I
itakwieciekto
Gość
Jednak złamałam dane słowo i zjeżałam jeszcze raz na forum z czystej „babskiej ciekawości”.
Głównym powodem mojej wściekłości był sposób potraktowania wykonanej przeze mnie pracy. Źle się widać wyraziłam skoro zarzuca mi się zrobienie „burzy o parę groszy”. Bynajmniej nie chodzi mi o to, że powinnam ja taką nagrodę dostać. Mnie w służbie już nie ma i nic od niej nie chcę prócz poszanowania pracy, którą wykonywałam i która po mnie pozostała.Ale widzę, że udało mi się nieświadomie uderzyć w czuły punkt.
Żeby do końca wyjaśnić sprawę chciałam zaznaczyć, że do pracy przy funduszach w Izbie trafiłam przez przypadek. Nikt mi tego „odpowiedzialnego zadania” nie powierzył. W moim byłym wydziale kilka osób dostało „do rozpracowania” poszczególne zadania, ale ja przyłożyłam się do tego na tyle, że skończyłam wniosek /Nie możesz mi tego Darku odmówić/. Efektem tego było podrzucenie mi kolejnego wniosku nieskończonego na czas przez inną, odpowiedzialną za niego komórkę. Dostałam niewypełniony merytorycznie formularz wniosku, stary kosztorys, nierealny harmonogram robót i polecenie, ze w kilka dni mam to zrobić. No i zrobiłam. Nie bez błędów, ale proszę zrozumieć, że działałam wtedy na oślep, bez wsparcia i odpowiedniego przygotowania.
Kiedy przypadkowo zetknęłam się z kwestią funduszy strukturalnych zrozumiałam jak ciekawy to temat i jakie niesie ze sobą możliwości. Czy to dziwne, że zagrały mi ambicje? Jestem ambitną dziewczyną po prostu.
Tak to prawda otrzymałam propozycję, czy tez raczej polecenie, bycia w zespole ds. pozyskiwania funduszy. Zespól ten szczerze powiedziawszy powstał tylko dlatego, że Koordynator sobie nie radzi /Twoje słowa Darku/. Czy dziwne jest, że odmówiłam takiej formy pracy? Otóż bynajmniej nie odmówiłam, byłam gotowa za cenę podlegania niekompetentnej Pani Koordynator pracować przy tym, co mnie interesuje. Byłam na to gotowa mimo, iż podejrzewałam, że nie ja będę brać udział w szkoleniach i nie ja będę zbierać laury, a co najwyżej dostawać cięgi kiedy cos pójdzie nie tak. Byłam na to gotowa, bo chodziło mi o niezwykle cenne w tej „działce” doświadczenie ( Właśnie dlatego, że jestem ambitna, ale ambicja to nie tylko dążenie do kolejnych szczebli kariery ale także do własnego rozwoju zawodowego, do szukania nowych wyzwań). Ale zdążyłam znaleźć nową pracę.
A co do tego czy w IC Olsztyn można się rozwijać, odpowiedź jest chyba jasna dla wszystkich, którzy tam pracują. Obok mnie siedział mądry chłopak po dwóch fakultetach (prawo i historia), którego głównym zajęciem było wklepywanie decyzji do Coryntii i aktualizowanie w niej bazy osób. Bardzo rozwijające zajęcie, zwłaszcza dla prawnika. W kancelarii siedzi przemiły chłopak z wyższym artystycznym wykształceniem i artystycznie przystawia pieczątki na kopertach. Czy ktoś pomyślał, że jego wiedze można wykorzystać choćby w kwestii ochrony własności intelektualnej? Pani, którą dawno temu zdjęto z funkcji zastępcy dyrektora, o ogromnej wiedzy merytorycznej sama sobie wymyśla zajęcie, bo z jej wiedzy nikt nie chce korzystać. To przykład mojego byłego wydziału. Wiem, że nie w każdym Wydziale jest tak samo ( w końcu usiłowałam się kiedyś przenieść do akcyzy żeby robić przynajmniej coś ciekawszego niż osławiona wśród moich znajomych lista szczepień na żółtaczkę )
Tak to prawda, że w Izbie pracowałam zaledwie rok, z czego pół roku zaliczam do czasu straconego. Czy to za mało żeby poznać mechanizmy, które nią rządzą? Zależy czy ktoś jest pojętnym obserwatorem.
