Dresiarz dorobił się majątku: miał luksusowy dom, Mercedesa z 200 watowymi głośnikami i żonę - blondynkę. Brakowało mu tylko psa obronnego. Posłał więc żonę do sklepu zoologicznego:
- Dzień dobry, chciałabym kupić psa obronnego...
- Niestety nie mamy aktualnie psów - mówi zakłopotany sprzedawca po czym dodaje - ale mamy dzięcioła obronnego!
- Dzięcioła?
- Tak, dzięcioła. Zaraz pani zademonstruję.
Po czym wyszedł na zaplecze i wrócił z dzięciołem na ramieniu.
- Na stół, dzięcioł!
- rozkazał sprzedawca i za chwilę ze stołu pozostały wióry.
- Na lampę, dzięcioł!
- lampa po chwili była w kawałkach.
- Biorę go!
- zachwyciła się blond-żona dresiarza, po czym skierowała się do domu gdzie chciała wypróbować nowy nabytek:
- Dzięcioł, na stół! - dzięcioł ani drgnął...
- Dzięcioł, na lampę - tak samo... Wraca więc do sklepu i mówi, że dzięcioł się zepsuł.
- Jak to się zepsuł? - pyta się zdziwiony sprzedawca.
- No mówię "dzięcioł, na stół" albo "dzięcioł, na lampę" i nic!
- Nie, nie.... nie "dzięcioł, na stół", tylko "na stół, dzięcioł".
- Aha
Blondynka wróciła do domu powtarzając po drodze składnię komendy, a w domu czekał na nią już mąż-dresiarz:
- I co? masz psa obronnego?
- Nie, ale mam dzięcioła!
- Na ch... dzięcioł?!
- Dzień dobry, chciałabym kupić psa obronnego...
- Niestety nie mamy aktualnie psów - mówi zakłopotany sprzedawca po czym dodaje - ale mamy dzięcioła obronnego!
- Dzięcioła?
- Tak, dzięcioła. Zaraz pani zademonstruję.
Po czym wyszedł na zaplecze i wrócił z dzięciołem na ramieniu.
- Na stół, dzięcioł!
- rozkazał sprzedawca i za chwilę ze stołu pozostały wióry.
- Na lampę, dzięcioł!
- lampa po chwili była w kawałkach.
- Biorę go!
- zachwyciła się blond-żona dresiarza, po czym skierowała się do domu gdzie chciała wypróbować nowy nabytek:
- Dzięcioł, na stół! - dzięcioł ani drgnął...
- Dzięcioł, na lampę - tak samo... Wraca więc do sklepu i mówi, że dzięcioł się zepsuł.
- Jak to się zepsuł? - pyta się zdziwiony sprzedawca.
- No mówię "dzięcioł, na stół" albo "dzięcioł, na lampę" i nic!
- Nie, nie.... nie "dzięcioł, na stół", tylko "na stół, dzięcioł".
- Aha
Blondynka wróciła do domu powtarzając po drodze składnię komendy, a w domu czekał na nią już mąż-dresiarz:
- I co? masz psa obronnego?
- Nie, ale mam dzięcioła!
- Na ch... dzięcioł?!