez ekipę ubraną w profesjonalne rajdowe stroje w barwach prywatnego teamu wyścigowego.

Niestety (dla przemytników oczywiście - my akurat możemy się cieszyć), gdy tylko auto w drodze powrotnej zawinęło do portu w hiszpańskim Bilbao, wzbudziło zainteresowanie celników. I tak za kratki wsadzono już siedem osób. Dochodzenia nadal trwa.
 
Szpieg ma z reguły kilkanaście lat. Wypatruje patroli pograniczników, gdy starsi przerzucają towar. Niekiedy przez zieloną granicę, zazwyczaj jednak ciężarówkami, samochodami z ukrytymi paczkami podrabianych papierosów w przedziwnych schowkach lub niemal oficjalnie "na żywioł". To co wpada w ręce celników to tylko ułamek przemycanej kontrabandy. Większość szmuglowanego towaru rozpływa się w Polsce i na zachodzie Europy.

Ogrodniki. Tu kończy się Polska. Z Ogrodnik do Augustowa można dojechać krętą drogą, prowadzącą głównie przez las. To dokładnie pięćdziesiąt kilometrów asfaltu. Dla szmuglerów każdy kilometr tej drogi wart jest grube miliony. Kto nią przemknie wyładowany lewym towarem może powoli zacierać ręce. Upłynni trefny ładunek w kraju albo przerzuci go dalej na Zachód, tak czy siak nabije portfel brudnymi pieniędzmi. Przez pięćdziesiąt kilometrów jest jednak zwierzyną. Musi kluczyć, by uniknąć myśliwego. To rola przypisana pogranicznikom i celnikom. Każdego dnia myśliwy czai się w przydrożnym lesie, wypatruje, zagląda przez szyby samochodów, śledzi numery na rejestracjach. Poluje. Podejrzane samochody bierze na muszkę. Czasami zwierzyna zamiera w bezruchu, licząc jeszcze na cud, że myśliwy przeczesując zakamarki pojazdu przeoczy misternie ukryty schowek wypełniony podrabianymi kartonami papierosów. Innym razem zwierzyna rzuca się do ucieczki. Myśliwy rusza wtedy w pościg. Po krętych drogach między Augustowem, a Ogrodnikami, gdzie kończy się Polska.
W tym roku polowań zakończonych pościgiem było już ponad dwadzieścia, w ubiegłych latach pogranicznicy patrolujący przejścia graniczne między Polską a Litwą odnotowali średnio po sto ucieczek szmuglerów. Prawie wszyscy zostają jednak schwytani w sidła. Jak w ubiegły wtorek, kiedy to upolowana przez pograniczników zwierzyna rzuciła się do ucieczki. Kierowca srebrnego opla liczył, że w mglisty poranek zgubi łowczych. Wpadł w okolicach Suwałk. Auto po brzegi wypełnione było papierosami ze Wschodu - "Vicerojami", "Jin Lingami".

- Ładunek wart był blisko osiemdziesiąt tysięcy złotych. Papierosy nie posiadały polskich znaków akcyzy. Mężczyzna przyznał, że papierosy należą do niego. W tej chwili trwa wobec niego postępowanie wyjaśniające. Od początku bieżącego roku nasi funkcjonariusze zabezpieczyli już papierosy o wartość około 6,7 miliona złotych - czytamy w komunikacie na stronach podlaskiego oddziału Straży Granicznej. Podlasie, część wschodniej ściany Polski stało się główną areną polowań na przemytników. Tamtejsi pogranicznicy od kilku lat odnotowują regularny wzrost przemytu papierosów przez granicę z Litwą. Szmuglerzy to wspólny problem Warszawy i Wilna. Po przystąpieniu obu krajów do strefy Schengen, a w efekcie zupełnie bezproblemowe przekroczenie wewnętrznej granicy Unii Europejskiej stało się kuszącą alternatywą do wprowadzenia na polski rynek podrabianych papierosów, które do tej pory przeciekały głównie przez przejścia graniczne z Białorusią, Ukrainą i Obwodem Kaliningradzkim.

