A ja Was pogodzę: mój staż w cle jest naprawdę spory, pracowałam z ludźmi z wykształceniem zarówno wyższym jak i średnim, a nawet pamiętam człowieka, który miał wykształcenie zawodowe, bo i takich kiedyś przyjmowali. Przez wiele lat moimi kierownikami zmiany byli ludzie ze średnim wykształceniem (tak, kiedyś to była norma), czy byli gorszymi fachowcami od dzisiejszych oficerów? Nie sądzę. Wszytko zależy od człowieka, jeden choćby miał doktorat będzie słabym funkcjonariuszem, inny z wykształceniem średnim będzie dawał sobie radę lepiej niż dziesięciu "wykształciuchów". Myślę, że dla każdego jest miejsce w naszej formacji, tylko trzeba dobierać miejsce pracy do osobowości człowieka (niestety u nas niewykonalne). Ktoś, kto ma umysł ścisły, brakuje mu wyobraźni, takiego polotu (nie potrafię tego nazwać), ściśle trzyma się przepisów, źle będzie się czuł na granicy, gdzie zdarzają się sytuacje, których wyjaśnienia nie znajdzie w WKC, ani w przepisach wykonawczych. Wtedy musi podjąć decyzję w oparciu o DOŚWIADCZENIE, to ono jest kluczowe, niestety w naszej służbie kompletnie niedoceniane. Zdaje sobie sprawę, że frustrujące jest dla magistrów kręcenie samochodów na BKS, ale każdy z nas wiedział, że praca celnika, to nie tylko ciepła posadka za biureczkiem, ale ciężka fizyczna robota. Na zakończenie dodam tylko jedno, pracuję w tej chwili z ludźmi, którzy mają wyższe wykształcenie, oprócz jednej osoby, która ma "tylko"maturę, ale to własnie tej osobę powierzam najtrudniejsze odprawy, bo jest najbardziej doświadczona z nasz wszystkich. Razem rozwiązujemy problemy, traktuję ją jak równą sobie mimo, że jestem jej przełożoną. Nikt na zmianie nigdy nie dał jej odczuć, że jest kimś gorszym, bo mniej wykształconym. Nie wykształcenie, a szacunek do drugiej osoby jest wartością, dzięki której poznajemy człowieka na poziomie.