w dzisiejszym newsweeku "PAMIĘĆ ABSOLUTNA"

G

Guest

Gość
W nr 04/08 z 14.01.2008 na stronie 24 artykuł o celnikach „Pamięć absolutna”. Jak nas traktują prokuratorzy i sądy. Absolutnym hitem jest łapówka 5 euro w dwóch banknotach. Warto poczytać. :oops:

Pamięć absolutna

Śledztwa przeciwko korupcji wśród celników zaczynają przypominać polowania na czarownice.

Przypadek pierwszy. Zbigniew Bojarski, celnik w Bezledach, przez cztery lata żył z piętnem łapówkarza. Wyrzucony z pracy, musiał śpiewać na weselach, by jakoś utrzymać rodzinę. Dopiero dwa miesiące temu wrócił do służby. A wszystko przez upór prokuratury, która uwierzyła, że około 50 razy przyjął łapówkę od rosyjskiego przemytnika. Szkopuł w tym, że kiedy Bojarski ubijał rzekomo na granicy lewe interesy' z handlarzem, ten właśnie odsiadywał w Kaliningradzie czteroletni wyrok za kradzieże.

Przypadek drugi. Andrzej Kisiel, celnik w Jędrzychowicach, któremu prokuratura postawiła zarzuty o korupcję, pamięta ponad 150 koleżanek i kolegów, z którymi przez lata dzielił się łapówkami od podróżnych. Wie, ile razy przekazywał innym celnikom pieniądze, w których pomieszczeniach przejścia granicznego to robił i jakie to były kwoty. Można by powiedzieć, że Kisiel ma pamięć absolutną, gdyby nie jeden szczegół. Skruszony celnik nie zna ani jednej konkretnej daty przestępstwa, przez co nie sposób zweryfikować niczego, co mówi. Jego dawni koledzy są przekonani, że Kisiel sypie nazwiskami na lewo i prawo, żeby wywalczyć dla siebie jak najniższy wyrok.

Dowód czy pomówienie?

Blady strach padł na celników w roku 2003, kiedy to w całej Polsce ruszyły śledztwa przeciwko korupcji na granicach Polski. Do dziś do aresztów trafiło ponad 200 funkcjonariuszy, a niemal 400 wyznaczono policyjny dozór. W większości spraw wina funkcjonariuszy nie budziła wątpliwości. Były zeznania świadków, bilingi, podsłuchy, potwierdzone fałszerstwa dokumentów. Dodatkowo wysoki status majątkowy niektórych nie dawał się wytłumaczyć ich oficjalnymi zarobkami.

Niestety, coraz częściej zdarza się, że celnicy trafiają do aresztów wyłącznie na podstawie pomówień niepopartych żadnymi dowodami. Szczególnie w Jeleniej Górze, gdzie zarzuty postawiono już 117 celnikom i strażnikom granicznym. Jak poinformowała nas Violetta Niziołek, rzeczniczka tamtejszej prokuratury, w żadnej ze spraw nie udało się potwierdzić winy poprzez zdjęcia z kamer, choć w wielu przypadkach do wręczania łapówek miało dochodzić bezpośrednio podczas odpraw na monitorowanym całodobowo przejściu granicznym. Ani razu nie złapano nikogo na gorącym uczynku, nie ujawniono kompromitujących rozmów telefonicznych czy choćby bilingów potwierdzających podejrzane kontakty. Wobec żadnego z celników nie zastosowano prowokacji policyjnej i kontrolowanego wręczenia łapówki. Nie próbowano nawet zasięgnąć języka u niemieckich celników, którzy na co dzień obserwują pracę polskich kolegów. Właściwie cały materiał dowodowy opiera się na słowach tych, którzy przyznali się do winy i wskazali innych rzekomo skorumpowanych funkcjonariuszy. Ich zeznania budzą jednak poważne wątpliwości.

- Świadkowie nie tylko nie pamiętają konkretnych dat, ale nawet pory roku czy dnia. W efekcie klasyczny akt oskarżenia mówi o tym, że celnik kilkanaście razy' przyjął łapówkę w łącznej kwocie nie mniejszej niż 5 tysięcy złotych. Czasem podaje się 10 tysięcy. Nie sposób jednak pojąć, w jaki sposób wyliczano te sumy. Nie wiadomo też, którzy przemytnicy wręczali pieniądze - mówi mec. Grzegorz Janisławski. który broni dziś prawie 20 celników.

