Autokar - a samochód TiR

badboy84

Aktywny użytkownik
Dołączył
1 Luty 2008
Posty
767
Punkty reakcji
179
Miasto
dziki wschód
Regularnie , dwa trzy razy w tygodniu autokar wycieczkowy z napisem w języku ukraińskim "nieregularny przewóz" ładowany jest towarami od luków bagażowych po sufit w części pasażerskiej na "miejscu uznanym", brak jakiegokolwiek nadzoru ze służb celnych, czy pojazd typu autokar może być dopuszczony do przewozu towarów? a dzieje się to w bardzo bliskiej odległości od oc .
 
Ponad 350 odwiedzin strony i cisza, a wertując strony internetu znalazłem:
[h=3]latarnia i jego ludzie[/h] Wszyscy wiemy, żeby nie latarnia to grucha by tego cześka dawno wyrzucił na pysk. Nic nie potrafi na niczym się nie zna w oddziale bałagan ale na telefon latarni załatwi wszystko. W OC Przemyśl też są wały, to kwestia czasu i będzie kolejna afera z latarnią w tle.
przemyślak (niezweryfikowany), czw., 2013-01-31 07:16

[h=3]Jak tak dalej pójdzie[/h] Jak tak dalej pójdzie, to w IC Przemyśl będzie pracować, już niedługo, większa liczba pracujących nieumyślnych skazańców.


Donosiciel (niezweryfikowany), czw., 2013-01-31 10:29




[h=3]cześkumisku[/h] cześkumisku to kolejne źródło zastępcy naczelnika w Przemyślu Kałamarza. Ich historia to pasmo krupcyjnych zdarzeń, ktore tylko w Przmyślu mogą ciągle trwać.Jurek nadzoruje oddziały i bierze z tego działki, żeby im nikt nie przeszkadzał.


Anonim (niezweryfikowany), czw., 2013-01-31 00:12



[h=3] to kadra stworzyła warunki do korupcji[/h] Z papierosów, które zmieniały się w cegłę żyli nie tylko celnicy, którzy to podbijali. Szrama z Rudym werbowali funkcjonariuszy, to oni zastraszali Andrzeja S., którego podejrzewali o współpracę z gazetą Super Nowości i z ich największym wrogiem. Andrzej miał bardzo zaawansowaną cukrzycę i każdy wie, że wystarczy żyć w stresie żeby doczekać się silnego rozstroju zdrowia albo nawet zejść z tego świata. Żyli z tego kierownicy zmian, grzywka, adhd, chempion, żył też zastępca kierownika Korczowej matoł bliski krewny lokalnego działacza PSL, byłego dyrektora wojewody. Żył też kierownik oddziału bracie, mąż doradcy obecnej wojewody, żył też zastępca naczelnika latarnia, który, bezpośrednio nadzorował Korczową, zięć lokalnego tuza związanego z SLD. Ciekawe czy prokuratura apelacyjna w Rzeszowie nie przestraszy się tych politycznych powiązań? Ciekawe czy ukara tylko tych, co podbijali, czy również tych, którzy stworzyli do korupcji odpowiednie warunki i czerpali z tego zyski.


wschodniak (niezweryfikowany), śr., 2013-01-30 10:07

komentarze ze strony - http://www.gazetapolska.pl/28003-miliony-uciekly-przez-granice

czyli coś w temacie jest, a brak odpowiedzi jest też odpowiedzią.

 
........
komentarze ze strony - http://www.gazetapolska.pl/28003-miliony-uciekly-przez-granice

czyli coś w temacie jest, a brak odpowiedzi jest też odpowiedzią.


Już jest cały artykuł :
[h=1]Miliony uciekły przez granicę[/h] (foto. Turczyk/PAP)
Jak ustaliła „Gazeta Polska”, Prokuratura Apelacyjna w Rzeszowie prowadzi niejawne śledztwo w sprawie gigantycznych oszustw, do jakich dochodzić miało na przejściu granicznym w Korczowej. Według naszych informatorów, straty skarbu państwa sięgać mogą nawet 20 milionów złotych. Tymczasem celnikom, którzy ujawnili afery w Służbie Celnej, grozi zwolnienie ze służby.
Oczywiste jest, że zwalnianie celników odbywa się na zasadzie szykany politycznej. Tu broni się przedstawicieli Ministerstwa Finansów przed prawdą. Być może istnieje obawa, że ujawnienie tej prawdy spowoduje, iż niektórzy członkowie kadry kierowniczej Służby Celnej będą musieli odejść ze swoich stanowisk lub nawet ponieść odpowiedzialność za nadużycia – komentuje ustalenia „Gazety Polskiej” poseł PiS Jarosław Zieliński.

Śledztwo jest, ale tajne

O tym, że prokuratura oraz CBŚ zajmują się sprawą przekrętów w Służbie Celnej, poinformowali nas celnicy. Rzeszowską Prokuraturę Apelacyjną zapytaliśmy, na jakim etapie znajduje się śledztwo, jak wielkie są straty skarbu państwa w związku z tą aferą i czy komuś postawiono już zarzuty lub też należy się tego spodziewać w najbliższym czasie.

