Panie Ministrze nikt nas się nie pytał 11.11.2003 roku czy damy sobie radę na wschodniej granicy i czy chcemy tam pracować. Dla nas nie było wyboru, pracowaliśmy w Izbie Celnej, niektórzy po kilkanaście lat. Zaczynać wszystko od nowa? Gdzie, z jakimi perspektywami? Wyjazd za granicę to już nie było dla nas, byliśmy za starzy. Wtedy alokowano prawie samych ludzi po 40. Większość z nas pracuje na wschodzie do dzisiaj. Nie przebywamy na zwolnieniach lekarskich tylko staramy się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki. Ale jak długo tak można? Wśród nas jest kobieta, której syn ma w tej chwili 14 lat, córeczka jest młodsza. Jak długo jeszcze te dzieci ma wychowywać ojciec i dziadkowie? Szkoda że Pan nie ma okazji zobaczyć ich pożegnania w niedzielę wieczorem, gdy po dwóch dniach wspólnej obecności muszą odprowadzić mamę do samochodu, który zabiera ją 400 kilometrów od domu. Czy naprawdę dla takich osób nie ma miejsca w Katowicach? Czy mimo licznych pism musi otrzywywać zdawkową odpowiedź, że być może kiedyś ją przeniosą? Wszyscy chcemy wrócić, ale są osoby, które już dawno powinny być w domu. W końcu ktoś mógły się tym zainteresować a nie ciągle udawać że coś się robi w sprawie alokacji. To są pozorowane działania a tak naprawdę nikogo nie interesują nasze problemy i żale. Tu na wschodzie zawsze będziemy "alokersami", którzy chcą wrócić.