Robozoll
Użytkownik
Arogancja naszych przełożonych zdaje się przekraczać wszelkie granice! Żeby jechać na wschód, nie potrzebne są kursy. W jeden dzień można się nauczyć norm ilościowych, a do rewizji osobistych nie potrzebne są szkolenia. Ciekawa teoria. Przedstwaiana przez naszych przełożonych na spotkaniu z funkcjonariuszami. To po jaką cholerę przechodziłem naście lat temu cały cykl praktyk i 3-miesięczny kurs zasadniczy zakończony egzaminem państwowym? Można było to w parę dni załatwić. Góra tydzień. Teraz nagle po tych kilkunastu latach, zrządzeniem losu, (bo akurat nie pracuję przy odprawach) zostanę cywilem. Odebrane zostaną mi prawa nabyte. Na gwoździu w kiblu będę mógł powiesić mianowania! A czy Ci pomysłowi ludzie, którzy wymyślili ucywilnienie na takich zasadach jak nam to się przedstawia, mają świadomość, że zrywają umowy podpisane ileś lat temu? Przecież w tych umowach o prace ani słowa o tym, że w każdym dowolnym momencie przestanę być funkcjonariuszem! Nie naruszam żadnego kryterium, które mówi o tym, kto może być funkcjonariuszem. I nagle mi się to odbiera?!?! Jakim prawem!?!?