T
The Observer
Gość
Los celnika jest też w rękach przemytnika
- Latem ubiegłego roku wykryłem u gościa duży przemyt - mówi celnik z przejścia w Bezledach. - Chcę mu rekwirować towar, a on do mnie: "koleś lepiej uważaj, bo zaraz pójdę do prokuratury i powiem, że wziąłeś ode mnie w łapę. Myślisz, że mi nie uwierzą"?
Zbigniew Bojarski pracował na przejściu granicznym w Bezledach od początku lat 90. Najpierw przy odprawie samochodów, a od 2000 roku w kasie. - Nie był przez nas karany, nie mieliśmy zastrzeżeń do jego pracy - mówi Ryszard Chudy, rzecznik Izby Celnej w Olsztynie.
20 listopada 2003 roku Bojarski, jak co dzień rano szykował się do pracy. Nagle do jego domu zapukała policja. Skuła go kajdankami i przewiozła do Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Tam usłyszał zarzut - kilkudziesięciokrotne przyjęcie łapówki w wysokości 10 dolarów, w sumie nie mniej niż 500 dolarów w latach 1998 - 99. Na wniosek prokuratury sąd aresztował go na trzy miesiące. - Materiał dowodowy w wysokim stopniu uprawdopodobnił, że podejrzany dopuścił się zarzucanego mu czynu - napisał sędzia w uzasadnieniu.
Bojarski stracił pracę. - Takie są przepisy. Kiedy celnik zostaje aresztowany lub prokuratura stawia mu zarzuty, to zaczynamy postępowanie i jest zwalniany - mówi Ryszard Chudy. - Mamy świadomość, że ustawa o Izbie Celnej należy do szczególnie surowych. Ale tak surowe kary miały wyeliminować korupcję.
Ten sam zarzut Bojarski dostał w akcie oskarżenia w maju 2005 roku (razem z nim prokurator oskarżył jeszcze dwóch innych celników).
Dwa lata później, w kwietniu 2007 roku Sąd Rejonowy w Bartoszycach uznał, że Bojarski nie brał łapówek od przemytników. - Brak jest dowodów świadczących o jego winie - mówi sędzia Bartosz Szlachta.
Dlaczego zatem prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia?
Przemytnicze przejście
Bezledy to największe przejście na granicy z obwodem kaliningradzkim, przemytnicy z Rosji chętnie pchają się przez nie do Polski z kontrabandą - paliwem, papierosami i tańszą wódką. - Tu jest jak w piekle. Przemytników nie tylko musisz ścigać, ale i musisz na nich uważać. Oni wiedzą o nas wszystko, kiedy kończymy zmianę, gdzie pracują nasze żony, a nawet, w jakich szkołach uczą się nasze dzieci - opowiada nam celnik z granicy.
Przemytnik nie musi się zbytnio natrudzić, by zdobyć informacje o celniku. - Na każdym mandacie jest nasza pieczątka z imieniem i nazwiskiem. Później wystarczy już tylko dopytać i tak powstaje baza danych o celnikach - tłumaczy inny celnik.
Po co przemytnikom adresy?
Celnik: - Łapiesz gościa na granicy, zabierasz mu towar i wlepiasz karę. Następnego dnia dostajesz głuche telefony, papierową trumnę, listy z pogróżkami. Już wiesz po co?
Inny celnik dodaje: - Latem ubiegłego roku wykryłem u gościa duży przemyt. Chcę mu rekwirować towar, a on do mnie: "koleś lepiej uważaj, bo zaraz pójdę do prokuratury i powiem, że wziąłeś ode mnie w łapę. Myślisz, że mi nie uwierzą?" Narobiłem krzyku na całe przejście. Przemytnik dziś siedzi, ja pracuję, bo miałem szczęście.
Rosjanka oskarża...
Branie łapówek zarzuciła Bojarskiemu mieszkająca w obwodzie kaliningradzkim Wiera* (w 2003 roku obciążyła 11 celników).
. Przesłuchana przez prokuratora powiedziała, że do Polski jeździła od 1995 roku. Przewoziła papierosy i wódkę. W 2000 roku była deportowana z Polski. By znowu swobodnie przekraczać granicę, wyszła fikcyjnie za mąż i zmieniła nazwisko.
Latem 2003 roku, mimo że była w zaawansowanej ciąży, przyjechała do Prokuratury w Olsztynie. - O tym, że polska prokuratura chce mnie przesłuchać dowiedziałam się od rosyjskich policjantów. Chcę dobrowolnie wskazać celników, którym musiałam na ich żądanie dawać łapówki - czytamy w zeznaniach Wiery w protokole przesłuchania świadka przez prokuratora.