Problem nie dotyczy jedynie zachodniej granicy. Podobne przypadki znaleźliśmy również na przejściach z Ukrainą. Tu jednak w oskarżeniach prym wiodą nie tyle skruszeni funkcjonariusze, co przemytnicy, którzy załatwiają w ten sposób własne interesy. - Czujemy się zaszczuci. Na niektórych przejściach uczciwi celnicy chodzą rozdygotani, bo handlarze, którym daliśmy się we znaki, grożą, że pójdą do prokuratury i zeznają cokolwiek, jak nie przestaniemy się czepiać. Niejeden z nas zaczął z tego powodu przymykać oko. Jeśli o takie efekty antykorupcyjnej akcji chodziło prokuraturze, to gratuluję - ironizuje funkcjonariusz z Medyki. Woli nie podawać nazwiska, bo mówi, że nie chce być następny.

Długo nie popracujesz

Opinię o zagrożeniach szantażem ze strony przemytników potwierdza Janusz Krysiak, szef związku zawodowego celników, który zlecił specjalne badania w tej sprawie. Opublikowane w marcu 2007 roku wyniki wykazały, że ok. 70 proc. celników pracujących na przejściach z obwodem kaliningradzkim spotkało się z groźbami pobicia lub donosu. Kilku najbardziej dociekliwych funkcjonariuszy zostało napadniętych przez nieznanych sprawców. Najgorsza sytuacja panuje jednak na granicy z Ukrainą, przez którą codziennie tysiące osób próbują szmuglować alkohol, papierosy, benzynę lub podróbki markowych ciuchów.

Przekonał się o tym m.in. Piotr Malicki, któremu w grudniu 2006 roku jeden z ukraińskich przemytników próbował wręczyć 50 dolarów łapówki. Skończyło się na zatrzymaniu handlarza i skierowaniu aktu oskarżenia do sądu. - Po tym wydarzeniu kilkakrotnie kierowcy ukraińskich autobusów mówili mi: "Pan, ty długo tu nie popracujesz". Wiedziałem więc, że coś się szykuje - wspomina Malicki. I rzeczywiście. Cztery miesiące później po Malickiego przyszła policja. Okazało się, że dzień wcześniej ukraiński przemytnik Wiktor Timoszczuk oskarżył go o przyjęcie 100 zł łapówki w dwóch banknotach po 50 zł. Początkowo twierdził, że stało się to między sierpniem i wrześniem roku 2006, potem okres ten rozszerzył się na październik Po analizie harmonogramu służby Malickiego wyszło bowiem na jaw, że tylko w październiku celnik mógł odprawiać Ukraińca.

Cały materiał dowodowy streszczał się w kilku zdaniach przemytnika, który z niewyjaśnionych przyczyn nagle przypomniał sobie o przestępstwie sprzed pół roku. Nikt więcej nie oskarżył Malickiego o korupcję, nie znaleziono też żadnego dowodu w materiałach z kamer, żadnego sfałszowanego dokumentu. Celnik cieszył się w pracy doskonałą opinią.

- Niech pan zobaczy, jaki ze mnie łapówkarz. Po 14 latach pracy jeżdżę 9-letnim matizem, mieszkam z żoną i córką na niecałych 30 metrach - mówi Malicki.

Z zeznań przemytnika wynikało, iż celnik wziął łapówkę za to, że potwierdził Ukraińcowi legalny dokument tax free, uprawniający do zwrotu VAT za towar kupiony na Zachodzie. Malicki nie przymknął więc oka na żadne wykroczenie, po prostu podbił to, co podbić musiał. Kompletnie nie wiadomo, za co miałby brać pieniądze. Mimo to prosto z przesłuchania trafił do sądu, który bez żadnych wątpliwości orzekł areszt. Znalazł się w trzyosobowej celi m.in. z ukraińskim recydywistą. Dopiero po 13 dniach, kiedy inny sędzia rozpatrywał odwołanie od decyzji o areszcie, uznano, że stanowiące jedyny dowód pomówienie przemytnika to za mało. Malickiemu zamieniono areszt na dozór. Cóż z tego, skoro stracił pracę i nie odzyska jej, dopóki nie zostanie uniewinniony prawomocnym wyrokiem.

