N
Nie zarejestrowany
Gość
Jak trafiłem do szpitala, to strasznie dostało mi się od lekarzy. Przed strajkiem w maju ważyłem 95 kilo. Dziś niecałe 80 kilo - mówi biznesmen z Gostynia, który walczy z celnikami z Leszna na śmierć i życie
Wilczyński ma 35 lat, żonę i dwójkę dzieci, jest współwłaścicielem stacji paliw Eko-Lux w Gostyniu. W ubiegły piątek zemdlał na korytarzu Urzędu Celnego w Lesznie. Pogotowie zabrało go do szpitala w Jarocinie. Lekarze postawili diagnozę "odwodnienie i zasłabnięcie spowodowane strajkiem głodowym".
O Wilczyńskim pisaliśmy miesiąc temu, kiedy 19 maja w Lesznie zaczął prowadzić głodówkę. Pół dnia siedział na drewnianej ławce w holu urzędu celnego (z kawałkiem dykty z napisem "strajk" na kolanach). Potem szedł do auta zaparkowanego kilkaset metrów od urzędu i tam nocował. A od rana znów okupował urząd.
Celnicy z Leszna obliczyli, że firma "Eko-Lux" jest winna państwu milion złotych podatku akcyzowego za sprzedaż oleju opałowego niezgodnie z przepisami. Wilczyński nalewał olej za pomocą starego dystrybutora. Przy pomocy węża, pistoletu i licznika. I choć dziś urządzenie jest legalne, wtedy celnicy uznali, że to "przekręt". Wilczyński miał nalewać olej z kranu i ważyć.
Bo wąż, licznik i pistolet to "odmierzacz paliw", który zarezerwowany jest do sprzedaży benzyny i oleju napędowego.
Olej opałowy i napędowy mają ten sam skład. Pierwszy jest jednak zwolniony z akcyzy i przez to tańszy. Nie jest tajemnicą, że nieuczciwi właściciele diesli nalewają go do baków zamiast oleju napędowego (za który płaci się akcyzę). W Eko-Lux celnicy nigdy nikogo na "przekręcie" nie przyłapali. Nieprawidłowości w firmie wykazała tylko jedna kontrola. Kolejna - z tego samego urzędu - nie dopatrzyła się złamania prawa. Machina jednak już ruszyła. Urząd wszczął egzekucję administracyjną wobec firmy, zajął hipotekę stacji benzynowej, zablokował firmowe konta i ściągnął z nich pierwsze 100 tys. zł.
Firma bezskutecznie odwoływała się w izbie celnej. Sprawa trafiła do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Ale on też miał problem. O interpretację przepisów zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego.
Dwa dni po tym, jak Wilczyński zaczął strajk głodowy, obok niego na ławce w urzędzie w Lesznie usiadła Anna Kubis, współwłaścicielka składu opałowego w Krzycku Wielkim. Kubis też jest oskarżona o "przekręt paliwowy". Jest winna państwu 350 tys. zł.
Ci się zmieniło od końca maja?
Konrad Wilczyński: Zrobiło się o nas głośno, napisały o nas gazety, byliśmy w radio. Wstawili się za nami parlamentarzyści. Urząd celny zgodził się wyłączyć z egzekucji konta bankowe. Łatwiej jest prowadzić firmę. Ale cały czas wisi nad nami egzekucja.
Anna Kubis: Izba celna odrzuciła nasze odwołanie od decyzji urzędu w Lesznie. Każą nam oddać pieniądze. Mamy zablokowane konta. Na dodatek bank zażądał spłaty kredytu. 100 tys. zł!
Anna Kubis wysłała zapytanie do Ministerstwa Finansów, czy sprzedając olej opałowy za pomocą węża i pistoletu złamała prawo.
W imieniu resortu odpisał jej dyrektor Izby Skarbowej w Poznaniu. Dyrektor pisze, że istotą w sprawie jest, czy zmieniono przeznaczenie oleju. (!) "Warunkiem opodatkowania oleju opałowego nie jest fakt posiadania odmierzacza paliw, czy podłączenie zbiornika z olejem do niego" - argumentuje.
Kubis: Przed zakupem oleju opałowego klient wypełnia kwit, w którym podaje nazwisko, adres, i podpisuje oświadczenie, że kupuje olej na opał. Celnicy w Lesznie zaczęli więc nam zarzucać, że część oświadczeń jest sfałszowana! Że nie ma takich osób, adresów. Być może, to nie jest moja wina. Dopiero od marca tego roku możemy legitymować klientów. Wcześniej tego nie mogłam robić. Każdy mógł podać w kwicie, co chce! Zdecydowana większość pisała jednak prawdę.
Mirosław Storoniański, wicedyrektor izby celnej w Poznaniu, nie chciał wczoraj komentować sprawy: - Podtrzymaliśmy decyzję urzędu w Lesznie, bo naszym zdaniem właściwie interpretuje przepisy ustawy o podatku akcyzowym. Nie pozostaje nam nic więc innego, jak czekać na rozstrzygnięcie sądu.
WSA zawiesił sprawę. Nie wyznaczył terminu rozprawy, bo czeka na odpowiedź Trybunału.