Wynika z niego, że śledczy pokazali Wierze zdjęcia celników. - Dawałam osobiście łapówki celnikowi ze zdjęcia nr 20 - zeznała.
Na zdjęciu nr 20 był Bojarski.
- Kiedy przeglądałem akta mojej sprawy, spostrzegłem, że na tym zdjęciu miałem wąsy, a w czasie kiedy ona rzekomo dawała mi łapówki już ich nie miałem - opowiada nam Bojarski.
Wiera powiedziała śledczym: - Płaciłam mu z mężem na okrągło. Nie pamiętam dokładnie ile.
Później sprecyzowała, że łapówki dawała z mężem Władimirem w latach 1998-1999. W sumie Bojarski miał wziąć od nich pięćdziesiąt razy po 10 dolarów.
To całe zeznania Rosjanki o Bojarskim. Po skończonym przesłuchaniu wróciła do obwodu kaliningradzkiego.
... i zmienia zeznania
Jesienią 2003 roku, kiedy celnik już siedział w areszcie, śledczy otrzymali przesyłkę od Wiery z Rosji. Były w niej dwa dokumenty. Pierwszy to notarialne oświadczenie woli. Wiera pisze w nim: - "Pod presją (prokuratorów) złożyłam zeznania niezgodne z prawem. Niniejszym oświadczeniem zrzekam się poprzednio złożonych zeznań i proszę o wybaczenie".
Drugi dokument to zaświadczenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rosji z informacją, że mąż Wiery od 1996 do 2000 roku siedział w więzieniu. - Tym samym nie mógł mi dawać łapówki, bo nie przejeżdżał przez granicę - mówi Zbigniew Bojarski.
Razem ze swoim adwokatem złożył w prokuraturze wniosek o konfrontację z Wierą. - Prokurator odpisał mi, że dojdzie do niej przed sądem - zapewnia Bojarski.
Wierę przesłuchano jeszcze raz w Rosji. Powtórzyła, że składając zeznania w Polsce nie mówiła prawdy.
Mimo to prokurator wysłał do Sądu Rejonowego w Bartoszycach akt oskarżenia przeciwko Bojarskiemu, a na samym końcu napisał: - "wnoszę o zaniechanie wezwania i odczytanie na rozprawie zeznań przebywającego za granicą świadka: Wiery".
Sąd orzeka: niewinny
W kwietniu 2007 roku Sąd Rejonowy w Bartoszycach oczyścił Zbigniewa Bojarskiego z zarzucanych mu czynów. Uznał zeznania Wiery, na podstawie których prokurator napisał akt oskarżenia, za niespójne i sprzeczne. Rosjanka opowiadała śledczym, że przewoziła przez granicę tylko tyle papierosów i wódki, na ile pozwala polskie prawo. Nie miała zatem motywu, by wręczać łapówki. Poza tym twierdziła, że Bojarski brał od niej pieniądze pięćdziesiąt razy. Ale kiedy przed sądem porównano grafik jego służby z datami przekroczeń granicy przez Wierę, wyszło na jaw, że mogła się spotkać z Bojarskim co najwyżej trzy razy. Nie miałaby jednak możliwości wręczenia mu łapówki, bo na przejściu pracował z kolegą. Poza tym prokurator przed napisaniem aktu oskarżenia powinien skonfrontować ze sobą Wierę i Bojarskiego. W aktach sprawy jest też przesłane przez Wladimira, męża Wiery, oświadczenie, w którym pisze on, że nigdy nie dawał z żoną celnikom żadnych łapówek.
Wyrok nie jest prawomocny. - Czekam na uzasadnienie wyroku. Po jego analizie zdecyduję, czy złożę apelację. Nie będę rozwijał tego tematu - mówi tylko Piotr Jasiński, prokurator prowadzący sprawę.
Celnik gra na weselach
Zbigniew Bojarski dziś jest bezrobotnym bez prawa do zasiłku. - Straciłem pracę i dobre imię. A od samego początku prokuratorowi mówiłem, że jestem niewinny - opowiada Bojarski.
By utrzymać rodzinę, chałturzy na weselach i śpiewa do kotleta po knajpach. - Mam jakiś talent, to staram się go wykorzystać, by zarobić na rodzinę. Maj jednak jest kiepski, nie ma wesel, bo ludzie uważają, że ten miesiąc przynosi pecha. A do pracy żadnej się nie dostanę, bo gdzie idę na rozmowę i tylko dowiedzą się, że siedziałem, to uprzejmie dziękują - mówi. - Czekam na uprawomocnienie wyroku. Wtedy złożę podanie o przywrócenie do służby z Izbie Celnej.
Co z pieniędzmi, które stracił nie pracując przez cztery lata na przejściu? - Musi wystąpić na drogę cywilną do sądu - mówi Chudy.
