Szczecinianie zamieszani w rekordowy przemyt kokainy
Meksykanin posługujący się paszportami kilku państw jest, póki co, kluczową postacią w śledztwie dotyczącym próby przemytu do Polski rekordowej ilości 1360 kg kokainy. Kto mógł stać za tak wielkim przemytem?
To największy przejęty przemyt tego ekskluzywnego narkotyku do Polski.
"Śledztwo jest rozwojowe", więc policja w drugi dzień świąt wydała w tej sprawie tylko suchy komunikat mówiący o udaremnieniu rekordowego przemytu kokainy, którą szwedzkie służby przejęły w Göteborgu. Policja mówi o "przesyłce kontrolowanej" i zatrzymaniu trzech mężczyzn zaangażowanych w przemyt. Nie podaje, że w wigilię szczeciński Sąd Rejonowy tymczasowo aresztował tylko dwóch z nich. Trzeci podejrzany został zwolniony, opuścił budynek sądu i... zniknął.
Poza szwedzkimi służbami śledztwo w tej sprawie prowadzi szczecińska Prokuratura Okręgowa i CBŚ.
- Ze względu na dobro śledztwa nie zdradzamy szczegółów - mówi Zbigniew Matwiej, rzecznik komendy głównej policji.
Biała dama zamiast glinki
Oto historia dwóch kontenerów nadanych w Wenezueli, ustalona na podstawie nieoficjalnych rozmów z kilkoma osobami zaangażowanymi w śledztwo.
Kontenery - na papierze - były załadowane glinką ceramiczną. Ich odbiorcą była polska firma. Na początku grudnia trafiły do Göteborga na pokładzie statku, który po drodze zatrzymał się w Niemczech. Szwedzkim służbom nie spodobały się ich dokumenty przewozowe, więc sprawdziły je i odkryły narkotyki (w workach zamiast glinki były mniejsze woreczki z kokainą). Szwedzi powiadomili Komendę Główną Policji w Warszawie. CBŚ ustaliła, że polska firma, która miała być odbiorcą glinki, nie istnieje. Polskie i szwedzkie służby zdecydowały się więc na "przesyłkę kontrolowaną". Szwedzi zastąpili kokainę mąką. W przedświąteczną sobotę, na pokładzie promu z Ystad, wenezuelskie kontenery trafiły do Świnoujścia. Tam w porcie na przesyłkę czekały już dwa tiry. Policjanci śledzili odbiorców aż do Szczecina, gdzie ich zatrzymali.
- Odbiorcy byli całkowicie zaskoczeni akcją policji - mówi prok. Zdzisław Rynkiewicz, szef wydziału ds. przestępczości zorganizowanej szczecińskiej Prokuratury Okręgowej. - To świadczy m.in. o tym, jak dyskretnie zadziałały szwedzkie służby.
Kierowcy tirów zostali po przesłuchaniu zwolnieni, ich firma nie ma nic wspólnego ze sprawą.
Kim są trzej mężczyźni podejrzani o udział w przemycie? Ze względu na dobro śledztwa policja nie zdradza nawet ich inicjałów. Wiadomo jednak, że czołową postacią jest obywatel Meksyku posługujący się kilkoma paszportami. Prawdopodobnie to on jest ogniwem łączącym zatrzymanych z właścicielami narkotyków. Dwaj pozostali to szczecinianie, z których jeden ma żonę pochodzącą z Ameryki Południowej. Jego południowoamerykańskie kontakty są obecnie sprawdzane przez CBŚ. Drugi został zwolniony. Od tego czasu nie wiadomo, gdzie przebywa.
Milczenie Meksykanina
Śledztwo w tej sprawie prowadzi prok. Robert Śledziński, który oskarżał m.in. w procesie słynnego gangu "Oczki" i ma na koncie wiele śledztw dotyczących przemytu narkotyków i papierosów.
Nieoficjalnie wiadomo, że w tej sprawie - poza dwoma aresztantami - prokuratura ma niewiele. Rozwój śledztwa zależy głównie od tego, czy zechcą pójść na współpracę. A to, według naszych rozmówców, jest mało prawdopodobne. Jest raczej pewne, że zatrzymani Polacy nie są faktycznymi odbiorcami narkotyków, lecz wykonawcami zadania.
- Za tak wielkim przemytem musi stać duży gang, który ma na koncie niejeden przemyt - mówi oficer policji zaangażowany w śledztwo. - Najprawdopodobniej działali już na tym samym szlaku, zaczynając od mniejszych partii. Nikt nie wysyła tak kosztownej przesyłki za pierwszym razem.
W Europie w handlu hurtowym kilogram kokainy jest wart 30 tys. dolarów. Oznacza to, że właściciele przejętych w Göteborgu narkotyków mogli je sprzedać za ok. 40 mln dolarów. W handlu detalicznym byłyby one warte prawie trzy razy więcej.
Poprzedni rekord dotyczący przemytu do Polski kokainy ustanowił gang pruszkowski, który w 1994 r. na pokładzie statku "Jurata" przerzucał 1200 kg "białej damy". Przejęto ją w Liverpoolu. Ówczesna akcja policji przebiegła według podobnego scenariusza - Anglicy wyciągnęli z beczek kokainę i zastąpili ją cegłami. Beczki trafiły do firmy na Mazurach. Jednak dopiero siedem lat później, w 2001 r. policji udało się znaleźć dowody na to, że za przemytem narkotyków stał gang pruszkowski.
Obecnie "wyjściem" na właścicieli 1360 kg kokainy jest siedzący w szczecińskim areszcie Meksykanin. On jednak milczy.
a.zadworny
Czy sprawdziłeś karty drogowe :!: