K
krystyna
Gość
Lolek Papryka przechodzi do Intrastatu i osłodzi życie w Parku Jurajskim w Lubieszynie.
Specjalny kontroler Pana Dyrektora dostał zadanie specjalne?
Szczecińska Izba Celna zapłaci za łapówkarzy
Skarb Państwa zapłaci blisko 5 mln zł cukrowni, która straciła na aferze możliwej dzięki udziałowi w niej skorupmowanych celników z Kołbaskowa - taki precedensowy wyrok wydał szczeciński sąd apelacyjny
- Wyrok jest prawomocny, musimy zapłacić - mówi Jacek Kapica, dyrektor Izby Celnej w Szczecinie, która wraz z Izbą Celną w Warszawie była pozwana w tym procesie. - Środki będą pochodziły z budżetu Ministerstwa Finansów.
Chodzi o tzw. aferę cukrową. Zaangażowani w nią nieuczciwi biznesmeni wykorzystali przepisy mające chronić polskie cukrownie - konkretnie zaś dwie ceny produkowanego w Polsce cukru. Ten przeznaczony na eksport był dwukrotnie tańszy. Aferzyści kupowali eksportowy cukier, ale nie wywozili go z kraju. Załatwiali sobie u celników lewe dokumenty potwierdzające jego wywóz. Cukier sprzedawały potem - z gigantycznym zyskiem - założone specjalnie do tego celu firmy aferzystów.
Prokuratura oskarżyła w tej sprawie 74 osoby, w tym m.in. kilkudziesięciu celników z Kołbaskowa i Warszawy. Wielu z nich dobrowolnie poddało się karze, zapłacili wysokie grzywny. Tymczasem Krajowa Spółka Cukrowa SA została obłożona przez Urząd Kontroli Skarbowej tzw. opłatami sankcyjnymi za sprzedaż eksportowego cukru na polski rynek.
Krajowa Spółka Cukrowa zaś, podkreślając, że nie zdawała sobie sprawy z procederu, pozwała izby celne. Wyszła z założenia, że bez udziału skorumpowanych celników cały proceder nie byłby możliwy. Szczeciński sąd przyznał cukrownikom rację.
- Po lekturze uzasadnienia wyroku zdecydowałem się skierować do ministerstwa wniosek o kontrolę, która miałaby odpowiedzieć na pytanie: czy doszło do zaniedbań w nadzorze i zapobieganiu korupcji - mówi dyrektor Kapica. - Chodzi o kierowników zmiany, kierowników oddziałów i ówczesnego dyrektora Urzędu Celnego.
- W śledztwie był wątek dotyczący braku nadzoru, ale nie udało się znaleźć dowodów, które pozwoliłyby przedstawić zarzuty niedopełnienia obowiązków - mówi prok. Renata Pietrzak, dziś szefowa szczecińskiego Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej, która przed kilkoma laty prowadziła postępowanie w sprawie afery cukrowej.
Według policji, przepis na słodki interes wymyślił Tomasz F. - na papierze barman zatrudniony w warszawskim pubie, w rzeczywistości rekin szarej strefy, który przyjaźnił się z "Pershingiem" (Andrzejem K., domniemanym szefem gangu pruszkowskiego, zastrzelonym w Zakopanem w 1998 r.). Tomasz F. namówił do współpracy przy fikcyjnym eksporcie cukru kilku znajomych, których firmy handlowały "mydłem i powidłem". Później zadzwonił do starego kumpla z Podhala, Wojciecha S., którego poznał podczas wypadów na narty.
Wojciech S., garbarz spod Zakopanego, który już w czasach PRL-u dorobił się fortuny, handlując skórami, miał kuzyna w Szczecinie. Ten nauczyciel wf. w szkole średniej znał zaś Jana K., który od wielu lat pracował na różnych stanowiskach w szczecińskim Urzędzie Celnym i mógł "załatwić bramkę".
http://miasta.gazeta.pl/szczecin/1,34939,4716326.html
Specjalny kontroler Pana Dyrektora dostał zadanie specjalne?
