O! Uczeń Schopenhauera! Albo - o ile nie czytałeś "Erystyki" - to na pewno miałeś w genach główne założenia tego dzieła. Nie odnoś się do sensu słów interlokutora, sprowadź jego tezy do absurdu. Brawo!
Ad rem. Pomiędzy "lezy" a "nie leży" jest gigantyczna przestrzeń szarości, kompromisów, zrozumienia, etc. Kumasz? Nie? Dobra - może coś "nie leżeć" ale nie determinuje to imponderabiliów tworzących Twoje podejście do świata zewnętrznego. Doszło? Nie? Dobra - pomidorowej nie lubisz, ale zjesz, bo małżonka tylko to zrobiła na obiad. Jakoś się przecierpi...
Za nazwanie mnie urzędasem masz obiecane bęcki. Gdyż zapomniałeś zapytać mnie, kim jest urzędas. A urzędas to ni mniej, ni więcej bubek, który - korzystając z władztwa danego mu przez państwo i legislację - utrudnia życie innym, bo taki jest jego sens istnienia. Gówno wie o robocie, czyta tylko suche teksty, nie znajduje odniesień w prawie, wyczuwa perfekcyjnie wszystkie miejsca, w których może pokazać kto tu rządzi. Urzędas wraca do domu dumny z siebie, pokornie odbiera słowne cięgi od domowników, że butów nie wytarł, odbija się na schodach od sąsiada, który ma go za durnego leszcza, ale - W PRACY JEST BOŻKIEM. Jeżeli jestem urzędasem - poczekam na Ciebie po robocie
Tylko frajerzy liczą pieniądze, których nigdy nie dostali i których nie zagwarantowano ich na piśmie. Ja pamiętam takie obietnice, że nie uwierzysz. Ale na żadnej z obietnic nie było signum decydentów. Przeżyłem tylu prezesów GUC i szefów SC, że już niewiele mnie zdziwi. A nikt Ci tyle nie da ile Ci szef obieca (hihihi).
Parę ładnych lat walczyłem o sprawy ludzi w cle jako związkowiec. Rzuciłem ten fach z powodu takich jak Ty. Ludzi, którzy tylko roszczą, wszędzie widzą li tylko syf i robienie nas w ciula. Ilu ja przezyłem takich współpracowników! Obroniło się dupsko facetowi w dyscyplinarce, w której winien był zostać wywalony na zbity pysk, a ten szumiał, że naganę dostał!
Kolego! Dopóki związki nie staną w sprawie moich sortów, dopóki będę znaszał ostatnie gacie, a wszyscy będa mieli to w dupie - nie uwierzę żadnemu związkowcowi, że będzie wyrywał władzy wcześniejszą emeryturę dla mnie. Niezbyt chce mi się wierzyć, że można robić politykę związkową na poziomie meta, kiedy rzeczywistość skrzeczy...
Moja filozofia ma inną definicję, niż to raczyłeś przedstawić. Nie "mi jest dobrze, więc o co wam chodzi". Jest tak: "robię swoje, nazywam głupotę głupota, szanuję poważnych partnerów i nie abstrahuję od układu odniesienia". Skończą się gacie - będę służył w dresie. I to nie będzie wystawiało świadectwa mojej osobie. O nie!
Sens Twojego finezyjnej - sam to tak nazwałeś - przenośni, dobrze zrozumiałem. Fakultecik z filozofiii nie poszedł na marne, he, he. Ale to jest własnie kwintesencja problemu tego Forum. Głosy inne, nie idące z nurtem, wnoszące inną treść i zaburzające ogólne oburzenie i malkontenctwo - o! to jest sranie w ogródki innych, niezadowolonych, wiecznie na barykadach (choć barykada pod osłona nicka jest przewesoła!). Baw się dobrze, Kolego. Ale w mojej zmianie pewnie miałbys problemy z wywiązaniem się z codziennej dawki szajsu, w którym żyjemy...