* Imię Rosjanki i jej męża zostało zmienione
- Latem ubiegłego roku wykryłem u gościa duży przemyt - mówi celnik z przejścia w Bezledach. - Chcę mu rekwirować towar, a on do mnie: "koleś lepiej uważaj, bo zaraz pójdę do prokuratury i powiem, że wziąłeś ode mnie w łapę. Myślisz, że mi nie uwierzą"?
Zbigniew Bojarski pracował na przejściu granicznym w Bezledach od początku lat 90. Najpierw przy odprawie samochodów, a od 2000 roku w kasie. - Nie był przez nas karany, nie mieliśmy zastrzeżeń do jego pracy - mówi Ryszard Chudy, rzecznik Izby Celnej w Olsztynie.
20 listopada 2003 roku Bojarski, jak co dzień rano szykował się do pracy. Nagle do jego domu zapukała policja. Skuła go kajdankami i przewiozła do Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Tam usłyszał zarzut - kilkudziesięciokrotne przyjęcie łapówki w wysokości 10 dolarów, w sumie nie mniej niż 500 dolarów w latach 1998 - 99. Na wniosek prokuratury sąd aresztował go na trzy miesiące. - Materiał dowodowy w wysokim stopniu uprawdopodobnił, że podejrzany dopuścił się zarzucanego mu czynu - napisał sędzia w uzasadnieniu.
Bojarski stracił pracę. - Takie są przepisy. Kiedy celnik zostaje aresztowany lub prokuratura stawia mu zarzuty, to zaczynamy postępowanie i jest zwalniany - mówi Ryszard Chudy. - Mamy świadomość, że ustawa o Izbie Celnej należy do szczególnie surowych. Ale tak surowe kary miały wyeliminować korupcję.
Ten sam zarzut Bojarski dostał w akcie oskarżenia w maju 2005 roku (razem z nim prokurator oskarżył jeszcze dwóch innych celników).
Dwa lata później, w kwietniu 2007 roku Sąd Rejonowy w Bartoszycach uznał, że Bojarski nie brał łapówek od przemytników. - Brak jest dowodów świadczących o jego winie - mówi sędzia Bartosz Szlachta.
Dlaczego zatem prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia?
Przemytnicze przejście
Bezledy to największe przejście na granicy z obwodem kaliningradzkim, przemytnicy z Rosji chętnie pchają się przez nie do Polski z kontrabandą - paliwem, papierosami i tańszą wódką. - Tu jest jak w piekle. Przemytników nie tylko musisz ścigać, ale i musisz na nich uważać. Oni wiedzą o nas wszystko, kiedy kończymy zmianę, gdzie pracują nasze żony, a nawet, w jakich szkołach uczą się nasze dzieci - opowiada nam celnik z granicy.
Przemytnik nie musi się zbytnio natrudzić, by zdobyć informacje o celniku. - Na każdym mandacie jest nasza pieczątka z imieniem i nazwiskiem. Później wystarczy już tylko dopytać i tak powstaje baza danych o celnikach - tłumaczy inny celnik.
Po co przemytnikom adresy?
Celnik: - Łapiesz gościa na granicy, zabierasz mu towar i wlepiasz karę. Następnego dnia dostajesz głuche telefony, papierową trumnę, listy z pogróżkami. Już wiesz po co?
Inny celnik dodaje: - Latem ubiegłego roku wykryłem u gościa duży przemyt. Chcę mu rekwirować towar, a on do mnie: "koleś lepiej uważaj, bo zaraz pójdę do prokuratury i powiem, że wziąłeś ode mnie w łapę. Myślisz, że mi nie uwierzą?" Narobiłem krzyku na całe przejście. Przemytnik dziś siedzi, ja pracuję, bo miałem szczęście.
Rosjanka oskarża...
Branie łapówek zarzuciła Bojarskiemu mieszkająca w obwodzie kaliningradzkim Wiera* (w 2003 roku obciążyła 11 celników).
. Przesłuchana przez prokuratora powiedziała, że do Polski jeździła od 1995 roku. Przewoziła papierosy i wódkę. W 2000 roku była deportowana z Polski. By znowu swobodnie przekraczać granicę, wyszła fikcyjnie za mąż i zmieniła nazwisko.
Latem 2003 roku, mimo że była w zaawansowanej ciąży, przyjechała do Prokuratury w Olsztynie. - O tym, że polska prokuratura chce mnie przesłuchać dowiedziałam się od rosyjskich policjantów. Chcę dobrowolnie wskazać celników, którym musiałam na ich żądanie dawać łapówki - czytamy w zeznaniach Wiery w protokole przesłuchania świadka przez prokuratora.
Wynika z niego, że śledczy pokazali Wierze zdjęcia celników. - Dawałam osobiście łapówki celnikowi ze zdjęcia nr 20 - zeznała.