10 dolarów, cztery lata

Jak to możliwe? Celnikom daje się we znaki niefortunna ustawa o służbie celnej, obowiązująca od 1999 roku. Oskarżony o przestępstwo policjant do czasu zakończenia procesu pozostaje zawieszony i ma prawo do połowy pensji, natomiast celnik już w chwili tymczasowego aresztowania bezwarunkowo ląduje na bruku. Jeśli zaś na początku sprawy uda mu się cudem uniknąć aresztu, zostaje zwolniony w chwili wniesienia aktu oskarżenia do sądu. Policjantowi to nie grozi.

Malicki stracił środki do życia i do dziś nie znalazł nowego zajęcia. Bo kto zatrudni byłego celnika, który w papierach ma natychmiastowe zwolnienie za łapówkarstwo? Ile lat będzie potrzebował, by udowodnić swe racje przed sądem i oczyścić kartotekę?

Zbigniew Bojarski, celnik z Bezled, który nieraz dał się we znaki handlarzom, czekał na sprawiedliwość cztery lata. Jego koszmar zaczął się 20 listopada 2003 roku, dwa dni po 10. rocznicy podjęcia pracy w służbie celnej. Policjanci przyjechali po niego rano, założyli kajdanki, zawieźli do prokuratury. O łapówkarstwo pomówiła Bojarskiego przemytniczka z obwodu kaliningradzkiego. Dobrowolnie zgłosiła się do prokuratury i zeznała, że parę lat wcześniej wspólnie z mężem kilkadziesiąt razy wręczali Bojarskiemu po 10 dolarów. Wystarczyło. Celnik na cztery miesiące trafił za kraty, stracił pracę i przeżył upokarzający proces, który ostatecznie zakończył się dopiero w sierpniu 2007 roku. - Mogłem być oczyszczony z zarzutów już po kilku miesiącach, bo wyszło na jaw, że mąż przemytniczki nie mógł mnie opłacać, gdyż w tym czasie siedział w więzieniu. Gdyby prokurator sprawdził tzw. książki służby, pewnie by się zorientował, że z tym panem nigdy nie miałem kontaktu. A jego żona tylko trzykrotnie przekraczała granicę w czasie mojej służby, więc nie mogła mi wręczać łapówki kilkadziesiąt razy - opowiada Bojarski.

Zresztą kobieta odwołała oskarżenia, pisząc w oświadczeniu, że złożyła zeznania pod presją prokuratora. Bardzo to ubodło prowadzących śledztwo, którzy postanowili na siłę wykazać winę Bojarskiego. Skierowali do sądu akt oskarżenia, domagając się dla celnika prawie dwóch lat więzienia. Następne miesiące były koszmarem dla jego rodziny. Dzieci musiały wysłuchiwać, że ich tata to bandyta, a Bojarski nie mógł znaleźć żadnej pracy. To wtedy, żeby jakoś żyć, zaczął śpiewać na weselach. Prokuratura przegrała sprawę z kretesem. Sąd odwoławczy uznał nawet, że argumenty oskarżycieli są "w oczywisty sposób niezasadne". Bojarski mógł wreszcie wrócić do służby. I znowu okazało się, jak niefortunna jest ustawa. Prawo nie pozwalało, by celnikowi zrekompensować straty: wypłacić zaległą pensję i wyrównać składki ZUS.

Skruszeni i oskarżeni

Celnik z Bezled i tak miał szczęście, że sąd przyjął do wiadomości odwołanie zeznań przez rosyjską handlarkę. O wiele gorzej mają funkcjonariusze z Jędrzychowic, przeciwko którym zeznaje kilkunastu skruszonych celników lub strażników granicznych. Jeden z nich, Grzegorz Konopka, w 2005 roku przyznał się do łapówkarstwa i dostał rok i dziewięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Podczas śledztwa wskazał również innych rzekomo skorumpowanych funkcjonariuszy.

