Rząd popełnił błąd powierzając bez rzetelnej diagnozy opracowanie i wdrożenie reformy SC ośrodkom odpowiedzialnym za wieloletnie osłabianie znaczenia SC, tym które de facto poprzez swoje działania i zaniedbania doprowadziły do zapaści cła i w efekcie wybuchu niezadowolenia.
Reasumując trzeba stwierdzić, że brak realnej reformy, której potrzeby nikt nie kwestionuje, w skutkach oznaczać będzie dalsze obniżanie rangi polskiej administracji celnej w latach najbliższych. Obchodzona hucznie w tym roku rocznica powstania polskiego cła jako symbolu niepodległości stanowi w sytuacji dnia dzisiejszego swoiste memento. Technokratyczne traktowanie jednego z instrumentów niezależności państwa – polskiej administracji celnej z jakim mamy w ostatnich latach oraz w chwili obecnej do czenienia, dla nas funkcjonariuszy i pracowników SC ale i pełnoprawnych obywateli RP stanowi powód do niezgody na takie traktowanie przez konstytucyjne organy władzy. Nawet człowiek, który ze względów służbowych winien jest posłuszeństwo ma prawo powiedzieć w pewnym momencie nie. I to powinien być ten jedyny moment na nie, reszta musi stanowić krok naprzód w poczuciu że jest się podmiotem, a nie przedmiotem swojej kariery zawodowej. W styczniu 2008 roku powiedzieliśmy „nie” i z przykrością musimy stwierdzić, że ono wciąż jest słyszalne.
Dzisiaj już powoli zbieramy owoce "modernizacji". Strach pomyśleć co będzie dalej.
Kiedy wreszcie przyjdzie opamiętanie?
Reasumując trzeba stwierdzić, że brak realnej reformy, której potrzeby nikt nie kwestionuje, w skutkach oznaczać będzie dalsze obniżanie rangi polskiej administracji celnej w latach najbliższych. Obchodzona hucznie w tym roku rocznica powstania polskiego cła jako symbolu niepodległości stanowi w sytuacji dnia dzisiejszego swoiste memento. Technokratyczne traktowanie jednego z instrumentów niezależności państwa – polskiej administracji celnej z jakim mamy w ostatnich latach oraz w chwili obecnej do czenienia, dla nas funkcjonariuszy i pracowników SC ale i pełnoprawnych obywateli RP stanowi powód do niezgody na takie traktowanie przez konstytucyjne organy władzy. Nawet człowiek, który ze względów służbowych winien jest posłuszeństwo ma prawo powiedzieć w pewnym momencie nie. I to powinien być ten jedyny moment na nie, reszta musi stanowić krok naprzód w poczuciu że jest się podmiotem, a nie przedmiotem swojej kariery zawodowej. W styczniu 2008 roku powiedzieliśmy „nie” i z przykrością musimy stwierdzić, że ono wciąż jest słyszalne.
Dzisiaj już powoli zbieramy owoce "modernizacji". Strach pomyśleć co będzie dalej.
Kiedy wreszcie przyjdzie opamiętanie?