Na zdjęciu nr 20 był Bojarski.
- Kiedy przeglądałem akta mojej sprawy, spostrzegłem, że na tym zdjęciu miałem wąsy, a w czasie kiedy ona rzekomo dawała mi łapówki już ich nie miałem - opowiada nam Bojarski.
Wiera powiedziała śledczym: - Płaciłam mu z mężem na okrągło. Nie pamiętam dokładnie ile.
Później sprecyzowała, że łapówki dawała z mężem Władimirem w latach 1998-1999. W sumie Bojarski miał wziąć od nich pięćdziesiąt razy po 10 dolarów.
To całe zeznania Rosjanki o Bojarskim. Po skończonym przesłuchaniu wróciła do obwodu kaliningradzkiego.
... i zmienia zeznania
Jesienią 2003 roku, kiedy celnik już siedział w areszcie, śledczy otrzymali przesyłkę od Wiery z Rosji. Były w niej dwa dokumenty. Pierwszy to notarialne oświadczenie woli. Wiera pisze w nim: - "Pod presją (prokuratorów) złożyłam zeznania niezgodne z prawem. Niniejszym oświadczeniem zrzekam się poprzednio złożonych zeznań i proszę o wybaczenie".
Drugi dokument to zaświadczenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rosji z informacją, że mąż Wiery od 1996 do 2000 roku siedział w więzieniu. - Tym samym nie mógł mi dawać łapówki, bo nie przejeżdżał przez granicę - mówi Zbigniew Bojarski.
Razem ze swoim adwokatem złożył w prokuraturze wniosek o konfrontację z Wierą. - Prokurator odpisał mi, że dojdzie do niej przed sądem - zapewnia Bojarski.
Wierę przesłuchano jeszcze raz w Rosji. Powtórzyła, że składając zeznania w Polsce nie mówiła prawdy.
Mimo to prokurator wysłał do Sądu Rejonowego w Bartoszycach akt oskarżenia przeciwko Bojarskiemu, a na samym końcu napisał: - "wnoszę o zaniechanie wezwania i odczytanie na rozprawie zeznań przebywającego za granicą świadka: Wiery".
Sąd orzeka: niewinny
W kwietniu 2007 roku Sąd Rejonowy w Bartoszycach oczyścił Zbigniewa Bojarskiego z zarzucanych mu czynów. Uznał zeznania Wiery, na podstawie których prokurator napisał akt oskarżenia, za niespójne i sprzeczne. Rosjanka opowiadała śledczym, że przewoziła przez granicę tylko tyle papierosów i wódki, na ile pozwala polskie prawo. Nie miała zatem motywu, by wręczać łapówki. Poza tym twierdziła, że Bojarski brał od niej pieniądze pięćdziesiąt razy. Ale kiedy przed sądem porównano grafik jego służby z datami przekroczeń granicy przez Wierę, wyszło na jaw, że mogła się spotkać z Bojarskim co najwyżej trzy razy. Nie miałaby jednak możliwości wręczenia mu łapówki, bo na przejściu pracował z kolegą. Poza tym prokurator przed napisaniem aktu oskarżenia powinien skonfrontować ze sobą Wierę i Bojarskiego. W aktach sprawy jest też przesłane przez Wladimira, męża Wiery, oświadczenie, w którym pisze on, że nigdy nie dawał z żoną celnikom żadnych łapówek.
Wyrok nie jest prawomocny. - Czekam na uzasadnienie wyroku. Po jego analizie zdecyduję, czy złożę apelację. Nie będę rozwijał tego tematu - mówi tylko Piotr Jasiński, prokurator prowadzący sprawę.
Celnik gra na weselach
Zbigniew Bojarski dziś jest bezrobotnym bez prawa do zasiłku. - Straciłem pracę i dobre imię. A od samego początku prokuratorowi mówiłem, że jestem niewinny - opowiada Bojarski.
By utrzymać rodzinę, chałturzy na weselach i śpiewa do kotleta po knajpach. - Mam jakiś talent, to staram się go wykorzystać, by zarobić na rodzinę. Maj jednak jest kiepski, nie ma wesel, bo ludzie uważają, że ten miesiąc przynosi pecha. A do pracy żadnej się nie dostanę, bo gdzie idę na rozmowę i tylko dowiedzą się, że siedziałem, to uprzejmie dziękują - mówi. - Czekam na uprawomocnienie wyroku. Wtedy złożę podanie o przywrócenie do służby z Izbie Celnej.
Co z pieniędzmi, które stracił nie pracując przez cztery lata na przejściu? - Musi wystąpić na drogę cywilną do sądu - mówi Chudy.
* Imię Rosjanki i jej męża zostało zmienione