Szczecińska Izba Celna zapłaci za łapówkarzy
Skarb Państwa zapłaci blisko 5 mln zł cukrowni, która straciła na aferze możliwej dzięki udziałowi w niej skorupmowanych celników z Kołbaskowa - taki precedensowy wyrok wydał szczeciński sąd apelacyjny
- Wyrok jest prawomocny, musimy zapłacić - mówi Jacek Kapica, dyrektor Izby Celnej w Szczecinie, która wraz z Izbą Celną w Warszawie była pozwana w tym procesie. - Środki będą pochodziły z budżetu Ministerstwa Finansów.
Chodzi o tzw. aferę cukrową. Zaangażowani w nią nieuczciwi biznesmeni wykorzystali przepisy mające chronić polskie cukrownie - konkretnie zaś dwie ceny produkowanego w Polsce cukru. Ten przeznaczony na eksport był dwukrotnie tańszy. Aferzyści kupowali eksportowy cukier, ale nie wywozili go z kraju. Załatwiali sobie u celników lewe dokumenty potwierdzające jego wywóz. Cukier sprzedawały potem - z gigantycznym zyskiem - założone specjalnie do tego celu firmy aferzystów.
Prokuratura oskarżyła w tej sprawie 74 osoby, w tym m.in. kilkudziesięciu celników z Kołbaskowa i Warszawy. Wielu z nich dobrowolnie poddało się karze, zapłacili wysokie grzywny. Tymczasem Krajowa Spółka Cukrowa SA została obłożona przez Urząd Kontroli Skarbowej tzw. opłatami sankcyjnymi za sprzedaż eksportowego cukru na polski rynek.
Krajowa Spółka Cukrowa zaś, podkreślając, że nie zdawała sobie sprawy z procederu, pozwała izby celne. Wyszła z założenia, że bez udziału skorumpowanych celników cały proceder nie byłby możliwy. Szczeciński sąd przyznał cukrownikom rację.
- Po lekturze uzasadnienia wyroku zdecydowałem się skierować do ministerstwa wniosek o kontrolę, która miałaby odpowiedzieć na pytanie: czy doszło do zaniedbań w nadzorze i zapobieganiu korupcji - mówi dyrektor Kapica. - Chodzi o kierowników zmiany, kierowników oddziałów i ówczesnego dyrektora Urzędu Celnego.
- W śledztwie był wątek dotyczący braku nadzoru, ale nie udało się znaleźć dowodów, które pozwoliłyby przedstawić zarzuty niedopełnienia obowiązków - mówi prok. Renata Pietrzak, dziś szefowa szczecińskiego Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej, która przed kilkoma laty prowadziła postępowanie w sprawie afery cukrowej.
Według policji, przepis na słodki interes wymyślił Tomasz F. - na papierze barman zatrudniony w warszawskim pubie, w rzeczywistości rekin szarej strefy, który przyjaźnił się z "Pershingiem" (Andrzejem K., domniemanym szefem gangu pruszkowskiego, zastrzelonym w Zakopanem w 1998 r.). Tomasz F. namówił do współpracy przy fikcyjnym eksporcie cukru kilku znajomych, których firmy handlowały "mydłem i powidłem". Później zadzwonił do starego kumpla z Podhala, Wojciecha S., którego poznał podczas wypadów na narty.
Wojciech S., garbarz spod Zakopanego, który już w czasach PRL-u dorobił się fortuny, handlując skórami, miał kuzyna w Szczecinie. Ten nauczyciel wf. w szkole średniej znał zaś Jana K., który od wielu lat pracował na różnych stanowiskach w szczecińskim Urzędzie Celnym i mógł "załatwić bramkę".
http://miasta.gazeta.pl/szczecin/1,34939,4716326.html