Kubis: Zastanawiamy się, czy nie rozpocząć strajku w izbie celnej w Poznaniu. W Lesznie nic już nie wskóramy.
Wilczyński ma 35 lat, żonę i dwójkę dzieci, jest współwłaścicielem stacji paliw Eko-Lux w Gostyniu. W ubiegły piątek zemdlał na korytarzu Urzędu Celnego w Lesznie. Pogotowie zabrało go do szpitala w Jarocinie. Lekarze postawili diagnozę "odwodnienie i zasłabnięcie spowodowane strajkiem głodowym".
O Wilczyńskim pisaliśmy miesiąc temu, kiedy 19 maja w Lesznie zaczął prowadzić głodówkę. Pół dnia siedział na drewnianej ławce w holu urzędu celnego (z kawałkiem dykty z napisem "strajk" na kolanach). Potem szedł do auta zaparkowanego kilkaset metrów od urzędu i tam nocował. A od rana znów okupował urząd.
Celnicy z Leszna obliczyli, że firma "Eko-Lux" jest winna państwu milion złotych podatku akcyzowego za sprzedaż oleju opałowego niezgodnie z przepisami. Wilczyński nalewał olej za pomocą starego dystrybutora. Przy pomocy węża, pistoletu i licznika. I choć dziś urządzenie jest legalne, wtedy celnicy uznali, że to "przekręt". Wilczyński miał nalewać olej z kranu i ważyć.
Bo wąż, licznik i pistolet to "odmierzacz paliw", który zarezerwowany jest do sprzedaży benzyny i oleju napędowego.
Olej opałowy i napędowy mają ten sam skład. Pierwszy jest jednak zwolniony z akcyzy i przez to tańszy. Nie jest tajemnicą, że nieuczciwi właściciele diesli nalewają go do baków zamiast oleju napędowego (za który płaci się akcyzę). W Eko-Lux celnicy nigdy nikogo na "przekręcie" nie przyłapali. Nieprawidłowości w firmie wykazała tylko jedna kontrola. Kolejna - z tego samego urzędu - nie dopatrzyła się złamania prawa. Machina jednak już ruszyła. Urząd wszczął egzekucję administracyjną wobec firmy, zajął hipotekę stacji benzynowej, zablokował firmowe konta i ściągnął z nich pierwsze 100 tys. zł.
Firma bezskutecznie odwoływała się w izbie celnej. Sprawa trafiła do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Ale on też miał problem. O interpretację przepisów zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego.
Dwa dni po tym, jak Wilczyński zaczął strajk głodowy, obok niego na ławce w urzędzie w Lesznie usiadła Anna Kubis, współwłaścicielka składu opałowego w Krzycku Wielkim. Kubis też jest oskarżona o "przekręt paliwowy". Jest winna państwu 350 tys. zł.
Ci się zmieniło od końca maja?
Konrad Wilczyński: Zrobiło się o nas głośno, napisały o nas gazety, byliśmy w radio. Wstawili się za nami parlamentarzyści. Urząd celny zgodził się wyłączyć z egzekucji konta bankowe. Łatwiej jest prowadzić firmę. Ale cały czas wisi nad nami egzekucja.
Anna Kubis: Izba celna odrzuciła nasze odwołanie od decyzji urzędu w Lesznie. Każą nam oddać pieniądze. Mamy zablokowane konta. Na dodatek bank zażądał spłaty kredytu. 100 tys. zł!
Anna Kubis wysłała zapytanie do Ministerstwa Finansów, czy sprzedając olej opałowy za pomocą węża i pistoletu złamała prawo.
W imieniu resortu odpisał jej dyrektor Izby Skarbowej w Poznaniu. Dyrektor pisze, że istotą w sprawie jest, czy zmieniono przeznaczenie oleju. (!) "Warunkiem opodatkowania oleju opałowego nie jest fakt posiadania odmierzacza paliw, czy podłączenie zbiornika z olejem do niego" - argumentuje.
Kubis: Przed zakupem oleju opałowego klient wypełnia kwit, w którym podaje nazwisko, adres, i podpisuje oświadczenie, że kupuje olej na opał. Celnicy w Lesznie zaczęli więc nam zarzucać, że część oświadczeń jest sfałszowana! Że nie ma takich osób, adresów. Być może, to nie jest moja wina. Dopiero od marca tego roku możemy legitymować klientów. Wcześniej tego nie mogłam robić. Każdy mógł podać w kwicie, co chce! Zdecydowana większość pisała jednak prawdę.
Mirosław Storoniański, wicedyrektor izby celnej w Poznaniu, nie chciał wczoraj komentować sprawy: - Podtrzymaliśmy decyzję urzędu w Lesznie, bo naszym zdaniem właściwie interpretuje przepisy ustawy o podatku akcyzowym. Nie pozostaje nam nic więc innego, jak czekać na rozstrzygnięcie sądu.
WSA zawiesił sprawę. Nie wyznaczył terminu rozprawy, bo czeka na odpowiedź Trybunału.
Kubis: Zastanawiamy się, czy nie rozpocząć strajku w izbie celnej w Poznaniu. W Lesznie nic już nie wskóramy.