- Wiedziałem, że im większa będzie moja współpraca z prokuraturą, tym niższy dostanę wyrok. Wskazywałem więc tych, którzy mieli na sumieniu winy, i tych, których nie lubiłem. Chciałem, by jak najszybciej zamieniono mi areszt na dozór. Zatrzymany ze mną kolega nie przyznał się do winy i spędził w areszcie 10 miesięcy - opowiada Konopka.

Dziś jeździ po sądach i odwołuje zeznania przeciwko kolejnym funkcjonariuszom. Uznawany jest jednak za osobę niewiarygodną. Sędziowie uważają, że dogadał się z oskarżonymi. Nie wiadomo tylko, dlaczego jego wcześniejszym zeznaniom dano wiarę, skoro w wielu przypadkach nie sposób ich było w żaden sposób potwierdzić. Chyba że zeznaniami równie wiarygodnych świadków.

W Zgorzelcu spotykamy się z sześcioma celnikami, którzy ostatnio dołączyli do ponad setki podejrzanych. Wszyscy mają wyższe wykształcenie albo właśnie kończą studia zaoczne. Przez lata żaden nie dorobił się majątku, bo jak tu się dorobić, jeśli pensja doświadczonego celnika z 10-letnim stażem to niecałe dwa tysiące złotych na rękę? Dlatego niektórzy z naszych rozmówców wciąż mieszkają z rodzicami, są po uszy zadłużeni, komuś po aferze rozpadło się małżeństwo, ktoś leczy się u psychiatry. Żyją pogrążeni we wstydzie, poddani ostracyzmowi znajomych, sąsiadów. Nie mogą zapomnieć upokorzenia, kiedy trafiali do śmierdzącej, zatęchłej, odrapanej izby zatrzymań.

Każdy dostał zarzut przyjęcia 5 tys. zł łapówki. W sprawie jednego z nich prokurator uznał, że celnik brał łapówki już dwa lata przed podjęciem pracy w służbie celnej ! Inny miał przyjmować pieniądze w Jędrzychowicach nie tylko zanim został celnikiem, ale również dwa lata po tym, jak przeniósł się na drugi koniec Polski.

W sprawach celników z Jędrzychowic przewija się ten sam krąg pomawiających. Część z nich ma marną reputację. Najważniejszy w tej grupie jest Jarosław Maćkowski. To dzięki jego zeznaniom w 2003 roku zaczęło się całe śledztwo. Jak ustalił "Newsweek", Maćkowski odsiaduje wyrok za zabójstwo koleżanki z pracy. Inny ze świadków, Andrzej Tyk, zasłynął stwierdzeniem, że jeden z funkcjonariuszy przyjął 5 euro łapówki w dwóch banknotach, choć nie istnieją banknoty o nominale niższym niż 5 euro. Następny świadek, Andrzej Kisiel, został zapamiętany przez wielu obecnych funkcjonariuszy jako człowiek o wyraźnie spaczonej psychice.

- Cały czas podkreślał swoje niemieckie korzenie. Potrafił się przywitać, krzycząc "Sieg heil!" Bywało, że do podróżnych na przejściu zwracał się: "Ty polska świnio" - mówi Patryk, który jeszcze nie otrzymał zarzutów, ale spodziewa się ich każdego dnia, bo z Kisielem miał na pieńku od lat.

Przemytu nie było

Dotychczas tylko jednemu celnikowi, Zdzisławowi Furmaniukowi, udało się udowodnić niekompetencję jeleniogórskiej prokuratury. Tyle że Furmaniuk jest dobrze wykształconym prawnikiem. Ma za sobą 16 lat pracy w policji, skąd ze stanowiska zastępcy wydziału kryminalnego komendy na wrocławskich Krzykach przeniósł się w 1993 roku do izby celnej. Współtworzył w niej wydział zwalczania przestępczości, który uzyskiwał doskonałe wyniki. Skończył studia prawnicze na Uniwersytecie Wrocławskim i podyplomowe studium prawa gospodarczego.

