Impreza zorganizowana na najwyższym, profesjonalnym poziomie. Zasługa nie tylko wierchuszki, lecz wszystkich zaangażowanych w realizacje przedsięwzięcia - co nie omieszkał zauważyć i podkreślić nasz Dyrektor. Jest jeden problem, który nie daje spokoju. Mamy przecież wiele osób, które mogłyby maszerować na czele kolumny funkcjonariuszy, i traktować ten fakt jako wyróżnienie. Tajemnicą poliszynela jest to, że
Henryk W., jest osobą skazaną prawomocnym wyrokiem Sądu powszechnego i jego obecność na czele kolumny źle wpływa na wizerunek formacji.
Poniżej o tym panu co szedł na początku kolumny. Może to jakiś znak na nad którym się trzeba zastanowić, że na początku kolumny idzie osoba z prawomocnym wyrokiem za zabicie człowieka. Może dlatego się toleruje korupcje, bo przy zabójstwie to NIC.
ARTYKUŁ Z PRASY.
Celnik, który kilka lat temu zastrzelił na polowaniu człowieka i został skazany do dziś cieszy się wolnością i pracuje.
Kilka lat temu doszło do tragedii. Dariusz Szady, który właśnie wrócił z misji wojskowej do żony i dzieci, zginął zastrzelony w lesie w okolicach Korczowej. Do tego, że prawdopodobnie postrzelił go podczas polowania przyznał się Henryk W., celnik i myśliwy, który zgłosił się na policję nazajutrz po śmierci Szadego. Sąd uznał Henryka W. za winnego nieumyślnego spowodowania śmierci człowieka i skazał go na dwa lata więzienia bez “zawiasów”. To było w 2010 roku, ale Henryk W. nadal cieszy się wolnością i pracuje. Jego obrońca wykorzystał wszystkie możliwości prawne, by celnik nie poszedł siedzieć. – Zabił człowieka i chodzi po wolności, to skandal – mówią ludzie.
Ponad 5 lat temu, 22 lutego 2007 roku rano 40-letni Dariusz Szady wyszedł ze swoją jamniczką do lasu. Był żołnierzem w stopniu chorążego, właśnie wrócił szczęśliwie z misji w Kosowie. Do żony Beaty i trójki dzieci. Kochał las, był myśliwym. Niedawno kupił mały domek w lesie, pod Chotyńcem. Feralnego dnia poszedł na spacer, poszukać poroży jelenia. Dzień wcześniej w pobliżu domku Szadych pies spłoszył zwierzę, które zgubiło tyki, chorąży i pasjonat lasu liczył, że znajdzie kolejne. Znalazł śmierć.
Henryk W. twierdził, że strzelał do dzika
O tym, że w lesie leży nieruchomo człowiek zawiadomił policję Henryk W., celnik i myśliwy z koła “Ryś”. Początkowo wezwana na miejsce lekarka pogotowia sądziła, że Szady zmarł na atak serca. Dopiero oględziny zwłok ujawniły ranę postrzałową. Wówczas skojarzono śmierć chorążego z myśliwym, który zawiadomił policję o zwłokach w lesie. Nie tak łatwo było jednak namierzyć 59-letniego wówczas Henryka W. Był nieuchwytny, aż do następnego dnia, do godz. 14, kiedy to w towarzystwie adwokata zgłosił się na policję. Tam zeznał, że oddał jeden strzał i dokładnie to zanotował w “książce pobytu na łowisku”. Strzelał w swym mniemaniu do dzika.
Nieumyślnie, ale bez “zawiasów”
W sprawie było wiele wątpliwości i niejasności. Ciągnęła się aż do końca maja 2010 roku. Wówczas to Sąd Rejonowy w Jarosławiu uznał Henryka W. winnym nieumyślnego spowodowania śmierci Dariusza Szadego i skazał go na karę 2 lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Obrońca celnika odwołał się od tego wyroku, ale sąd wyższej instancji utrzymał go w mocy. Wyrok stał się prawomocny w listopadzie 2010 roku.
Teoretycznie wówczas Henryk W. powinien trafić za kratki. Nie trafił jednak, bo jego obrońca wniósł o odroczenie wykonania kary na pół roku. Umotywował to tym, że skazany celnik ma kłopoty zdrowotne, a poza tym musi zajmować się rodziną. Sąd się na odroczenie zgodził, a nim upłynął jego termin, adwokat W. ponownie zawnioskował o półroczne odroczenie kary swego klienta podając te same powody. Znów się udało i celnik mógł cieszyć się wolnością do końca stycznia 2012 roku.