Prokuratura potwierdziła, że faktycznie prowadzi śledztwo w tej sprawie. Jednak jak odpisał nam w poniedziałek Marek Suszek, zastępca kierownika sekretariatu prokuratury, 28 stycznia 2013 r. prokurator referent wydał zarządzenie o niewyrażeniu zgody na rozpowszechnianie wiadomości z postępowania przygotowawczego, ponieważ „z uwagi na charakter niniejszej sprawy oraz jej przedmiot udostępnianie opinii publicznej w jakikolwiek sposób informacji z przedmiotowego postępowania stwarza realne zagrożenie dla prawidłowego biegu prowadzonego śledztwa”.

Cegły zamiast papierosów

W poprzednim numerze „Gazety Polskiej” opisywaliśmy historię Artura Kaczora, celnika, którego – na razie nieprawomocnie – zwolniono z pracy m.in. za „dyskredytację” Służby Celnej.

To właśnie Kaczor ujawnił gigantyczne nieprawidłowości w Korczowej. Zawiadamiał on zwierzchników o korupcji, do której miało tam dochodzić. – W 2010 r. wprowadzono u nas tzw. komputerowe rotacje, czyli losowe przydzielanie stanowisk funkcjonariuszom przez system komputerowy. Miało to zapobiegać korupcji – opowiada. Jak twierdzi, kierownicy zmian po jakimś czasie zmieniali ustawienie funkcjonariuszy. Szczególnie na stanowiskach wywozowych. Tam dochodziło, jego zdaniem, do fikcyjnego potwierdzania wywozu. – Na przykład przyjeżdżał TIR, który na papierze figurował jako pełen papierosów. Po odprawie polskiego celnika towar wyjeżdżał na Ukrainę. W rzeczywistości w środku była cegła. W efekcie urząd skarbowy zwracał wywożącym podatek VAT i akcyzę.

Wśród osób informowanych o aferze był sam szef Służby Celnej Jacek Kapica. W liście z 9 listopada 2010 r. skierowanym do Kapicy Kaczor pisał, że dyrektor Izby Celnej w Przemyślu nie wykazywał zainteresowania informacjami o przekrętach na granicy. „Wskazywałem Dyrektorowi, aby w książkach służby z tamtego okresu sprawdził, że stanowiska, na których mogło dochodzić do korupcji, pełnili obowiązki służbowe zawsze ci sami funkcjonariusze z Lubaczowa” – pisał do Kapicy celnik. Stwierdzał też, że tzw. grupa lubaczowska „zaczęła się reaktywować i ingerować w komputerowy system rotacji, co umożliwia tworzenie się kolejnych Âťspółdzielni«”.

Zastraszanie totalne

Kaczora przeniesiono w 2010 r. z Korczowej do Jarosławia, 50 km od domu. Prokuratura w Jarosławiu umorzyła postępowania w zgłaszanych przez niego sprawach.

Jednak w styczniu 2012 r. wpadł celnik o pseudonimie „Wąski”. Odprawił on busa, podbijając dokumentację, zgodnie z którą miał się w nim znajdować towar o wartości 495 tys. zł. Tymczasem bus był pusty. Kontrola urzędu celnego wykazała podobne nieprawidłowości w przypadku trzech kolejnych celników.
Zdaniem Kaczora, przy okazji tuszowania afery doszło do zastraszania celników. – Dwaj funkcjonariusze podejrzewali trzeciego, że przekazuje informacje mnie i prasie. Wpadli do niego do domu i straszyli go, raz nawet przy nastoletnim synu – opowiada. – Ten funkcjonariusz przyjechał do mnie i prosił, żebym im powiedział, że nic mi nie przekazuje. Odpowiedziałem, że wtedy będą już pewni, że mamy kontakt. Ten chłopak miał zaawansowaną cukrzycę i niedługo po tych incydentach zmarł. Był kłębkiem nerwów, zastraszyli go totalnie.

Pomagał przemytnikom?

Władze celne niemrawo reagowały na nieprawidłowości i przestępstwa dokonywane przez celników. Tymczasem tym, którzy ujawniali nieprawidłowości, grozi utrata pracy. Decyzję o zwolnieniu Kaczora podjął w pierwszej instancji dyrektor przemyskiej Izby Piotr Daniel.

Wobec Sławomira Siwego, szefa Związku Zawodowego Celnicy PL, w którym działa Kaczor, w lipcu 2012 r. wszczęto trwające do dziś postępowanie o zwolnienie go ze służby. Czym mógł on zdenerwować przełożonych? Mówił, że niektóre zarządzenia Ministerstwa Finansów ułatwiają przemyt i stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli. Zachęcał także do protestu polegającego na „wykonywaniu obowiązków ze szczególną starannością, dokładnością i zaangażowaniem”. Wypowiadał się też dla mediów podczas protestu celników przeciw podniesienia wieku emerytalnego do 67. roku życia w kwietniu 2012 r.
Zdaniem jego przełożonych, wypowiedź o ułatwianiu przemytu miała godzić w dobre imię Służby Celnej i… zachęcać przemytników do wykorzystania sytuacji. – W rzeczywistości było odwrotnie: to Związek chciał chronić granicę przed niekontrolowanym przemytem – mówi Siwy.