W grudniu 2002 roku jeleniogórska prokuratura oskarżyła go o zacieranie śladów przestępstwa przemytu samochodu z Francji. Furmaniuk został usunięty ze służby, po czym dwukrotnie udowodnił przed sądem, że żadnego przemytu nie było, a auto użytkowano zgodnie z prawem. W wyroku drugiej instancji sędzia stwierdził wręcz, że zarzuty prokuratury są w oczywisty sposób bezzasadne. Furmaniuk największe pretensje ma o to, że prokurator był do tego stopnia pewny siebie, iż nie powołał nawet biegłych, aby potwierdzić swe przypuszczenia. A korzystną dla celnika opinię prawną, napisaną przez prof. Zygfryda Siwika, kierownika Katedry Prawa Karnego Gospodarczego Uniwersytetu Wrocławskiego, zignorował. - W efekcie czytałem obrzydliwe artykuły na swój temat, straciłem dobre imię i wysokie stanowisko. Musiałem zatrudnić się jako ochroniarz. Moja żona i córka przerwały studia, bo nie mieliśmy z czego ich opłacić. Dopiero po 2,5 roku mogłem wrócić do izby celnej, oczywiście bez żadnej rekompensaty, bo taką nam zafundowano ustawę - mówi Furmaniuk, którego skargę przyjął do rozpatrzenia Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.

Strasburg to ostatnia deska ratunku dla funkcjonariuszy walczących przeciwko niesprawiedliwej ustawie, w jawny sposób kpiącej z zasady domniemania niewinności. Celnicy muszą szukać pomocy za granicą, bo w Polsce ich protesty nikogo nie obchodzą. Uważani są za najbardziej skorumpowaną służbę mundurową, niestety, w dużej mierze nie bez powodów. Tym trudniej jest więc walczyć tym, którzy padają ofiarą niesłusznych oskarżeń. Nikt im nie wierzy, nikt też nad nimi się nie lituje. W końcu, gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą.

Niektóre nazwiska zostały zmienione

Newsweek _ Marek Kęskrawiec
 
Re: w dzisiejszym newsweeku

Interesujacy artykuł, ale nie zmieni w sytuacji celników,mozna tylko wysnuć wniosek ze ustawa o słuzbach celnych jest ustawa korupcyjną ,bo czy sie jest uczciwym czy nie uczciwym celnikiem na adwokatów trzeba mieć pieniadze .. pytanie skad ?, trzeba dodać jeszcze sprawę chorobowych mozliwosci celników , cóż to za praca ? jaka służba pies ma lepiej bo na dozywotnim utrzymani swego pana , pan celnika jest złym panem (państwo ) nie daje nic w zamian nawet zwykłej satysfakcji, ma tylko kija na celnika .
 
Marudzicie.Warto poszukać innej pracy a nie użalać się nad sobą.Ja tak zrobiłem 2 miesiące temu i nie żałuje-może poza dodatkowym urlopem i płatnym chorobowym
 
bardzo dobrze im szybciej tym lepiej ..a co maja zrobić ci co wiele lat juz tam przepracowali ???????? młodzi tak powinni zrobić nie ma na co czekać cudów nie będzie
 
gadacie i gadacie, pracowalem u prywaciarza i serdecznie dziękuję. A co do młodych - w IC Biała Podlaska wpłynęło kilkaset podań w związku z naborem
 
IC Biała Podlaska nigdy chyba nie miała problemów z naborem w odróżnieniu od reszty kraju :wink: W IC Białystok praktycznie co 2 miesiące są duże nabory i ciągle brakuje ludzi :lol:
 
to czekaj aż cię zamkną za brak "kropki"i ciesz się bardzo dobrym zdrowiem ..bo jak zachorujesz to nic nie bedziesz miał , tylko zwolnienie z pracy po roku choroby , a różnie bywa
 
Nie moge po prostu uwierzyc, ze wsrod zwiazkowcow i pracownikow SC nie ma ludzi,ktorzy chca walczyc o zmiane ustawy o SC w tej kwestii.
Ja wysiadam z tego pociagu,moje zdrowie psychiczne i przyszlosc rodziny jest najwazniejsza.Nie dam sie ponizac!
 
Anonymous napisał:
gadacie i gadacie, pracowalem u prywaciarza i serdecznie dziękuję.

Oczywiście prawdą jest, że są gorsze miejsca pracy (czy to w sektorze prywatnym czy państwowym) niż w cle (szczególnie w części "B" Najjaśniejszej). Pewnie nie wszędzie i nie dla każdego jest źle w cle. Ale są miejsca i są osoby dla których cło osiągnęło już dno* kierowniczo/naczelnikowsko/dyrektorskie a niskie płace utrudniają znoszenie tych tyranów i cwaniaków.



