Szanowny Panie Ministrze diabli mnie biorą jak widzę dzisiejsze posunięcia Ministerstwa w sprawie alokacji na wschodnią granicę i koszty jakie są ponoszone w tej bzdurnej sprawie. Nie po raz pierwszy my "alokanci z 2003 roku" i następni, jesteśmy traktowani jak wyrzutki społeczne. Alokacja tego okresu odbyła się "bez żadnych kosztów" ( okreslenie ówczesnego Prezesa) , no bo i owszem Ministerstwo żadnych kosztów nie poniosło, gorzej było z tymi, którzy bez żadnego zaplecza finansowego i pomocy w ciągu 9 dni musieli zgłosić się na wschodniej granicy. Do dnia dzisiejszego nie wypłacono nam pieniędzy za rozłąkowe i dojazdy do domu. Dlaczego dla nas nadal nie ma pieniędzy i miejsc pracy w miejscu zamieszkania? Jak długo mamy się jeszcze poniewierać w wynajętych pokojach i dopłacać do tego całego interesu? A może jest ktoś taki komu udało się wynająć pokój lub mieszkanie za 150,oo zł miesięcznie??? A jak wyglądają rodziny, gdzie mąż lub żona przyjeżdża do domu na dwa dni raz w miesiącu?? Bolesne jest to , że nikt nic nie chce zmienić w naszej sytuaciji , zawsze kończy się na obietnicach a pieniądze płyną szeroką rzeką na inne , rzekomo słuszne cele. Wysyłacie nowych "ochotników" na wschód, no i bardzo dobrze ale niech przyjeżdzają na takich samych warunkach jak my, lub proszę zmienić nasze warunki alokacji! Nie jesteśmy gorszymi pracownikami administracji celnej - podobno bez nas wschodnia granica nie może działać (takie odpowiedzi otrzymujemy na wszystkie odwołania i prośby o przeniesienie), a skoro tak to chcemy być alokowani na takich samych zasadach jak dzisiejsza "elita".