Tak to prawda Darku, że odechciało mi się w którymś momencie pracować. Nie ukrywałam swojej frustracji ani przed Tobą ani przed moimi kolegami. Z resztą, z jakością świadczonej przeze mnie pracy chyba nie było tak źle skoro do końca poważałeś, że jestem cennym pracownikiem. Ale „zostań” nie powiedziałeś kiedy odchodziłam, zapewne nie bez przyczyny.
Frustrację rodzi nie tylko nadmiar obowiązków, ale też ich brak czy raczej zaniżenie ich poziomu w stosunku do umiejętności pracowników. Podobnie jak praca bez widocznych, nawet w dłuższej perspektywie rezultatów. A także nieuzasadnione merytorycznymi względami faworyzowanie. I nie chodzi w tym wszystkim tylko o kasę wbrew pozorom. Pamiętasz Darku jak przyszłam do pracy? Ile było we mnie energii i entuzjazmu. Z jakim zacięciem pracowałam nad każdym nowym zadaniem. Zgrabnie przelewałam Twoje pomysły w formę decyzji dyrektora. Autentycznie cieszyłam się kiedy awansowałeś (sic!). Szukałam jednak możliwości ciekawej i rozwojowej pracy. To za dużo? Sama roztrwoniłam ten entuzjazm czy ktoś mi w tym pomógł. Nie wiem.
Ależ się na koniec rozpisałam.
Nie chcę się tu w żaden sposób usprawiedliwiać, stać mnie na spojrzenie na siebie z dystansu i przyznaję, że moja postawa, moje urażone ambicje i zniechęcenie do pracy z punktu widzenia byłego pracodawcy jest wręcz naganne. Ale to nie jest tak, że takiej postawie winny jest tylko pracownik.
A, że ostro zareagowałam i jad pociekł z mojego pierwszego postu – cóż kolor włosów zobowiązuje A poważnie jak poczulibyście się na moim miejscu po otrzymaniu takiej informacji? Ja poczułam się jak wyrzucona do śmieci. Nic miłego.
Głównym powodem mojej wściekłości był sposób potraktowania wykonanej przeze mnie pracy. Źle się widać wyraziłam skoro zarzuca mi się zrobienie „burzy o parę groszy”. Bynajmniej nie chodzi mi o to, że powinnam ja taką nagrodę dostać. Mnie w służbie już nie ma i nic od niej nie chcę prócz poszanowania pracy, którą wykonywałam i która po mnie pozostała.Ale widzę, że udało mi się nieświadomie uderzyć w czuły punkt.
Żeby do końca wyjaśnić sprawę chciałam zaznaczyć, że do pracy przy funduszach w Izbie trafiłam przez przypadek. Nikt mi tego „odpowiedzialnego zadania” nie powierzył. W moim byłym wydziale kilka osób dostało „do rozpracowania” poszczególne zadania, ale ja przyłożyłam się do tego na tyle, że skończyłam wniosek /Nie możesz mi tego Darku odmówić/. Efektem tego było podrzucenie mi kolejnego wniosku nieskończonego na czas przez inną, odpowiedzialną za niego komórkę. Dostałam niewypełniony merytorycznie formularz wniosku, stary kosztorys, nierealny harmonogram robót i polecenie, ze w kilka dni mam to zrobić. No i zrobiłam. Nie bez błędów, ale proszę zrozumieć, że działałam wtedy na oślep, bez wsparcia i odpowiedniego przygotowania.
Kiedy przypadkowo zetknęłam się z kwestią funduszy strukturalnych zrozumiałam jak ciekawy to temat i jakie niesie ze sobą możliwości. Czy to dziwne, że zagrały mi ambicje? Jestem ambitną dziewczyną po prostu.