* dno - moim zdaniem to ta część kadry która powinna (ze względu na paskudny charakter) kierować co najwyżej szpadlem na budowie.
 
arkan napisał:
Pewnie nie wszędzie i nie dla każdego jest źle w cle.
Zgadza się. Znam człowieka, którzy za niezłą kasę ok. 4500 na rękę pracuje w karteczkowni (były kierownik OC). Takiemu nie będzie źle, mógł by i bez premii się obyć, choć i tak dostaje regularnie.
 
Anonymous napisał:
Nie moge po prostu uwierzyc, ze wsrod zwiazkowcow i pracownikow SC nie ma ludzi,ktorzy chca walczyc o zmiane ustawy o SC w tej kwestii.
Ja wysiadam z tego pociagu,moje zdrowie psychiczne i przyszlosc rodziny jest najwazniejsza.Nie dam sie ponizac!
to poczytaj posty na tym forum jednoznacznie wynika ,że zwiazkowcy robią wszystko aby taki stan rzeczy w cle istniał nadal, a to co robia to zwykłe bicie piany ,podstawową sprawą powinno byc zaskarżenie państwa za nierówne traktowanie , za działanie na szkodę pracownika, niech pomówiony celniknaPISZE NA forum , że zwrócił sie do zwiazkowca i on mu pomógł , chocby ze próbował i zadzwonił z zapytanie jak sprawy stoją
CZY JEST CHOĆ JEDEN CELNIK , ŚMIAŁO ...MYSLĘ ŻE NIE , A GDYBY ZOSTAŁ ZAPYTANY TO WIEDZIAŁYBY ZWIĄZKI ZAWODOWE JAK MAJA WALCZYĆ, ŁATWIEJ ZAPROWADZIĆ CENZURĘ NA FORUM ...
 
Celnicy walczą o zmianę przepisów, na podstawie których są zwalniani z pracy za pomówienia o przyjęcie łapówki. Wystarczy oskarżenie lub tymczasowe aresztowanie i automatycznie tracą pracę. Nawet jeśli zostaną uniewinnieni nie mają prawa do rekompensaty.
Barbara Smolińska, szefowa związku celników, przekonuje, że problem jest poważny, bo wiele spraw kończy się uniewinnieniem. Te uniewinnienia świadczą o tym, że jest bardzo dużo pomyłek.
Według celników dlatego, że powodem oskarżenia czy aresztowania może być zwykle pomówienie. Procesy trwają często wiele lat. Celnik nie ma wtedy żadnych pieniędzy, żadnych świadczeń, żadnego ubezpieczenia. Czas, kiedy pozostawał poza służbą, jest tak jakby czarną dziurą, czyli nie jest wliczany do stażu pracy, nie są zwracane świadczenia – mówi Barbara Smolińska.
Żeby walczyć o przywrócenie do pracy nie wystarczy umorzenie sprawy. Konieczne jest prawomocne uniewinnienie.

RadioZet
 
to jest myśl może by ktoś sie zastanowił nad tym problemem..ale młodzi powinni wiedzieć w jakiej firmir pracuja bo jak przepracyja 15..10 lat to już bedzie za późno na zmiane pracy ...niech wiedzą w co wdepneli bo wielu pracowników nawet po wielu latach pracy nie wiedzieli w co wdepneli....trzeba walczyć ..tak być nie może
 
Nie trzeba się od razu zwalniać. Po co tak radykalne kroki? Wystarczy na jeden dzień wziąć urlop na żądanie, iść oddać krew, a inni mocno przeziębieni mogą pójść do lekarza. JEDEN TAKI DZIEŃ. Zapewniam was, że na efekt nie trzeba byłoby długo czekać. Nie mam tutaj na myśli dyscyplinarek itp. tego nikt nie zrobi w odniesieniu do całej rzeszy ludzi, mam na myśli efekt dla nas pożądany. Taki ruch świadczy o jedności, o sile, tego się władza boi.
A my tymczasem co pokazujemy: związkowe swady, polemiki między naczelnymi związkowcami rozsyłane wszystkim za pośrednictwem poczty elektronicznej. A władza się cieszy i ręce zaciera.