Niedomaga, ale pracować może ?
Kiedy wszyscy już byli przekonani, że to koniec bezkarności myśliwego, który mimo doświadczenia pomylił w biały dzień człowieka z dzikiem i odebrał życie ojcu rodziny, jego obrońca po raz kolejny się wykazał. Tym razem korzystając z tego, ze kara więzienia dla W. nie przekracza 2 lat, wniósł o zawieszenie jej na lat 5. Sąd pierwszej instancji, czyli jarosławska “rejo nówka” jednak się na to nie zgodził. Za to zgodził się przemyski Sąd Okręgowy. Wszystko stało się w majestacie prawa i przy zachowaniu przepisów: skazany w trakcie odroczenia kary nie wszedł w konflikt z prawem, zachowywał się zgodnie z normą społeczną, pracował. Powody, dla których Henryk W. ma pozostać na wolności przez następne 5 lat są takie same, jak podawane wcześniej: kiepskie zdrowie i konieczność zajmowania się rodziną. – To jakiś absurd – mówią na ten temat przemyślanie. – Taki chory jest pan W., że z przeproszeniem do kicia nie może iść, ale pracować może – stwierdzają ironicznie. – Rodziną się opiekować musi? A ten zabity to nie miał rodziny? Wdowa została z trójką dzieci! – dodają.
Jest w porządku, bo wyrok nie ma związku z pracą?
Zgodnie z Ustawą o Służbie Celnej Henryk W., choć skazany pracować nadal jako celnik może, bo skazano go za nieumyślne spowodowanie śmierci, a nie za przestępstwo popełnione umyślnie. Nie ma więc obligatoryjnej konieczności wydalenia go ze służby, ale dyrektor Izby Celnej mógł podjąć decyzję o zwolnieniu Henryka W. Nie uczynił tego, choć…- Dyrektor podejmował kroki zmierzające do wydalenia ze służby celników za dużo mniejsze “przewinienia” – zdradzają nam nasi informatorzy. – Na przykład za długotrwałe przebywanie na zwolnieniu lekarskim i to bynajmniej nie “lewym” – przekonują. – A tu człowiek, który zabił innego, tak naprawdę nie próbował udzielić mu żadnej pomocy, na policję zgłosił się ponad dobę po zajściu, najwyraźniej w oczach dyrekcji jest w porządku i godzien zaufania. A to co mu się przydarzyło, to taka “przykra przygoda”? – pytają. – Decyzja dyrektora w tej sprawie podyktowana jest tym, że nieumyślne przestępstwo, za które celnik został skazany nie miało żadnego związku z wykonywanymi przez niego obowiązkami – wyjaśnia Edyta Chabowska z przemyskiej Izby Celnej dodając, że wpływ n decyzję szefa IC miało także zawieszenie wykonania kary.
Będzie wniosek o kasację nadzwyczajną zawieszenia kary?
Henryk W. jest osobą w Przemyślu znaną. Kiedy doszło do tragedii pod Korczową ludzie nie ukrywali, że zaskoczeni nie są. – Różnie tam ponoć z tymi jego polowaniami bywało – mówili. – Nieraz słyszało się o alkoholu podczas nich, o obecności osób trzecich bynajmniej do uczestnictwa w polowaniach nieuprawnionych – już nie szeptano, tylko głośno mówiono. Tyle, że to tylko pogłoski, przypuszczenia… Niemniej opinia publiczna w mieście jest zbulwersowana.
– Gdyby to na jakiegoś “szaraka” trafiło, zwykłego człowieka, to wyleciałby z roboty raz dwa i siedzieć poszedł – mówi zbulwersowany przemyślanin. – Ale, że to Henryk W., nie byle jaka persona, znający tego i owego, to pracuje dalej w tak szacownej instytucji, jak Izba Celna, choć rzekomo chory taki, że do więzienia iść nie może. I po wolności sobie chodzi, chociaż skazany – dodaje. – Taka to nasza sprawiedliwość – wzdycha.
Prokuratura Okręgowa w Przemyślu chce raz jeszcze zbadać akta całej sprawy, by podjąć decyzję, czy nie wnieść do Prokuratora Generalnego wniosku o nadzwyczajną kasację postanowienia sądu w sprawie zawieszenia wykonywania kary dla Henryka – Na razie akta będą badane, za wcześnie jest by mówić o decyzji w tej sprawie – informuje zastępca Prokuratora Okręgowego w Przemyślu, Marian Haśko.