PiS chce skomplikować życie kierowcom podatkiem ekologicznym
Kierowcy - przypominajcie sobie matematykę! Aby przedrzeć się przez dżunglę nowego podatku ekologicznego od samochodów, trzeba będzie mnożyć, potęgować i korzystać ze specjalnych współczynników. A na dodatek to może być podatek tylko na kilka lat, bo UE chce zrezygnować z podatków rejestracyjnych takich jak polski podatek ekologiczny.
Do zastąpienia akcyzy podatkiem ekologicznym przymierzał się już rząd Marka Belki w 2005 r. Sejm jednomyślnie odrzucił ten pomysł. Paweł Poncyljusz, dziś wiceminister gospodarki, w imieniu PiS bronił wtedy prawa kierowców do zakupu taniego, używanego auta z Zachodu. PiS odgrzał pomysł SLD.
Wiceminister finansów Mirosław Barszcz mówi teraz: - Musimy zlikwidować akcyzę, bo Komisja Europejska nas upomniała, że ogranicza swobodę przepływu towarów. Nie chcemy jednak rezygnować z opodatkowania aut. Nowy podatek ma zapewnić budżetowi dochody na takim poziomie jak akcyza - obecnie prawie 1 mld zł rocznie.
Nowy podatek ekologiczny będzie liczony według skomplikowanego wzoru:
S = cc2 * euro * stawka
Dla poszczególnych norm toksyczności spalin Ministerstwo Finansów proponuje następujące współczynniki:
• norma Euro 0 (w przybliżeniu auta rejestrowane w UE do 1991 r. włącznie) - współczynnik 11;
• Euro 1 (1992-95) - 7,3;
• Euro 2 (1996-99) - 2,8;
• Euro 3 (2000-05) - 1,8;
• Euro 4 (od 2006 ) - 1;
• Euro 5 (norma, która będzie obowiązywać od 2010 r.) - 0,9.
Na jakiej podstawie Ministerstwo Finansów ustaliło wysokość współczynników? Jasnej odpowiedzi nie ma. - Wybraliśmy takie, a nie inne współczynniki - powiedział nam wiceminister finansów Mirosław Barszcz.
Koniec komplikacji? Bynajmniej. Podatek od używanych aut sprowadzanych do Polski z Zachodu będzie można pomniejszyć o kwotę zależną od okresu dotychczasowej eksploatacji. Ulga wynosi od 15 proc. podatku dla samochodów eksploatowanych przez rok do 55 proc. od aut eksploatowanych przez sześć lat. Bardziej skomplikowane jest wyliczenie ulgi dla aut zarejestrowanych na Zachodzie siedem lat lub wcześniej. Dla takich starszych pojazdów ulga wynosi 55 proc. plus iloczyn 45 proc. i nowego współczynnika, który otrzymamy, odejmując od 1 wartość 0,95 do potęgi n (n to różnica wieku pojazdu po odjęciu siedmiu lat).
Skomplikowane wzory kryją prostą prawdę - nowy podatek uderza głównie w stare pojazdy sprowadzane z UE. Podatek ekologiczny od takich pojazdów będzie kilka-kilkanaście razy wyższy niż płacona dziś faktycznie akcyza. Ministerstwo Finansów jest w pełni świadome, że wprowadzenie nowego podatku ograniczy napływ używanych aut. W uzasadnieniu do projektu podatku ekologicznego resort prognozuje spadek napływu używanych aut do 200 tys. rocznie. To cztery razy mniej niż przez ostatnie dwa lata.
Na nowym podatku skorzystają nabywcy drogich limuzyn. Kupując np. Mercedesa C230 z silnikiem 2,5 litra, trzeba zapłacić teraz ok. 14 tys. zł podatku akcyzowego. Podatek ekologiczny od takiego auta wyniesie nieco ponad 3,1 tys. zł - cztery i pół razy mniej. Od nowych tańszych aut podatek ekologiczny wyniesie mniej więcej tyle co dziś akcyza.
Proponowany przez Ministerstwo Finansów podatek ekologiczny to w istocie podatek rejestracyjny. Ma być płacony przy pierwszej rejestracji samochodu w kraju. Podatki rejestracyjne są znane w niektórych państwach UE, np. w Danii, Irlandii i Grecji. Nie ma ich we Francji ani w Niemczech, a we Włoszech to stała nieduża opłata. UE w ogóle zamierza odejść od podatków rejestracyjnych od samochodów. Ich likwidację w ciągu pięciu-dziesięciu lat zapisano w projekcie nowej dyrektywy o podatkach samochodowych ogłoszonej przez Komisję Europejską w lipcu 2005 r. W tym projekcie Bruksela proponuje upowszechnienie rocznych podatków od samochodów i powiązanie ich wysokości z emisją dwutlenku węgla w spalinach. Także w Polsce rozważano wprowadzenie - tak jak w Niemczech - rocznego podatku zamiast opłaty ekologicznej.
- Wybraliśmy lepsze rozwiązanie. W Polsce przeciętny samochód ma 11 lat, nie spełnia więc żadnych europejskich norm toksyczności spalin. Propozycje podatkowe Komisji Europejskiej nie są dostosowane do polskich warunków. Pobór niewielkiej wysokości podatku od właścicieli ponad 11 mln samochodów w Polsce byłby też bardzo kosztowny. A jeśli chodzi o propozycje UE, to w ogóle nie wiadomo, czy wejdą w życie. Dyrektywy dotyczące podatków wymagają jednomyślności, także zgody Polski. Obecny zaś projekt podatku ekologicznego był konsultowany z UE i nie będzie budził zastrzeżeń Brukseli - powiedział nam wiceminister Barszcz.