Z danych przedstawionych w ubiegłym roku przez litewskie instytucje wynika, że w 2008 roku, pierwszy raz od dekady, najwięcej przemycanych papierosów przechwycono właśnie na granicy polsko-litewskiej, a nie jak było to do tej pory na granicy z Obwodem Kaliningradzkim. Ze statystyk wynika też, że w ubiegłym roku liczba zatrzymanych przemytników jak i trefnych towarów skoczyła na przestrzeni dwunastu miesięcy aż o jedną trzecią. Z kolei z prognoz Litewskiego Instytutu Wolnego Rynku można odczytać, że eksperci spodziewają się kolejnej, jeszcze bardziej potężnej fali przemytu, bowiem polityka Unii Europejskiej wobec palaczy prowadzi do regularnego wzrostu cen tytoniu. Tańszy towar ze Wschodu znajduje więc szersze grono odbiorców, którzy nie chcą rzucać nałogu, a kupowanie przemycanych papierosów traktują wręcz jako podreperowanie budżetu domowego. - W kiosku paczka "Marlboro" kosztuje już ponad dziesięć złotych. Palę średnio paczkę dziennie czyli na papierosy wydać musiałbym około trzysta złotych miesięcznie. Sporo - mówi nam Michał.

Żeby zaoszczędzić trzydziestolatek kupuje papierosy na jednym z parkingów w Łodzi. Raz w tygodniu, zawsze o tej samej godzinie na parking podjeżdża biały van. Czeka już na niego wianuszek wiernych klientów. Ustawiają się w karnej kolejce i z bagażnika odbierają kartony "Jin Lingów", "Saint Georgów", podrobionych "Marlboro" i "LM". Wszystkie trefne, wszystkie zza wschodniej granicy, ale co najważniejsze, wszystkie dużo tańsze niż w kioskach.

- Za paczkę "Marlboro" płacę u przemytnika pięć złotych czyli połowę mniej niż w kiosku. Biorę całymi kartonami. Jestem już stałym klientem, jak składam hurtowe zamówienie i biorę więcej kartonów dla znajomych, sprzedawca jeszcze schodzi z ceny, nawet o złotówkę - opowiada Michał.

Taki handel z bagażnika samochodu, czy z turystycznych stolików ustawionych na targowiskach odbywa się w całej Polsce. Często to interes, który zwłaszcza na wschodnich rubieżach Polski daje utrzymanie całej rodzinie. Inna sprawa to ceny za podrabianie papierosy. Kiedy w centrum Polski paczka przemyconych "Marlboro" kosztuje około pięciu złotych, w przygranicznych miejscowościach można kupić je już za niewiele ponad trzy złote. Reguła jest prosta. Im dalej od granicy tym drożejCena skacze kilka razy w górę, kiedy przemytnikom uda się przecisnąć papierosy na zachód Europy. Polska bowiem jest tylko przystankiem na przemytniczym szlaku szmuglerów. U nas zostaje tylko ułamek nielegalnego towaru, reszta wędruje dalej, w głąb Wspólnoty. Brytyjski "Sunday Telegraph" uważa, że Polska jest wręcz epicentrum lukratywnego przemytu papierosów i krajem tranzytowym w przemycie między wschodem a zachodem Starego Kontynentu. Zdaniem gazety polskim celnikom udaje się przechwycić jedynie dziesięć procent kontrabandy, która zalewa potem rynki całej Europy. Przestępczy szlak wiedzie z Ukrainy, Rosji i Białorusi, gdzie papierosy są nielegalnie produkowane, przez Polskę i Litwę, do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Rumunii, Grecji, Turcji, Włoch, Bułgarii, Holandii, Belgii, Francji, Szwecji i Finlandii. Brytyjscy dziennikarze szacują, że tylko roczny przemyt papierosów z Ukrainy osiąga pułap trzydziestu miliardów sztuk trefnego towaru. W Europie straty liczone są w milionach euro.

