Prawo dla ukrytego suwerena. Kto jest suwerenem SC?
Giovanni Sartori w swojej książce - „Teoria demokracji”
- zwrócił uwagę na tendencję władzy ustawodawczej do
psucia prawa pod kątem potrzeb ukrytego suwerena czyli
rządzącej oligarchii. Autor tak to przedstawia:
"Jednakże szeroko rozpowszechniony sceptycyzm co do skuteczności prawnej ochrony wolności nie jest zupełnie bezzasadny. Jest tak, ponieważ zmieniła się nasza koncepcja prawa, a w konsekwencji, prawo już nie dostarcza takich gwarancji, jakie zapewniało w przeszłości".(str.394/395)
Dalej autor wyjaśnia różnicę zachodzącą między
ius-czyli prawem w sensie słuszności i legalności, a
iussum-czyli regułą wymuszoną przez suwerena, zderzając to ostatnie pojęcie z
iustum-czyli powszechnym w społeczeństwie poczuciem sprawiedliwości. Wskazuje, że prawo o nie tylko dowolna norma lecz również "treść" zawierająca ładunek sprawiedliwości. Związek między ius a iustum czyli prawem i sprawiedliwością jest nierozłączny. Jednak obecnie, twierdzi Sartori, ten związek zastąpiła identyfikacja prawa z jego formą - z pominięciem treści. W efekcie społeczeństwo musiało przywyknąć do sytuacji, w której "prawo" to zbiór nakazów zgodnych z wolą państwowej władzy - z jej subiektywnym systemem wartości albo interesem.
Bardzo dobry opis sytuacji przedstawia Marek Chlebuś (interesujący, chociaż kontrowersyjny myśliciel):
"Uczestnictwo we władzy prawodawczej wiąże się z rozmaitymi beneficjami, takimi jak immunitet, wynagrodzenie i ułatwiony dostęp do władz wykonawczych, a za ich pośrednictwem do rozmaitych synekur, koncesji, zamówień publicznych. Z reguły byt i szeroko rozumiana pozycja kandydata poprawia się wraz z wejściem w skład tej władzy. Ponieważ kadencja jest kilkuletnia, główną długoterminową troską członka władzy jest reelekcja.
Z tego powodu grupą odniesienia pozostają dla niego ci, którzy ją mogą uprawdopodobnić: partie, media i ośrodki finansowe. W celach krótkoterminowych dominuje sprawne wykorzystywanie nowych możliwości wzbogacenia i poprawy pozycji własnej oraz bliskich, w związku z czym grupę odniesienia dla tych celów stanowią aspirujący do różnych zleceń, nominacji czy innych przywilejów klienci władzy, najczęściej proweniencji partyjnej lub biznesowej, członkowie władz wykonawczych, w których rękach są odpowiednie decyzje, oraz oczywiście partie, traktowane jako grupy interesu.
Stwarza to wielką zależność od biznesu, który staje się faktycznym mocodawcą, wspólnotę kondycji z władzą wykonawczą i w konsekwencji iluzoryczność nadzoru nad nią sprawowanego, a także silną plemienną zależność od elity władzy, szczególnie od swojej partii, która oczekuje dyspozycyjności co do głosowań oraz przynoszenia właściwym członkom różnych beneficjów i wzmacniania pozycji ekonomicznej partii oraz jej otoczenia.
Nawet jeśli pojawia się świadomość istnienia ładu prawnego czy odpowiedzialności za gminę, państwo, wspólnotę, to są one bardzo odległe i abstrakcyjne w zestawieniu z celami głównymi. Skutkiem tego jest kakofonia aktów prawnych, zalewających społeczeństwo i gospodarkę w tempie przewyższającym możliwości nawet sprawnego czytelnika, zazwyczaj służących interesom różnych grup kosztem dobra wspólnego. Dalszą konsekwencją jest
dewaluacja prawa, które z racji swej niespójności, nieludzkiej rozległości i detaliczności musi być zastępowane przez zwyczaj. Prawo przestaje działać, a władza prawodawcza staje się zbiorem interesownych pasożytów".
http://chlebus.eco.pl/ONaturzeWladz.htm