Nie używam słów, których znaczenia nie znam – to jedna z moich zasad. A ponieważ przeczytałam w swoim życiu trochę książek (i to ze zrozumieniem!), to i zasób słów mam niezły. Potrafię wytłumaczyć różnicę między kontekstem a kotekstem bez zaglądania do słownika, a do tego panuję nad szykiem wyrazów w zdaniu, z czym przedpiszący ma ewidentny problem.
Wracając do meritum: doprawdy nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że człowiek, który zarządzał ZP przez dziewięć lat robił to świetnie, a jego następca wszystko zaprzepaścił w ciągu pół roku. Tym bardziej, że znam tego następcę - jego zasób wiedzy, metody działania i podejście do pracy. Niestety (w tym miejscu nie odkrywam Ameryki), naprawiacze świata mają trudne życie. Łatwiej skonstruować model taczki „de lux” z podgrzewanymi uchwytami, niż zmienić ludzkie myślenie. Tym większy mój szacunek dla osób, którzy walczą z tępą materią nie oglądając się na ewentualne profity.
Prowadzenie dalszej dyskusji rzeczywiście nie ma sensu. Bo i z kim?