Tymczasem w ubiegłym roku nasi celnicy udaremnili wwóz do kraju ponad stu milionów sztuk papierosów o wartości blisko czterdziestu milionów złotych. To rekord, który już w tym roku może zostać pobity. Przykłady przechwyconego w tym roku towaru można dosłownie mnożyć;

Luty. Na przejściu w Bobrownikach, gdzie przebiega granica między Polską a Białorusią celnicy zatrzymują do kontroli rosyjską ciężarówkę. Kierowca twierdzi, że w naczepie przewozi trociny i opiłki drewna. W rzeczywistości samochód po brzegi wypełniony jest przemycanym towarem. Celnicy doliczyli się 650 tysięcy paczek "lewych" papierosów. Gdyby trafiły na czarny rynek Skarb Państwa i budżet Unii Europejskiej straciłby blisko dwanaście milionów złotych. To jedno z największych zatrzymań w historii polskich celników. Kwiecień. Tym razem Korczowa na Podkarpaciu, przejście graniczne z Ukrainą. Podejrzenia celników budzi ukraiński TIR z transportem węgla drzewnego w dokumentach. Intuicja ich nie myli, bowiem w ciężarówce celnicy znaleźli aż ćwierć miliona paczek przemycanych papierosów, wartych na czarnym rynku nawet półtora miliona złotych. W marcu na tym samym przejściu granicznym wpadli szmuglerzy z towarem wartym sześćdziesiąt tysięcy złotych.

I wreszcie maj. W pobliżu granicy polsko-litewskiej celnicy zatrzymują ciężarówkę, która z Łotwy do Portugalii wiezie ciastka i puree w kubkach. Kierowca rzeczywiście przewoził taki towar, ale tylko na dwunastu paletach. Pozostałych siedemnaście wypchanych było przemycanymi papierosami. Warte były około dwóch milionów złotych.

Pomysłowość przemytników nie zna granic. Do legendy przeszły już pociągi kursujące między Polską a Ukrainą, które w czasie podróży dosłownie rozkręcane są przez przemytników, upychających pod sufitami czy za kanapami kartony podrabianych papierosów. Po przekroczeniu granicy pociągi znów są rozkręcane, a towar rozlewa się po kraju. Do procederu wykorzystywane są także nastolatki, które mają szpiegować pograniczników i celników, kiedy przerzut nielegalnego towaru odbywa się przez zieloną granicę. W razie wpadki są niemal bezkarne.

- Przemytnicy stają się coraz bardziej zuchwali. Szmuglerka odbywa się na dużą, wręcz gigantyczną skalę, ale jednocześnie niemal na żywioł, w sposób prawie oficjalny. To potężna fala i sygnał, że gangsterzy stratę nawet kilkumilionowego transportu mają wliczoną w koszty. To dowód na to, że przemytem papierosów zajmują się już wyspecjalizowane gangi - mówi Sławomir Siwy, przewodniczący związku zawodowego Celnicy PL. W podobnym tonie wypowiada się wysoko postawiony funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego. - To już nie są na szybko sklecane bandy drobnych szmuglerów, którzy w plecaku przewożą kilka kartonów papierosów, żeby towar mieć dla siebie lub sprzedać go kolegom spod bloku. Tak zwanych mrówek jest już najmniej. Teraz gra toczy się o grube miliony. Wszystkim kierują zorganizowane międzynarodowe gangi. Transporty, które udaje nam się przechwycić mają wliczone w koszty. Machina przemytu nie zwalnia ani na trochę - mówi funkcjonariusz.

Jego słowa potwierdzają doniesienia włoskiego dziennika "La Reppublica". W ubiegłym roku włoscy dziennikarze ujawnili, że za gigantycznym przemytem papierosów do Italii stoją bossowie kamory. Mafiosi kierują międzynarodową grupą przestępców z Ukrainy, Rumunii, Litwy, Serbii i Słowenii, która przerzuca papierosy do Neapolu, siedliska nielegalnego handlu papierosami we Włoszech. Zyski mafii mają sięgać nawet setek milionów euro rocznie. I ciągle rosną.
 
Back
Do góry