Tak to prawda otrzymałam propozycję, czy tez raczej polecenie, bycia w zespole ds. pozyskiwania funduszy. Zespól ten szczerze powiedziawszy powstał tylko dlatego, że Koordynator sobie nie radzi /Twoje słowa Darku/. Czy dziwne jest, że odmówiłam takiej formy pracy? Otóż bynajmniej nie odmówiłam, byłam gotowa za cenę podlegania niekompetentnej Pani Koordynator pracować przy tym, co mnie interesuje. Byłam na to gotowa mimo, iż podejrzewałam, że nie ja będę brać udział w szkoleniach i nie ja będę zbierać laury, a co najwyżej dostawać cięgi kiedy cos pójdzie nie tak. Byłam na to gotowa, bo chodziło mi o niezwykle cenne w tej „działce” doświadczenie ( Właśnie dlatego, że jestem ambitna, ale ambicja to nie tylko dążenie do kolejnych szczebli kariery ale także do własnego rozwoju zawodowego, do szukania nowych wyzwań). Ale zdążyłam znaleźć nową pracę.
A co do tego czy w IC Olsztyn można się rozwijać, odpowiedź jest chyba jasna dla wszystkich, którzy tam pracują. Obok mnie siedział mądry chłopak po dwóch fakultetach (prawo i historia), którego głównym zajęciem było wklepywanie decyzji do Coryntii i aktualizowanie w niej bazy osób. Bardzo rozwijające zajęcie, zwłaszcza dla prawnika. W kancelarii siedzi przemiły chłopak z wyższym artystycznym wykształceniem i artystycznie przystawia pieczątki na kopertach. Czy ktoś pomyślał, że jego wiedze można wykorzystać choćby w kwestii ochrony własności intelektualnej? Pani, którą dawno temu zdjęto z funkcji zastępcy dyrektora, o ogromnej wiedzy merytorycznej sama sobie wymyśla zajęcie, bo z jej wiedzy nikt nie chce korzystać. To przykład mojego byłego wydziału. Wiem, że nie w każdym Wydziale jest tak samo ( w końcu usiłowałam się kiedyś przenieść do akcyzy żeby robić przynajmniej coś ciekawszego niż osławiona wśród moich znajomych lista szczepień na żółtaczkę )
Tak to prawda, że w Izbie pracowałam zaledwie rok, z czego pół roku zaliczam do czasu straconego. Czy to za mało żeby poznać mechanizmy, które nią rządzą? Zależy czy ktoś jest pojętnym obserwatorem.
Tak to prawda Darku, że odechciało mi się w którymś momencie pracować. Nie ukrywałam swojej frustracji ani przed Tobą ani przed moimi kolegami. Z resztą, z jakością świadczonej przeze mnie pracy chyba nie było tak źle skoro do końca poważałeś, że jestem cennym pracownikiem. Ale „zostań” nie powiedziałeś kiedy odchodziłam, zapewne nie bez przyczyny.
Frustrację rodzi nie tylko nadmiar obowiązków, ale też ich brak czy raczej zaniżenie ich poziomu w stosunku do umiejętności pracowników. Podobnie jak praca bez widocznych, nawet w dłuższej perspektywie rezultatów. A także nieuzasadnione merytorycznymi względami faworyzowanie. I nie chodzi w tym wszystkim tylko o kasę wbrew pozorom. Pamiętasz Darku jak przyszłam do pracy? Ile było we mnie energii i entuzjazmu. Z jakim zacięciem pracowałam nad każdym nowym zadaniem. Zgrabnie przelewałam Twoje pomysły w formę decyzji dyrektora. Autentycznie cieszyłam się kiedy awansowałeś (sic!). Szukałam jednak możliwości ciekawej i rozwojowej pracy. To za dużo? Sama roztrwoniłam ten entuzjazm czy ktoś mi w tym pomógł. Nie wiem.
Ależ się na koniec rozpisałam.
Nie chcę się tu w żaden sposób usprawiedliwiać, stać mnie na spojrzenie na siebie z dystansu i przyznaję, że moja postawa, moje urażone ambicje i zniechęcenie do pracy z punktu widzenia byłego pracodawcy jest wręcz naganne. Ale to nie jest tak, że takiej postawie winny jest tylko pracownik.
A, że ostro zareagowałam i jad pociekł z mojego pierwszego postu – cóż kolor włosów zobowiązuje A poważnie jak poczulibyście się na moim miejscu po otrzymaniu takiej informacji? Ja poczułam się jak wyrzucona do śmieci. Nic miłego.