W IC w Rzepinie poszło o to,że garstka "karnistów" w terenie dostała do opracowania "na wczoraj" prawie pół tysiąca spraw akcyzowych zalegających z ubiegłego roku.Chodziło o złożone po terminie deklaracje AKC-U za kupione samochody.Dostali ustnie dyspozycje,żeby oprócz mandatów dodatkowo jeszcze wszczynali i prowadzili normalne dochodzenia z zarzutami i przesłuchiwaniem podejrzanych,świadków itd.Osoby wzywane zaczeły się buntować (o koszty dojazdu,zwolnienia na ten czas z pracy, negatywne opinie w miejscu zamieszkania) i wypytywać dlaczego urząd celny robi z nich przestępców na siłe.Prowadzących przerósł ten problem, gdy mieli do czynienia z żołnierzami zawodowymi,strażnikami granicznymi, policjantami i .... celnikami, bo przy wszczęciu dochodzenia i przedstawionych zarzutach oni MUSZĄ POWIADOMIĆ PRZEŁOŻONYCH i wiadomo co może być dalej... Ponoć solidaryzujący się z nimi dochodzeniowcy wyłożyli kawę na ławe,że to nie ich pomysły, a taka taktyka została ustalona na naradach i muszą ją stosować.Ktoś się nieźle wkurzył i to wszystko opisał do dyrektora.Teraz szukają nielojalnego funkcjonariusza,tego co podjudził faceta i dał namiary na dyrektora.Problem mają wszyscy,zarówno mocodawcy,jak i wykonawcy.Sęk w tym, że żadnych dyspozycji na papierze nie zabezpieczyli! W zasadzie mają dwa wyjścia.Muszą uzasadnić dyrekcji i wmówić,że taki rozbudowny tryb był właściwy,albo przyznać się do błędu i szybciutko wycofać się z tej praktyki.Czy zostaną wyciągniete konsekwencje wobec karnistów, czy też "rozejdzie się po kościach" zależy od intelektu głównego dyrektora.