Ciekawy artykuł z Money ...
Niekontrolowane wpisy na internetowych forach nie tylko mogą zaszkodzić reputacji serwisu, ale też skończyć się dla wydawcy sądem. Dlatego nad ich treścią często sprawują pieczę całe zespoły wyszkolonych moderatorów. Co mówi na ten temat prawo? Co wolno w sieci, a czego nie? O tym w raporcie Money.pl.
Nie jest tajemnicą, że Money.pl stara się nie ingerować w treść komentarzy zamieszczanych na stronach serwisu. Możemy sobie na to pozwolić, bo nasi czytelnicy w zdecydowanej większości piszą rzeczowo i na temat.
Interweniujemy bardzo rzadko, tylko w określonych przypadkach, np. jeśli ktoś wysyła 10 takich samych komentarzy do różnych wątków, pisze zupełnie nie na temat, albo rzuca jawne oszczerstwa lub wulgaryzmy. Nie wszędzie tak jest...
Tną wszyscy
„Na największych portalach przy artykułach, które mogą wzbudzić kontrowersje stosuje się tzw. podwójną moderację. Z jednej strony automat wyłapuje wulgaryzmy, z drugiej niepożądane posty usuwa się ręcznie” – mówi Magda Górak z serwisu Internet Standard.
Praktyki są różne. Na przykład na Wirtualnej Polsce komentarz może zamieścić każdy, jednak zanim post pojawi się na stronach portalu, często trzeba odczekać nawet kilka minut. Z kolei Gazeta.pl przy bardziej kontrowersyjnych wątkach wymaga rejestracji. Zdarza się, że przy niektórych tekstach, np. Adama Michnika nie ma możliwości komentowania. „Funkcji tej były pozbawione ostatnio niektóre teksty o Gunterze Grassie albo o ks. Czajkowskim” – zauważa Górak.
Chociaż zarządzanie ogromną liczbą forów, na których pojawia się nawet kilkaset komentarzy, sporo kosztuje, portale nie szczędzą grosza. „Moderacja to skomplikowana sprawa, bo w wielu przypadkach nie wiadomo, co powinno się usunąć, a co nie” – mówi Górak. Jednak serwisy internetowe traktują zarządzanie forum, jako nieodzowną część polityki redakcyjnej. Czasem wycina się krytyczne uwagi o tekście, nieprzychylne komentarze albo zwyczajnie - wypowiedzi nie na temat. „Nic dziwnego, że portale dbają o swój wizerunek, jednak z wycinaniem wypowiedzi nie można przesadzać, bo zbyt rygorystyczne może podważyć wiarygodność serwisu” – zauważa Górak.
Do sądu za wpisy na forum
Fora dyskusyjne to nie tylko problem wizerunkowy, ale też prawny. Wydawcy internetowi, tak samo jak prasy drukowanej, odpowiadają za treść zamieszczaną na ich serwisach. Fora dyskusyjne mają taki charakter prawny, jak np. listy do redakcji, zamieszczane w czasopismach. Dlatego wydawcy mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności cywilnej za naruszenie dóbr osobistych.
Jednak charakter elektronicznego medium komplikuje sytuację. „W ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną jest przepis, który mówi, że usługodawca nie ponosi odpowiedzialności, jeśli nie ma wpływu na przekaz informacji” – zauważa Piotr Waglowski, autor serwisu VaGla.pl - Prawo i Internet. „Dlatego wydawcy, którzy moderują fora w razie pozwu mają trudniejszą pozycję do obrony” – tłumaczy. Wszystko zależy od interpretacji sądu
---
Niebezpieczny precedens
Okazuje się, że wbrew opinii Waglowskiego, w Polsce wydawca może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej za komentarze użytkowników. Na początku tego roku jedna z lokalnych gazet opublikowała serię krytycznych artykułów o komorniku, którego oskarżała o łamanie prawa. Pod polemicznym tekstem na stronie internetowej czasopisma kilku forumowiczów obraźliwie zwyzywało urzędnika.
Prokurator, o którym gazeta wcześniej również zamieściła krytyczne teksty, wszczął postępowanie przeciwko wydawcy. „Zarzucono mu znieważanie funkcjonariusza publicznego” – mówi Michał Jaszewski, prawnik Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, które pomaga oskarżonemu wydawcy. Sprawa jest w toku.
„Twórcy błędnie wychodzą z założenia, że na forum nie podlega kodeksowi karnemu. Tymczasem jeśli ktoś nie usunie nielegalnych treści może odpowiadać za współsprawstwo” – komentuje Jaszewski. „Nie znam przypadku skazania wydawcy za wypowiedzi na forum, ale trzeba być ostrożnym” – radzi.
Innego zdania jest Miłosz Marczuk, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. „Właściciel portalu nie może odpowiadać za forumowiczów. Nie można go zobowiązać do zatrudniania moderatora. Po pierwsze podwyższa to koszty prowadzenia serwisu. Po drugie, często nie ma technicznych możliwości, żeby to zrobić” – twierdzi.
Internet jest bez wątpienia medium masowym. Jednak różnice w popularności poszczególnych serwisów są ogromne. Problem w tym, że w systemie prawnym nie istnieją takie pojęcia jak wortal, portal, blog, strona domowa czy firmowa. „Wyróżnia się za to termin pomówienia masowego, które jest traktowane inaczej niż np. pomówienie w kolejce po mleko” – zauważa Waglowski.
Dlatego sądy za każdym razem powinny ocenić szkodliwość czynu. Może zdarzyć się, że ktoś na blogu przedstawi fałszywe oskarżenia pod czyimś adresem. Pomówienie jest wtedy dostępne dla każdego internauty, ale na stronę mogły zajrzeć zaledwie dwie, trzy osoby.
„Sąd może w takim przypadku złagodzić karę” – mówi Waglowski. Może postanowić, że ten kto jest komentatorem, albo ten kto ma bloga musi usunąć dany wpis, a dodatkowo złożyć oświadczenie danej treści.
Na razie przypadki pozwów w sprawie wypowiedzi są bardzo rzadkie. Z jednej strony moderatorzy mogą szybko naprawić błąd, z drugiej nadal traktujemy internet jak dzikie pola, nad którymi nie jesteśmy w stanie zapanować.
„ Nie można tego pozostawić, ale regulacje nie mogą być zbyt szczegółowe"– mówi Jaszewski. „Trzeba zmienić prawo prasowe. Należałoby rozdzielić odpowiedzialność tego, kto wpisuje opinię od tego, kto organizuje medium".
Obecnie Unia Europejska stara się unormować kwestie prawne związane z internetem. – Fora dyskusyjne też zasługują na odpowiednią regulację, ale z tym lepiej poczekać na bardziej kompleksowe zmiany przystosowujące prawo do społeczeństwa informacyjnego – kończy Jaszewski