Andrzej Kublik 19-04-2006Gazeta Wyborcza
Kierowcy - przypominajcie sobie matematykę! Aby przedrzeć się przez dżunglę nowego podatku ekologicznego od samochodów, trzeba będzie mnożyć, potęgować i korzystać ze specjalnych współczynników. A na dodatek to może być podatek tylko na kilka lat, bo UE chce zrezygnować z podatków rejestracyjnych takich jak polski podatek ekologiczny.
Do zastąpienia akcyzy podatkiem ekologicznym przymierzał się już rząd Marka Belki w 2005 r. Sejm jednomyślnie odrzucił ten pomysł. Paweł Poncyljusz, dziś wiceminister gospodarki, w imieniu PiS bronił wtedy prawa kierowców do zakupu taniego, używanego auta z Zachodu. PiS odgrzał pomysł SLD.
Wiceminister finansów Mirosław Barszcz mówi teraz: - Musimy zlikwidować akcyzę, bo Komisja Europejska nas upomniała, że ogranicza swobodę przepływu towarów. Nie chcemy jednak rezygnować z opodatkowania aut. Nowy podatek ma zapewnić budżetowi dochody na takim poziomie jak akcyza - obecnie prawie 1 mld zł rocznie.
Nowy podatek ekologiczny będzie liczony według skomplikowanego wzoru:
S = cc2 * euro * stawka
Dla poszczególnych norm toksyczności spalin Ministerstwo Finansów proponuje następujące współczynniki:
• norma Euro 0 (w przybliżeniu auta rejestrowane w UE do 1991 r. włącznie) - współczynnik 11;
• Euro 1 (1992-95) - 7,3;
• Euro 2 (1996-99) - 2,8;
• Euro 3 (2000-05) - 1,8;
• Euro 4 (od 2006 ) - 1;
• Euro 5 (norma, która będzie obowiązywać od 2010 r.) - 0,9.
Na jakiej podstawie Ministerstwo Finansów ustaliło wysokość współczynników? Jasnej odpowiedzi nie ma. - Wybraliśmy takie, a nie inne współczynniki - powiedział nam wiceminister finansów Mirosław Barszcz.
Koniec komplikacji? Bynajmniej. Podatek od używanych aut sprowadzanych do Polski z Zachodu będzie można pomniejszyć o kwotę zależną od okresu dotychczasowej eksploatacji. Ulga wynosi od 15 proc. podatku dla samochodów eksploatowanych przez rok do 55 proc. od aut eksploatowanych przez sześć lat. Bardziej skomplikowane jest wyliczenie ulgi dla aut zarejestrowanych na Zachodzie siedem lat lub wcześniej. Dla takich starszych pojazdów ulga wynosi 55 proc. plus iloczyn 45 proc. i nowego współczynnika, który otrzymamy, odejmując od 1 wartość 0,95 do potęgi n (n to różnica wieku pojazdu po odjęciu siedmiu lat).
Skomplikowane wzory kryją prostą prawdę - nowy podatek uderza głównie w stare pojazdy sprowadzane z UE. Podatek ekologiczny od takich pojazdów będzie kilka-kilkanaście razy wyższy niż płacona dziś faktycznie akcyza. Ministerstwo Finansów jest w pełni świadome, że wprowadzenie nowego podatku ograniczy napływ używanych aut. W uzasadnieniu do projektu podatku ekologicznego resort prognozuje spadek napływu używanych aut do 200 tys. rocznie. To cztery razy mniej niż przez ostatnie dwa lata.
Na nowym podatku skorzystają nabywcy drogich limuzyn. Kupując np. Mercedesa C230 z silnikiem 2,5 litra, trzeba zapłacić teraz ok. 14 tys. zł podatku akcyzowego. Podatek ekologiczny od takiego auta wyniesie nieco ponad 3,1 tys. zł - cztery i pół razy mniej. Od nowych tańszych aut podatek ekologiczny wyniesie mniej więcej tyle co dziś akcyza.
Proponowany przez Ministerstwo Finansów podatek ekologiczny to w istocie podatek rejestracyjny. Ma być płacony przy pierwszej rejestracji samochodu w kraju. Podatki rejestracyjne są znane w niektórych państwach UE, np. w Danii, Irlandii i Grecji. Nie ma ich we Francji ani w Niemczech, a we Włoszech to stała nieduża opłata. UE w ogóle zamierza odejść od podatków rejestracyjnych od samochodów. Ich likwidację w ciągu pięciu-dziesięciu lat zapisano w projekcie nowej dyrektywy o podatkach samochodowych ogłoszonej przez Komisję Europejską w lipcu 2005 r. W tym projekcie Bruksela proponuje upowszechnienie rocznych podatków od samochodów i powiązanie ich wysokości z emisją dwutlenku węgla w spalinach. Także w Polsce rozważano wprowadzenie - tak jak w Niemczech - rocznego podatku zamiast opłaty ekologicznej.
- Wybraliśmy lepsze rozwiązanie. W Polsce przeciętny samochód ma 11 lat, nie spełnia więc żadnych europejskich norm toksyczności spalin. Propozycje podatkowe Komisji Europejskiej nie są dostosowane do polskich warunków. Pobór niewielkiej wysokości podatku od właścicieli ponad 11 mln samochodów w Polsce byłby też bardzo kosztowny. A jeśli chodzi o propozycje UE, to w ogóle nie wiadomo, czy wejdą w życie. Dyrektywy dotyczące podatków wymagają jednomyślności, także zgody Polski. Obecny zaś projekt podatku ekologicznego był konsultowany z UE i nie będzie budził zastrzeżeń Brukseli - powiedział nam wiceminister Barszcz.
Andrzej Kublik 19-04-2006Gazeta Wyborcza