O MAŁGOSI W BARTOSZYCACH
Pewnego razu, gdzieś w Bartoszycach
Żyła Małgosia, skromna dziewica,
Aż nagle komuś przyszło do głowy,
By jej powierzyć Urząd Skarbowy.
Kiedy Małgosia poczuła władzę,
Wnet jej odbiło, nic nie poradzę.
- Muszę się dobrać do mechanika,
Sprawdzę, czy VAT-u on nie unika.
Pan Jan akurat był po robocie,
Gdy się zjawiła w srebrnej toyocie.
- Niech pan ratuje, wyruszam w drogę,
Brak mi żarówki, jechać nie mogę.
Pan Jan, mechanik, dobre miał serce,
Własną żarówkę â pomyślał â wkręcę.
Ona podstępnie do niego mruga:
Ile kosztuje taka usługa?
- Drobiazg! To będzie moim prezentem.
- Tak być nie może! Jestem klientem.
- Daj pani dychę â rzekł, by mieć z głowy,
A ona: Mam cię! Urząd Skarbowy!
Nakłada karę, mandat spisuje.
Takie w Urzędach pracują szuje.
I choć pan Janek dobre miał chęci,
Przez tę żarówkę sam dał się wkręcić.
Pan Jan nie przyjął od niej mandatu,
Teraz zalega 2 złote VAT-u!
Małgosia nie chce dać za wygraną,
I pozew w sądzie złożyła rano.
Sąd jeszcze nie był podległy Ziobrze,
Zwolnił go z kary. Postąpił dobrze,
Ale, uwaga! Nasza dziewica
Nie ustępuje, walczy jak lwica.
Urząd to urząd, musi mieć rację!
Trzeba koniecznie wnieść apelację,
Więc pana Janka sąd, zgodnie z prawem,
Znów na kolejną wzywa rozprawę.
Za to w nagrodę za ten donosik
Przyznano tytuł pani Małgosi,
Bo w niej znaleźli, jak w maku korcu,
Urząd przyjazny dla przedsiębiorców!
To nie są żarty, ale autentyk.
Państwo dziś chroni wielkie przekręty,
Za to króluje w miastach i wioskach,
Jak ta ballada, władza dziadowska.
Więc gdy się udasz w tę okolicę,
Omijać łukiem masz Bartoszyce,
Bo tam przypadkiem może cię spotkać
Z Izby Skarbowej rzadka... patriotka.