C
celnik z prowincji
Gość
Dziesięć lat temu dostałem pracę w urzędzie celnym. Powiem szczerze , że nie miałem pojęcia co to za praca, w życiu nie widziałem celnika. Ale byłem pełen zapału,.... który został skutecznie stłumiony przez moich przełożonych. A że była to palcówka na prowincji więc siedziałem cicho bo wydało mi się, że praca za 1000 zł to lepsze zajęcie niż tyranie na budowie. Mimo, że mam wyższe wyksztalcenie, zasadn. kurs celny ukończony z wyróżnieniem to nigdy nie dostałem awansu ( zresztą po co? 30 zł netto za gwiazdkę, a pranie munduru 50 zł) . Teraz pracuje w Sz.N.P. na rozlewni gazu. Cieć w tej firmie zarabia więcej odemnie. Pracownicy od nabijania butli z gazem wyciągają po 1700 - 2000 zł. Gdy kupiłem stare auto to moi sąsiedzi powiedzieli, że za łapówki.. wiadomo : celnik. Mam zszarganą opinię, przypiętą łatę łapownika i pensję w wysokości 1700 zł. Od dłuższego czasu wyznaję zasadę : jaka płaca taka praca. Ale chyba szkoda czasu, jako glazurnik zarobię 100 -150 zł dziennie ( kurde, tyle ostatnio płaciłem jakiemuś smoluchowi, który remontował mi łazienkę) .......... Zmarnowałem 10 najproduktywniejszych lat życia.