Krasi lica- nielegalna
Przed sąd za nielegalną produkcję śliwowicy
gazeta.pl Siedmiu mieszkańców Sądecczyzny stanie przed sądem za nielegalną produkcję tysięcy litrów łąckiej śliwowicy. To będzie pierwszy proces o niedozwolony wyrób na tak dużą skalę słynnego trunku.
- Oficjalnie wyrób śliwowicy jest wciąż nielegalny. A w tym przypadku mamy do czynienia z jej produkcją na skalę niemal przemysłową - mówi Beata Stępień-Warzecha, rzeczniczka nowosądeckiej prokuratury, która prowadziła śledztwo w sprawie nielegalnej produkcji słynnego napitku. Śliwowicę można pędzić tylko na własny, domowy użytek, a wedle ustaleń śledczych w przydomowych wytwórniach oskarżeni wyprodukowali ponad 3,8 tys. litrów śliwowicy i blisko 7 tys. litrów innych wódek owocowych kryjących się pod nazwami gruszkówka, jabłkówka, wiśniówka, malinówka. Po raz pierwszy udało się namierzyć tak dużą nielegalną produkcję słynnego napitku. Dotychczas popularną "śliwkę" w niewielkich ilościach pędzili okoliczni gospodarze, a butelka wódki z etykietą z Łącka uchodziła za cenny prezent.
Śliwowica - ta najlepszej jakości jest robiona z węgierek - swoją sławę zawdzięcza przede wszystkim legendarnej mocy sięgającej 70 proc., co podkreślał napis zdobiący etykiety: "Daje krzepę, krasi lica, nasza łącka śliwowica". Prokuratura nie ujawnia, jaką moc i jakość miała "śliwka" produkowana w nielegalnych wytwórniach koło Łącka. Wiadomo, że oskarżeni wykorzystywali do jej pędzenia śliwki, bo w pomieszczeniach zabezpieczono kilkadziesiąt beczek z owocami przygotowanymi do fermentacji. Z zeznań zatrzymanych "producentów" wynika jednak, że dolewano do nich spirytus, czego zabrania oryginalna receptura. Co więcej, owocowe wódki powstawały z rozcieńczenia wodą destylowaną alkoholu etylowego wyprodukowanego metodą przemysłową, który kupowany był na Słowacji oraz w Czechach i do którego dodawane były owocowe aromaty.
Organizatorem produkcji był Andrzej P., prywatny przedsiębiorca z Sądecczyzny. Prowadził ją w zabudowaniach swojego teścia koło Łącka. Śliwowice i inne owocowe wódki wyrabiał po kryjomu przez ponad pięć lat. Przyjmował tylko hurtowe zamówienia. Śliwowica i inne owocowe wódki trafiały do knajp i na wesela. - Zyski, jakie czerpali producenci, były bardzo duże - mówi nowosądecki prokurator znający sprawę. Śledczy wyliczyli, że skarb państwa stracił blisko 350 tys. zł na niezapłaconych podatkach.
Jednak kłopoty z wymiarem sprawiedliwości będą mieli nie tylko producenci, ale również odbiorcy nielegalnie wytwarzanej śliwowicy. Prokuratura stawia im zarzut paserstwa. Usłyszało go blisko 30 osób. - Mówimy tu o znacznych ilościach, bo nie ścigamy kogoś, kto kupił parę butelek - zaznacza prokurator Stanisław Gancarz, naczelnik wydziału śledczego nowosądeckiej prokuratury okręgowej.
- To była podróba, a nie tradycyjna łącka śliwowica - zaperza się wójt Łącka Franciszek Młynarczyk. - Jak tak dalej będzie, to dominować będą fałszywki i ludzie odwrócą się od tego trunku - dodaje z goryczą. Władze Łącka od 20 lat czynią starania o uzyskanie zgody na legalne pędzenie śliwowicy. - Bez skutku - rozkłada ręce wójt. Projekt, który przewiduje możliwość produkcji łąckiej śliwowicy przez właścicieli sadów w niewielkich ilościach, za co płaciliby podatki w ramach podatku rolnego, na razie utknął w parlamentarnych szufladach. - Efekt jest taki, że ludzie i tak pędzą trochę w domach, a na handel trafia takie jak to barachło - zżyma się wójt Młynarczyk.