Jazda po pijaku, ale nieumyślnie

Osoby walczące z nieprawidłowościami są w Służbie Celnej represjonowane, ale nie mają tu problemów osoby z prawomocnymi wyrokami za przestępstwa, wyżej cenione przez kierownictwo.

W Służbie Celnej bez przeszkód pracuje funkcjonariusz Janusz B., który prowadząc samochód pod wpływem alkoholu, doprowadził do wypadku w miejscowości Radymno. Sąd uznał go za winnego oraz warunkowo umorzył postępowanie na okres dwóch lat.

Zapytaliśmy o tę sprawę Janusza B., rzecznika przemyskiej Izby Celnej. Jak potwierdziła w odpowiedzi na nasze pismo Iwona Rzeźniczek, starszy specjalista Służby Celnej, B. faktycznie nadal pełni służbę.

Wyjaśniła, że „zgodnie z ustawą o Służbie Celnej, która obowiązywała w dniu wydania wyroku, funkcjonariusza celnego zwalnia się ze służby w przypadku skazania prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo popełnione umyślnie”. A obowiązek zwolnienia nie występuje w wypadku warunkowego umorzenia postępowania karnego. Dodała też, że jazda po pijaku nie miała związku z wykonywaniem obowiązków służbowych.

Tragiczne polowanie bez konsekwencji

Do 26 listopada 2012 r., czyli do emerytury, pracował w Służbie Celnej Henryk W., dyrektor Urzędu Celnego w Przemyślu w latach 1990–2012, odznaczony niegdyś przez Leszka Balcerowicza „Złotym Szlabanem”. W lutym 2007 r. zastrzelił on w czasie polowania 40-letniego chorążego Dariusza Szadego. W kwietniu 2009 r. sąd skazał go za nieumyślne spowodowanie śmierci na dwa lata więzienia oraz zadośćuczynienie w wysokości 50 tys. zł. Ale do więzienia nie poszedł z powodu złego stanu zdrowia.

Ten fakt nie przeszkodził mu jednak… pracować w Służbie Celnej. Jak napisała w odpowiedzi na nasze pytanie Iwona Rzeźniczek, „zgodnie z ustawą o Służbie Celnej funkcjonariusza zwalnia się ze służby w przypadku m.in. skazania prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo popełnione umyślnie lub umyślne przestępstwo skarbowe, natomiast w przypadku funkcjonariusza, o którym mowa, sprawa dotyczyła skazania wyrokiem sądu za przestępstwo nieumyślne”.
Kategorie:





[TD="align: center"]
[/TD]





DRUKUJ





Odpowiedzi
 
Już jest cały artykuł :
[h=1]Miliony uciekły przez granicę[/h]

Tragiczne polowanie bez konsekwencji

Do 26 listopada 2012 r., czyli do emerytury, pracował w Służbie Celnej Henryk W., dyrektor Urzędu Celnego w Przemyślu w latach 1990–2012, odznaczony niegdyś przez Leszka Balcerowicza „Złotym Szlabanem”. W lutym 2007 r. zastrzelił on w czasie polowania 40-letniego chorążego Dariusza Szadego. W kwietniu 2009 r. sąd skazał go za nieumyślne spowodowanie śmierci na dwa lata więzienia oraz zadośćuczynienie w wysokości 50 tys. zł. Ale do więzienia nie poszedł z powodu złego stanu zdrowia.

Ten fakt nie przeszkodził mu jednak pracować w Służbie Celnej. Jak napisała w odpowiedzi na nasze pytanie Iwona Rzeźniczek, zgodnie z ustawą o Służbie Celnej funkcjonariusza zwalnia się ze służby w przypadku m.in. skazania prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo popełnione umyślnie lub umyślne przestępstwo skarbowe, natomiast w przypadku funkcjonariusza, o którym mowa, sprawa dotyczyła skazania wyrokiem sądu za przestępstwo nieumyślne.


Dziwne jest, jak podają powyżej media, że Pan Henryk W ., uznany został przez Sąd za zbyt chorego, aby odsiedzieć wyrok, a lekarz uznał go za zdrowego, aby mógł dalej pracować.
zbyt chory, aby pójść do więzienia - zbyt zdrowy, aby nadal pracować?
 
Dziwne jest, jak podają powyżej media, że Pan Henryk W., uznany został przez Sąd za zbyt chorego, aby odsiedzieć wyrok, a lekarz uznał go za zdrowego, aby mógł dalej pracować.
zbyt chory, aby pójść do więzienia - zbyt zdrowy, aby nadal pracować?

Panie Waść Zagloba, jeżeli uważasz, że jest to problem, to zgłoś to .........
 
Back
Do góry