Czy stać nas na JEDEN TAKI DZIEŃ?
 
nie nie stać was dlatego macie celnicy to co macie i lepiej nie bedziecie mieli bo oni wiedzą że nie jesteście w stanie być solidarni ani nawet jednomyslni...maja was i robia z wami co chcą...wiezienie prosze bardzo niskie płace...proszę bardzo alokacja nie ma problemu co jeszcze wymyslą KAS i obiecanki cacanki hahah
 
Jak zdążyłem się zorientować, autor artykułu zajmuje się sprawami społecznymi i zwracam w swej pracy szczególną uwagę na zderzenie bezradnej jednostki z machiną urzędniczo-prokuratorsko-sądowo-lekarsko-kościelną .
Już sam fakt, że zainteresował się naszym podwórkiem świadczy niezbicie o tym, że problem jest.
A dlaczego o tym piszę? - dlatego, że obawiałem się, że beznadziejność naszego położenia postrzegana jest właśnie w ten sposób dlatego, ponieważ to my na niego w ten sposób patrzymy. Na szczęście okazało się to nieprawdą, co doskonale potwierdza Pamięć Absolutna.

Przy okazji czytania artykułu nasunęła mi się pewna prawidłowość. Otóż ustawa o Służbie Celnej, jej wadliwe przepisy, wykorzystywane są po raz drugi przez nasze państwo przeciwko nam.

W 2003 r. rząd zabrał się za alokację kadr. Tak niewinnie brzmi. Mało kto wtedy spodziewał się jakiego znaczenia nabierze to słowo w przyszłości. W majestacie prawa (wadliwego), na podstawie decyzji doręczanych bezpośrednio do domów funkcjonariuszy, rozpoczęto chaotyczny, zupełnie nie przygotowany logistycznie proces. Decyzje doręczane były często przez funkcjonariuszy grup mobilnych (czarne uniformy, kominiarki, pora nocna, itd...). Do tego przenoszeni często, po przybyciu na miejsce alokacji dowiadywali się, że o ich przenosinach nikt wcześniej nie został uprzedzony, nie zabezpieczono nawet stanowiska pracy, i tak naprawdę, to nie mają się gdzie podziać. Nie o alokacji jednak chcę pisać. Zaznaczę tylko, że alokacja dotknęła głównie zachodnią część kraju. Przy czym na wschodzie mało kto czuł wtedy problem.
Obecnie to samo prawo wykorzystywane jest na wschodzie. Wszczynane przez prokuratorów postępowania i stawiane zarzuty stają się tragedią dla funkcjonariuszy. Machina zaczęła już jak widać zjadać swój własny ogon ponieważ byle niezadowolony z podejmowanych przez celnika działań "przedsiębiorca", w majestacie prawa, może w każdej chwili, zwykłym pomówieniem, zrujnować całe jego dotychczasowe życie.
Właściwie po co dalsze prowadzenie sprawy? Odebranie człowiekowi pracy, napiętnowanie, faktyczne pozbawienie wszelkich praw publicznych, w tym nawet prawa do leczenia na koszt ZUS, czy to nie wystarczająca kara za być może popełnione przestępstwo?

Tak jak mało kto na wschodzie czuł klimat alokacji, tak obecnie na zachodzie mało kto czuje klimat aresztowań. Czy komuś o to właśnie chodzi? O to chodzi żeby nie było jednego sprawnego w działaniu ZZ?
Przypominam, że zapisy złej ustawy o SC "przeszły" onegdaj konsultacje ze związkami zawodowymi!!


Do pana Marka Kęskrawca.
Siła czwartej władzy jest wielka. Patologia obecnej władzy w działaniu mechanizmów związanych ze służbą celną jest oczywista. Realia polskiego celnika jak ulał przypominają filmową Szuflandię z "Kingsajzu" Juliusza Machulskiego. Po przeczytaniu Pana artykułu żałuję, że nie umiałem Panu pomóc. Mam jednak nadzieję, że pójdzie Pan w swojej dziennikarskiej pracy dalej z tym tematem.
 
Back
Do góry